poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 18

Czytasz = Komentujesz
Komentujesz = Motywujesz
  
- O fuck! - wymsknęło mi się.
     James popatrzył na mnie karcąco.
 - Sorki, dobra fakt szkoły to zbieramy się. - przytuliłam rodziców na pożegnanie i wyszliśmy ze szpitala. wszyscy wpakowaliśmy się do aut i pojechaliśmy do Londynu.
    Wyciągnęłam telefon i zaczęłam wybierać z listy kontaktów numery do znajomych z klasy. Było ich dość sporo. Kiedy dzwoniłam już do piętnastej osoby z kole Harre'mu i Zayn'owi o mało oczy nie wyszły z orbity.
  - Halo? - usłyszałam moją znajomą w słuchawce.
 - Cześć Cami, tu Al, mam pytanie masz listę z książkami?
 - Kolejna która nie może jej znaleźć. - zaśmiała się. - Już ci wysyłam.
 - Jezu dzięki.
 - Poszło, muszę kończyć, dyskoteka na rozpoczęcie roku sama się nie zrobi.
 - Znowu cię wkopali?
 - Niestety, cześć. - pożegnała mnie.


*/ Na następny dzień/*


     Udało mi się wydrukować cztery kopie. Chłopcy zabrali nas do galerii. Rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Chłopcy poszli osobno a my osobno. Udało nam się zakupić potrzebne książki i dużo ciuchów. Razem z Perrie padałyśmy z nóg.
     Niestety chłopcom ani się śniło wracać. Wyciągnęli nas do kina. Miałam wrażenie, że spałam na seansie. Potem powiedzieli, że mają dla nas niespodziankę. Myślałam że ich normalnie zabiję. Przeszliśmy całą galerię i nogi mi odpadały. Perrie miała podobnie.
     Kiedy doszliśmy na miejsce, o mało nie zemdlałam z wrażenia. Chłopcy postanowili nas wziąć do super drogiej restauracji.
    Do jedzenia nie było tam nic na moim poziomie. Po pysznej kolacji chłopcy wyciągnęli nas jeszcze do Milkshake City. Kupiłam sobie waniliowego, Harry czekoladowego a Perrie Malinowego.
    Malik musiał pomarzyć o deserze bo w restauracji zjadł śledzia, a ryba plus mleko równa się kilku godzinna przygoda w królestwie o nazwie kibelek.
    Mulat dość długo kłócił się z Perrie, że nic mu nie będzie ale z kobietą nie da się wygrać.
    W domu padnęłam jak zabita, nie miałam siły już kompletnie na nic.

      Szkoła jak szkoła. Pierwszy tydzień minął gładko, drugi też. Mam nową przyjaciółkę. Teraz pytanko co z Ann? Jej rodzice postanowili jej zrobić pseudo niespodziankę i przeprowadzić się do Francji. Moja naj nic nie wiedziała i nie miała czasu się ze mną pożegnać. Wyjaśniła mi wszytko na TT.
     Teraz szkolnymi korytarzami szlajałam się razem z Camillą, albo po prostu Cami. Miałyśmy okres poznajemy się więc, co chwila padały głupie pytania. Właśnie skończyłyśmy z francuski, idzie mi całkiem dobrze, pomimo tego, ze wolałabym iść na hiszpański ale na zmianę już na późno. Pomagam Cami, której idzie dwa razy gorzej ode mnie, łapie tylko dwóje i tróje.
    Chłopcy wyjechali na dwa tygodnie do Niemiec. Mają mieć kilka koncertów więc razem z Dan, beczymy po nocach, że tęsknimy. Perrie razem z resztą Little Mix też gdzieś pojechała więc z nią rozmawiałam często na tt. Jak tylko mogłam rzucałam się na telefon i wisiałam na nim godzinami gadając z Stylesem i resztą zespołu.
      Była teraz przerwa na lunch więc razem z Cami udałyśmy się do stołówki. Jedzenie za to nie było takie złe. Jadłam raczej dwa razy mniejsze porcje niż podawali. Usiadłyśmy do stolika naszej paczki. Należeli do niej jeszcze Max i  Luke. Max uwielbiał informatykę, więc do bazy danych szkoły mieliśmy szybki dostęp.
 - Co macie? - zapytał Max.
 - Ja mam geografię. - westchnęłam.
 - A ja biologię, nienawidzę. - powiedziała Cami.
 - No ja się nie dziwię. - oznajmił Luke. - Ja spadam mam Wf, nie mam zamiaru się spóźnić. - i już go ni było.
 - Ja mam informatykę, jak wice się kapnie, że znów szperałem w sieci szkoły to chyba mnie zabije, dobra ja spadam, narka. - przegnał nas Max.
 - Ciąg dalszy "Poznajmy się" - ucieszyła się Cami. - Masz chłopaka.
 - Mam. - oznajmiłam.
 - Starszy?
 - Tak
 - Ile?
 - Pół roku.
 - Imię?
 - Harry. - przejęłam pałeczkę. - a ty? masz kogoś?
 - Nie. - wystawiła mi język.
 - W taki razie ulubiony kolor.
 - Pomarańczowy.
 - Znak zodiaku.
 - Koziorożec.
 - Ulubione danie.
 - Kebab. A ty?
 - Naleśniki mojego przyjaciela. - mowa o naleśnikach Zayn'a.
 - Będzie okazja spróbować?
 - Raczej nie, jest z daleka. - skłamałam.
 - Szkoda.
       Szłyśmy korytarzem i wyszłyśmy na patio(gdyby ktoś nie wiedział patio jest to przestrzeń w budynku która nie ma nad sobą dachu  coś ala ogródek w środku szkoły).  Rozmawiałyśmy długo kiedy zabrzmiał dziwny dzwonek. Podniosłam głowę i popatrzyłam na innych. Wszyscy zerwali się jak na rozkaz i w panice pobiegli do wyjścia szkoły.
      Cami gwałtownie pociągnęła mnie za rękę, czym zmusiła mnie do wstania. Pobiegłam za nią w głąb szkoły. Wszyscy się o siebie obijali więc przyjęłam taktykę, żeby biec przy ścianie, to może na nikogo nie wpadnę.
       Nagle poczułam bardzo silny ból w zgięci prawej ręki. Popatrzyłam w tamto miejsce i zobaczyłam mnóstwo czerwonej substancji. Mianowice krwi.
      Usłyszałam przeraźliwy pisk dziewczyny z starszej klasy i podbiegła do mnie. Udało mi się powiedzieć nazwę mojej choroby z nadzieją, ze dziewczyna ją zapamięta i straciłam przytomność


                                                                                                                                                                   


Wiem, jestem głupia że kończę w ten sposób.
Wiem, jestem głupia bo taki krótki.
Ostatnio mam mało czasu na uzupełnianie postów
więc będę publikowane bardzo rzadko,
nauka sama do głowy nie wejdzie a ostatnio łapę same 3
Mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość.
Czytasz = Kometujesz
Komentujesz = Motywujesz 

1 komentarz:

  1. Rozdział przeboooski ^.^Tak jak twoje opowiadanie!Jest naprawdę swietne!
    Czekam na kooooolejne!!

    all-dreams-have-a-price.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz