niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 17

     Tak też się stało. Chłopcy szybko zabukowali nam hotel koło plaży. W ciągu tygodnia wszyscy zapakowali swoje bety do walizek i wyruszyliśmy w dwa samochody. Sama podróż była ciekawa bo zatrzymaliśmy się w kilku ciekawych miejscach.
     Teraz razem z dziewczynami siedziałyśmy w pokoju i szykowałyśmy się na plażę. Było dość późno na plaże ale chłopcy powiedzieli, że to mała niespodzianka. Wzięłyśmy tylko koce, krem przeciw słoneczny, śpiewnik, i szampana.
       Wyszłyśmy z budynku w samych strojach i pareo. Kiedy weszłyśmy na plażę, zobaczyłyśmy grupkę ludzi i ognisko. Po chwili trzy znajome sylwetki wstały i zaczęły biec w naszą stronę. Popatrzyłam na Perrie i Danniele. Rzuciłam torbę na ziemię.
 - Jak nie chcecie być mokre to wiać! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać.
     Dopiero po kilku minutach Dan i Perrie zaczęły uciekać. Usłyszałam piski. Nie przerywając biegu zobaczyłam dziewczyny które wylądowały w wodzie i Hazzę biegnącego w moją stronę. Przyśpieszyłam. I byłoby dobrze gdybym nie zaliczyła gleby. Biegam od chłopców szybciej ale Styles nadrobił wszytko moją glebą. Podniósł mnie do góry i zaczął nieść w stronę morza. Zaczęłam piszczeć i błagać żeby tego nie robił. Brutalnie wrzucił mnie do lodowatej wody. Szybko wydostałam się na powierzchnię i zaczęłam dygotać z zimna.
    Podeszłam do ogniska a po drodze zabrałam naszą torbę. Zaszło słońce. Dostałam bluzę Stylsa. Zaczęliśmy opowiadać straszne historie. Wygrał Zayn, bo przez resztę wieczoru, z dziewczynami nie oddalałyśmy się od ogniska. Gdy po raz drugi Lou podjął próbę nastraszenia nas zobaczyłam, za Niall'em gitarę. Wstałam powoli i podeszłam do futerału. Wyciągnęłam instrument, i podeszłam do torby po mój śpiewnik. Usiadłam koło Harrego i zaczęłam grać znaną wszystkim szantę.
    Okazało się że wszyscy mają gitary więc kiedy do mnie dołączyli oddałam instrument blondynowi. Śpiewając razem z nami Danniele rozlała wszystkim po dwa łyki szampana.
    Śpiewaliśmy w najlepsze kiedy zadzwonił mój telefon. Oddaliłam się troszkę i z uśmiechem na twarzy.
 - Halo?
 - Czy rozmawiam z Alice Ilay?
 - Tak, a kto mówi?
 - Dobry wieczór. Nazywam się doktor Cover. Mam obowiązek powiadomić panią o wypadku Jamsa, Carly i Kiry Ilay, do którego doszło dzisiaj wieczorem. Czy może pani się stawić w szpitalu w Gillingham?
     Na tą wiadomość w moich oczach pojawiły się łzy.
 - Tak, przyjadę jak najszybciej będzie się dało. Może mi pan powiedzieć w jakim są stanie? - poprosiłam.
 - Carly ma połamane żebra złamaną nogę i rękę, pan James ma złamaną nogę a panna Kira prawą rękę.
 - Dziękuję. Dowiedzenia.
 - Do widzenia.
     Wstała z piasku i podeszłam do Harrego. Przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać. Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę. Powiedziałam co się stało a na ich twarzach, wymalował się szok.
     Danniele zarządziła, że mamy się pakować. Wszyscy zebrali bety. Poszliśmy do hotelu się wymeldować. Ja, Zayn, Harry i Perrie, opuściliśmy hotel w trybie natychmiastowy. i ruszyliśmy w stronę Gillingham. Drugi samochód podobno wyruszył na następny dzień.
      Zayn prowadził a Perrie nawigowała. Ja zasnęłam z głową na kolanach Harrego.

      Kiedy się obudziłam, Zayn dalej prowadził, Perrie przyglądała mi się razem z Harrym. Styles podłożył mi jabłko pod nos.
 - Nie dzięki, nie jestem głodna. - mruknęłam.
 - Musisz coś zjeść. - powiedziała Perrie.
 - Ale ni chce.
 - Księżniczko, nie martw się, na pewno będzie dobrze. - powiedział Zayn.
 - To tylko puste słowa. - mruknęłam.
 - Nie prawda. - kłócił się ze mną mulat.
 - Prawda.
 - Nie.
 - Ja wiem lepiej, nie miałeś z czymś takim do czynienia. - warknęłam.
 - A ty miałaś.  
 - Tak, rodzice mi umarli. - wyjawiłam .
 - Przecież są w szpitalu. - do rozmowy wtrącił się Harry.
 - Ta jasne, fajnie by było jakby ci też nie umarli. - powiedziałam oschle.
 - O czym ty mówisz?! - krzyknęli chłopcy.
 - Jezu, o tym że jestem adoptowana!- krzyknęłam w końcu.
        Zayn gwałtownie zahamował, Perrie gwałtownie odwróciła się w moją stronę a Harry wypluł wodę z ust. 
 - CO?! - zawołali równo.
 - To. - odpowiedziałam smętnie. - Moje prawdziwe nazwisko to Alice Smith. Moi rodzice zginęli w katastrofie lotniczej jak miałam dziesięć lat, potem adoptowali mnie Carly i James razem z Kirą. Mogę to jabłko? - zmieniłam temat i sięgnęłam po jabłko.
     Gdy je zjadłam z powrotem poszłam spać.

     Obudziłam się bo samochód się zatrzymał. Wszyscy wysiedli. Zatrzymaliśmy się McDonaldzie na śniadanie. Pod przymusem Harrego, Perrie i Zayn'a zjadłam hamburgera i wypiłam wodę.
 - Już zjedliśmy, możemy jechać? - zapytałam.
 - Popatrz się na siebie kobieto. - dostałam ochrzan od Perrie. - Jesteś w mokrym kostiumie i pareo, do tego mokre włosy i bluza Harrego, tak chcesz jechać do szpitala?
     Zrobiło mi się głupio. Perrie zaciągnęła mnie do samochodu gdzie dostałam nowy zestaw ubrań.

Poszłam do ubikacji gdzie się przebrałam i zrobiłam sobie fryzurę.
    Umyłam się i pobiegłam z powrotem do samochodu.
- Już mi lepiej. - stwierdziłam i oddałam Harremu bluzę - Dzięki. - cmoknęłam go w policzek.
 - Jedziemy? - zapytała Perrie.
 - Jestem za. - powiedział Zayn.
     Wsiedliśmy do wozu i zadzwoniliśmy do reszty naszych kolegów. Telefon został podłączony do głośników w samochodzie. Rozległy się sygnały po czym usłyszeliśmy głos Danniele.
 - Halo?
 - Siemka, gdzie jesteście? - zapytał Zayn.
 - Zatrzymaliśmy się po drodze w McDonaldzie bo Niall zgłodniał. - wyjaśniła.
 - To myt właśnie stamtąd wyjechaliśmy. - zaśmiałam się.
 - Słyszę, że już ci lepiej. - zauważyła Dan. - Dobra kończę bo odbieramy jedzenie cześć.
 - Cześć. - powiedzieliśmy chórem.
       Jechaliśmy kilka godzin. Dotarliśmy do Gillingham. Dojechaliśmy do szpitala a ja wypadłam jak z procy. podbiegłam Do lady recepcji.
 - Dzień dobry. - przywitałam się. - Jestem Alice Ilay.
 - Pani do państwa Ilay? Na ten dział może wchodzić tylko rodzina poszkodowanych. Pani towarzysze się do niej zaliczają. - zapytała smętnie pielęgniarka.
 - Tak. -palnęłam. - Mamy bardzo dużą rodzinę. To są moi kuzyni. Harry i Zayn od strony Jams'a a Perrie od strony Carly. Przyjedzie tu jeszcze czwórka moich kuzynów. Niall, Danniele, Liam, i Louis.
 - Dziękuję za wytłumaczenie, proszę za mną. - poprosiła i zaprowadziła nas na dział gdzie leżał James z Carly i Kirą.
      W pokoju zobaczyłam połamaną całą moją rodzinę. Mama czytała gazetę, tak samo jak tata, a Kira klepała coś w komputerze.
 - Tak się martwiłam! - krzyknęłam na wejściu. - Jezu, jak dobrze, że wam nic nie jest. Potrzebujecie  jecie czegoś może... - nawijałam jak katarynka nie dając możliwości dojścia do głosu mojej rodzinie.
 - Potrzeba nas spokoju. - zaśmiał się James.
 - A mi autografów. - oznajmiła Kira zaciągając siebie koszulkę którą miała na piżamie. Widniał już tam podpis Harrego. Popchnęłam mulata w stronę mojej siostry.
 - Nie gryzę. - powiedziała do Zayn'a. Potem podpisała się Perrie.
      Po godzinie dołączyli do nas Niall, Louis, Liam i Danniele. Też zostali zmuszeni do złożenia podpisu. Moja siostra popatrzyła krzywo na koszulkę.
 - Czego ty jeszcze chcesz, wszyscy się już podpisali. - powiedziałam.
 - Nie wszyscy. - popatrzyła na mnie.
      Harry popchnął mnie w stronę Kiry.
 - Na co ci mój autograf? - zapytałam.
 - Mam autograf każdej pary z 1D, brakuje mi ciebie. - powiedziała.
       Machnęłam jej parafkę pisakiem. Chwyciłam aparat. Najpierw zrobiłam siostrze zdjęcie z samym zespołem a potem aparat przejął James i zrobił zdjęcie nam wszystkim.
 - Wstawię na TT i FB - oznajmiła mi siostra.
 - Skarbie, masz za tydzień szkołę, co ty tu jeszcze robisz? - zapytał z ciekawością James.
 - O Fuck!!!

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D
    Czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  2. ♥ pisz dalej . boże... następna co przewała w najlepszym momencie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. [SPAM]
    „-Nie będę zwlekał. Powiem to wprost- wziął głęboki wdech, a ja na poważnie się przeraziłem jego tonem- Mam już dosyć tego, jakim jesteś dupkiem. Pogodziłem się z tym, że jesteś biseksualny, jak widać nie daję sobie z tym rady. Z nami koniec, nie potrafię tak dłużej. Sądzę, że powinieneś być z jakąś dziewczyną, która na ciebie zasługuje. Nie potrzebujesz mnie, żegnaj Kenzie.”
    _____
    Zapraszam na rozdział 11 na:
    bythewayimwearingthesmileyougaveme.blogspot.com
    Jeżeli przypomnisz się u mnie w spamie, to chętnie wpadnę, przeczytam i skomentuję, tylko się przypomnij, bo inaczej zapomnę :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Rób dłuższe, rób dłuższe, rób dłuższe!Prooooszę daj już kolejny.Uwielbiam twoje opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zafascynowałaś mnie. Akcja nie rozwijała się zbyt szybko. wszystko było dobrze przemyślane. Dialogi są bardzo humorystyczne. Nie na dużo opisów, łatwo i szybko się czyta. Jednym słowem- opowiadanie przypadło mi em gustu i chętnie będę wpadać, czytać i komentować, jeśli będziesz mnie informować. Pozdrawiam~ Lady Morfine <3

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  7. uwilelbiam to opowiadanie,ciekawie ciekawie.
    nominowałam cie do The Versatile Blogger wiecej o tym u mnie :loud-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz