wtorek, 29 października 2013

29. To wy nie jesteście parą?!

 - Powróżę ci to jeszcze raz. – oznajmił Max. – Nasz obóz dzielimy na trzy sekcje. Sztuka, muzyka, taniec. Każda z tych sekcji ma jeszcze pod obozy.
- Dotąd rozumiem.
- Dobra, jedziemy dalej. Każdy z nauczycieli ma swoje obowiązki, ty będziesz codziennie rano budziła uczniów, i tylko ty. Kuchnia wypada na zmianę. Czyli pewnego dnia wepchniemy cię do kuchni z zadaniem zrobienia obiadu. Za zwyczaj jeśli chodzi o grupy to dzielimy się chyba na trzy. Zajęcia prowadzimy na zmianę ale wychowawcą grupy jestem ja jak i jestem kierownikiem obozu.
- Spoko, wszystko jarzę.
- Jak ci powiem że masz zajęcia to weźmiesz jedną z grup i będzie luz. Obecność każdej grupy będziesz sprawdzać na tym tablecie. – Podał mi urządzenie. – Masz tam jeszcze mapkę obozu itd.
- Dobra. Do jutra. – podziękowałam i pożegnałam się z Maxem.
                         
~*~
- Dobra odczytuje obecność. – krzyknęłam.
                          Zaczęłam wymieniać nazwiska uczniów i nauczycieli. Wszystko się zgadzało. Wyszłam na pole i stanęłam obok Loli.
- Mówiłam ci jak dobrze wyglądasz w tych włosach. Normalnie jak Taylor Swift w teledysku I know you were trouble … yyy dobrze to powiedziałam?
- Nie znam się, co ty ukrywasz? słodzisz mi od rana.
- No bo…no bo ta karta ma jeszcze jedną zakładkę. – kliknęła w ekran tabletu. Zakrztusiłam się widząc nazwiska osób widniejących na liście.
- Kurwa mać! – krzyknęłam tak głośno że usłyszała mnie połowa zebranych. – Zgubiłam dychę. – uratowałam sytuację.
- Wybacz, ale nie pojechałabyś.
- Masz rację, nawet bym tego nie rozważała. Dlaczego mi nie powiedzieliście! – byłam wściekła.
- Bo wiemy że byłaś z lokowatym lizusem i że go nie lubisz.
- A mam jedno pytanko, co do kurwy nędzy robi tu nazwisko tej suki?
- Menager zażądał jej obecności.
- Ja mu nogi z dupy powyrywam.
                          Po chwili na parkingu pojawiły się dwa bardzo dobrze znane mi samochody. Zesztywniałam na widok zespołu. Normalnie nie mogłam się rozluźnić. Lola zaczęła masować mi plecy.
- Rozluźni się.
- Nie pomagasz. – wycedziłam przez zęby.
- Masz sprawdzić obecność.
- Kurwa, serio? Nie wiedziałam.
- Dobra idź już.
                          Odliczyłam do dziesięciu, wzięłam głęboki oddech. Zaczęłam kierować się w stronę mojego ex i jego przyjaciół.
- Będzie dym. – usłyszałam za plecami.
                          Co ja mam zrobić, nie widzę tego jak miło go witam i jak miło go traktuje skoro mam ochotę rozwalić my łeb na drobne kawałki. Stanęłam obok blondyna.
- Cześć jestem Al.…- nie dokończyłam.
- Smith, przyłaź tu. – usłyszałam Marka wołającego do mnie po prawdziwym nazwisku.
- Co drzesz mordę mam coś do zrobienia! – odkrzyknęłam, ta to było na porządku dziennym. – Ja jestem Niall. To Zayn, Louis, Liam, Harry i jego dziewczyna Taylor. – pokazał chłopak na wszystkim.
- Uroczo. – uśmiechnęłam się po czym zrobiłam minę jakby mi się chciało wymiotować. – Rzygam tęczą. Dobra z tego co widzę jedziecie autobusem kadry, czyli z tamtą grupą. – wskazałam palcem.
- Nie widzę tam są tylko uczniowie. – odezwał się Harry.
- Kotek. – warknęłam. – Tak wyglądają nauczyciele i lepiej żebyś się przyzwyczaił.
- Dobra, dobra, daj se na wstrzymanie.
- Smith, załatwiłaś to?!
- Nie drzyj japy, już idę. Muszę iść. – Posłałam im groźne spojrzenie i ruszyłam w stronę Marka odhaczając tych bałwanów na liście.
- Co chciałeś.
- Oderwać cię od tych lalusiowatych szajbusów.
- Oooo, słodko, dziękuję. – przytuliłam.
                          Wszyscy zaczęli ładować się do autobusów. Wszystkie dziewczyny z kadry zajęły tyły. Wszyscy zajęli miejsca. Nagle zauważyłam że Taylor strasznie się nudzi, siedząc obok Harrego.
- Taylor! – zawołała Lola. – Choć do nas.
                          Blondynka się uśmiechnęła i podeszła do nas wypychając się na miejsce które zrobiłyśmy odsuwając się na boki. Automatycznie wsadziłam słuchawki do uszu. Ej sorry ale nie mam rozmawiać z nią. Ani trochę. Wyjazd niszczy obecność Harrego, a blondynka to tylko bonus… ugh. Oparłam się o szybę i podziwiałam widoki za oknem. Z tego co mi wiadomo, mamy pole kampingowe gdzieś nad jeziorem przy dużym lesie. Zaczęłam się bawić tabletem, przeglądnęłam wszystkie listy jeszcze raz i dokładnie, studiowałam plan kampingu. W końcu dotarłam do różnych filmików i znalazłam kilka video jak mały Max tańczy, aż mi się śmiać chciało.

~*~

Lola’s POV

Taylor usiadła z nami na tyłach i bardzo miło się z nią rozmawiało nie była taka zła jak  nam się wydawało, całkiem miła i w ogóle dało się z nią gadać.
Szkoda mi się zrobiło Alice która nawet nie chciała spojrzeć na Taylor. Szturchnęłam ją w ramię na co obróciła się w stronę okna. Zdziwiło mnie że Harry jej nie poznał. No dobra nie dziwię się. Ma troszkę ciemniejszą karnację, no i oczywiście włosy, to moja zasługa, no bo kto inny potrafiłby zrobić z brunetki blondynkę o różowych końcówkach. No i nosi soczewki.
- … ale tak w ogóle to nie jest związek tylko jedna totalna ściema. – westchnęła Tay.
- A o czym mówicie? – zapytałam.
- O Harrym…

- To wy nie jesteście parą?!


Skarby wy moje kochane mam prośbę wejdźcie na mojego bloga z góry thx

1 komentarz:

  1. Fantastyczny rozdział, trafiłam na twój blog przez przypadek :D i zapraszam do nas http://reality-limits-people.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz