sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 25

Wstałam rano zaspana po czym zeszłam do kuchni. Szeroko uśmiechnięta sięgnęłam po płatki i mleko. Zadowolona z swojego dzieła usiadłam przy stole i zaczęłam pałaszować zupę mleczną. Do kuchni wpadli chłopcy z wyjątkiem Harrego.
- Gdzie Harry? – zapytałam.
- Śpi.- odparł Lou.
                          Od kiedy z Loczka taki śpioch zazwyczaj to on mnie budzi. Gdy zjadłam śniadanie chwyciłam tacę i przygotowałam małe co nieco Hazzie. Poszłam z jedzeniem do niego do pokoju. Postawiła tackę na biurku po czym wślizgnęłam się chłopakowi pod pościel. Przytuliłam się do niego.
- Harry wstawaj, śniadanie masz w pokoju. – szepnęłam mu do ucha.
- Mhm. – mruknął zasłaniając się pościelą.
- Tosty twoje ulubione, - powiedziałam. – na przeprosiny, trochę za mocno ci przyłożyłam.
                          W pewnym momencie świat zawirował a ja leżałam na ziemi po Harrym. Popatrzyłam na chłopaka po czym przygryzłam wargę. Popatrzyłam mu w oczy.
- nie rób tak więcej. – poprosiłam.
-przeprosiny przyjęte. – uśmiechnął się po czym musnął moje usta.
- Zrobiłam ci śniadanie. – oznajmiłam.
- To jemy?
                          W odpowiedzi wstałam z podłogi z rzucając z siebie Loczka. Usiadłam na łóżku po turecku i położyłam tacę na pościeli. Harry usiadł naprzeciwko mnie i zaczęliśmy jeść.
- Swoją drogą to gdzie ty wczoraj byłaś? – zapytał z pełnymi ustami.
- Na zumbie. – odparłam obojętnie.
- I jak?
- Fajny taniec, szybki, dziki… i wszystko w ogóle.
                          Chłopak się zaśmiał. Upiłam łyk soku. W pewnym momencie Harry wepchnął mi widelec do buzi razem z tostem.
- No co ja tam jeszcze nałożyłam? – poprosił.
- Ser, ketchup, szynka, ogórek, sos czosnkowy. – wyliczyłam i przełknęłam kawałek tosta.
- Brawo. – zaśmiał się.
                          Po śniadaniu zeszliśmy do salonu a ponieważ chłopców gdzieś wyniosło, włączyliśmy X-boxa. Harry miał zamiar włączyć fifę ale mu nie pozwoliłam.
- Gramy na kinekcie w Dance Central. – oznajmiłam.
- Czemu nie w nogę? – zapytał.
- Ba ja nie umiem.
- A ja nie umiem w to. – ręką pokazał na ekran.
- To dobrze się składa bo ja też nie. – zaśmiałam się i odpaliłam grę.
                          Przez kilka godzin tańczyliśmy przed telewizorem usiłując nauczyć się ruchów z gry, ale jakoś nam to nie szło. W końcu zrezygnowani wyszliśmy na pole i zaczęliśmy się okładać śnieżkami.
                          Harry siedział w swojej bazie i czekał na mój atak, a ja jak gdyby nigdy nic ominęłam dom i zaszłam go od tyłu. Skoczyłam na niego i zrobiłam mu nacieranie. Chłopak był w lekkim szoku ale po chwili miałam całe włosy mokre.
- O żesz ty zabije cię, moje włosy! – krzyknęłam po czym natarłam loczkowi włosy śniegiem.
- Ej moje loki! – zaczęliśmy się okładać śniegiem po włosach.
                          Do ogrodu wpadła reszta zespołu razem z Dann i Perrie. Podzieliliśmy się na dwa zespoły, ja byłam z Zayn’em, Niall’em i Dann. Radziliśmy sobie bardzo dobrze, najbardziej nie wiedzieć czemu śmiałam się jak oberwał Harry, tak fajnie się denerwował.
- To co, bombard? – zapytałam.
- Dobra. – zgodził się Niall.
                          Zaczęliśmy obrzucać śnieżkami drugą drużynę. Tak, że nie mogli się pozbierać. Przybiłam piątkę Dann. Zza kopki śniegu wyłoniłam się nagle biała śniegu. Zayn już miał się podnieść kiedy gon powstrzymałam.
- Geniuszu myślisz, że to będzie fair play? Jesteś w błędzie. – wyjaśniłam mu. – Mam pomysł, ja wyjdę a wy ich zajdziecie od tyłu.
- Ja się piszę. – uśmiechnął się Niall.
                          Wyszłam zza  zaspy i stanęłam na środku pobojowiska. Od nich wyszedł Harry. Stanął naprzeciwko mnie jakieś dwa kroki.
- Poddajecie się? – zapytałam.
- Nigdy. – odparł.
- To co obicie z tą flagą.
- Stwierdziliśmy, że pora na gorącą czekoladę a potem, może zrobimy tutaj lodowisko. – powiedział.
- To fajnie, pojeżdżę sobie.
- I penie znowu złamiesz rękę. – zaśmiał się.
- Nene nene. – przedrzeźniłam go. – Mówisz, że walka trwa dalej?
- No generalnie ta…
                          Usłyszałam pisk Perrie. Harry gwałtownie odwrócił się w moją stronę ja pokazałam mu śnieżkę w ręku. Uśmiechnęłam się złowieszczo.
- O nie, nie zrobisz mi tego z odległości kilku centymetrów. – powiedział.
- Czemu?
- Bo zwiewam – rzucił i zaczął biec od bazy.
                          Po chwili i tak go dogoniłam i wskoczyłam na plecy. Zrobiłam chłopakowi nacieranie twarzy. Zrzucił mnie z siebie i popchnął w śnieg. Zaczęłam się śmiać a on usiadł na mnie okrakiem w pasie.
- I co teraz? –zapytał a ja spróbowałam się ruszyć. – Nic z tego.
- Oj, - powiedziałam robiąc głupią minę. – To co rozejm? – zapytałam widząc, że za Harrym stoi moja drużyna a tamci wchodzą do domu.
- Nie, zaraz damy wam popalić.
- Em… Harry. Na polu bitwy zostałeś ty i do tego otoczyliśmy cię. – oznajmiłam.
- Dobra poddaje się.
                          Zszedł ze mnie a ja się podniosłam. Hazza podciął mi nogi i wziął na ręce. Pisnęłam nie wiedząc cos się dzieje, ale już po chwili się śmiałam.
Harry przekroczył tak ze mną próg. Pomógł mi się rozebrać.  Ściągnęłam jego czapkę i rozczochrałam jego loki. Chłopak zrzucił z siebie kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Podszedł do mnie i mnie przytulił.
- A ty? Co teraz zrobisz? Jesteś sama na polu bitwy a ja cię otoczyłem. – oznajmił.
- Nie wiem. – zaczęliśmy się kołysać. – Jestem teraz twoją niewolnicą.
- Bez przesady, zrobisz co będę chciał, a mianowicie… - pokazał na swoje usta.                        
                          Musnęłam jego wargi i po chwili pogłębiliśmy pocałunek. Staliśmy w przed pokoju i obściskiwaliśmy się przy otartych drzwiach. Poczułam jak chłopak lekko podnosi kąciki ust. Popatrzyłam chłopakowi w jego piękne zielone tęczówki
- To może czekolada? – zapytali chłopcy.
                          Oderwaliśmy się od siebie gwałtownie. Harry spiorunował resztę wzrokiem a oni jak na rozkaz się ulotnili. Po krótkim czasie i tak do niech dołączyliśmy i pałaszowaliśmy kolację popijając gorącą czekoladą z bitą śmietaną. Niall zrobił sobie śmieszne wąsy z bitej, przez co Lou popluł się czekoladą. Na ten widok wszyscy zaczęli się śmiać jak nie normalni i robić głupie miny.
                          Popatrzyłam na zegarek, prawie siódma. Popatrzyła na Dann która siedziała Liamowi na kolanach.
- Dann? Idziesz dzisiaj na…
- Wiedziałam! – wykrzyknęłam brunetka. – wiedziałam ,że będziesz chciała iść. Perrie wyskakuj z kasy. – wyciągnęła rękę w stronę blondynki.
                          Dziewczyna posłusznie wepchnęła jej banknoty w otwartą dłoń.
- Tak idę. Za chwilę się zbieram. – uśmiechnęła się.
- Zabieram się z tobą. – powiedziałam.
- A można wiedzieć gdzie? – zapytał zdezorientowany Harry.
- Pod latarnię, dobrze się tam zarabia. – oznajmiłam z powagą.
                          Harry się na mnie popatrzył. Szturchnęłam go w ramię.
- Ej no, myślałeś, że mówię poważnie, no weź, idziemy tylko na Zumbę. – poczochrałam loczka po włosach.
                          Musnęłam chłopaka w usta i pobiegłam się przebrać w dresy. Na zajęciach było niesamowicie czadowo. Szybka muzyka nowe kroki i durze zmęczenie takie, że nie mogłam się ruszać.

                          Padłam na łóżko i położyłam się spać. Nad ranem obudziło mnie lekkie szturchanie, otworzyłam oczy i zobaczyłam…

                                                                                                                                                                    

Skarby wy moje kochane.
Miałam dużą przerwę bo nie miałam pomysłów na dalsze rozdziały. Mamy wakacje i mam więcej wolnego czasu dlatego postaram się dodawać rozdział wy soboty ale jest małe ale. Jak już wspomniałam są wakacje i nie zawsze będę mogła dodać rozdział terminie. Chcę abyście mnie zrozumieli. W tym tygodniu wyjeżdżam do koleżanki na tydzień i nie wiem czy będę wstanie dodać rozdział.
Trzymajcie się mocno :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz