Stałam w ciemnym tunelu. Byłam zdezorientowana. Co się dzieje, gdzie jestem? Takie pytania szalał mi po głowie. Dużo czasu minęło za nim zorientowałam się , gdzie jestem. Stałam przed strasznym wyborem. Po jednej stronie mogłam dołączyć do moich zmarłych rodziców, po drugiej mogłabym dalej żyć beztrosko z moimi przyjaciółmi. Przecież na ziemi są osoby które kocham, przyjaciele, przybrana rodzina. Z białej strony tunelu wyszli moi biologiczni rodzice. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Wybaczcie. - szepnęłam i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku.
- Wybaczcie. - szepnęłam i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku.
Obudziło mnie wnerwiające pikanie. Za jakie grzechy, takie rzeczy mi się przydarzają?Co ja takiego co Znowu w szpitalu tylko, teraz dlaczego? To chyba coś poważnego.
Otworzyłam powoli oczy. Zobaczyłam Danniele, która robiła coś na telefonie. Podniosła głowę z nad głową małego ekraniku. Kiedy zobaczyła, ze mam otwarte oczy, podniosła się z krzesła i wybiegła z pokoju. Po chwili wróciła z lekarzem.
- Notowania si poprawiły, już niema zagrożenia życia, kilka dni poleży pani na obserwacji i myślę, że dostanie pani wypis. - powiedział doktor patrząc na moją kartę. - Zaraz przyjdzie pielęgniarka zmienić Ci opatrunki. - uśmiechnął się.
Kiwnęłam głową. Dan podała mi szklankę wody. Wypiłam wszytko duszkiem.
- Powiedz, ze chłopcy nie wiedzą. - jęknęłam.
- Tylko Liam. - powiedziała.
- O Boże.
- Nie powiedział Harremu, przez cały tydzień wywijałam z Liam'em numery Styles'owi żeby nie poprosił cię do słuchawki... - powiedziała.
- Czekaj ile? Tydzień byłam w śpiączce? - zapytałam zdumiona.
- Tak.
- O Boże. - westchnęłam.
Do pomieszczenia zamaszystym krokiem weszła pielęgniarka. Ściągnęła stare bandaże i ujrzałam obleśną bliznę.Ciągnęła się przez całe zgięcie w łokciu. Odwróciłam głowę żeby nie patrzeć. Kiedy pani oznajmiła, że skończyła zadzwonił mój telefon. Popatrzyłam na telefon.
- Szlag!- zaklęłam kiedy do sali weszła Danniele.
- Co jest? - zapytała podbiegając do mojego łóżka.
Pokazałam jej ekranik telefonu. Oczy o mało nie wyszły jej z orbity.
- Halo? - zapytałam słodkim głosem jakby nic się nie stało.
- Hejka Al, tutaj Harry jedziemy do domu jak jesteś na mieście możemy cię podwieźć.
- Nie nie trzeba, jestem w szpitalu, co roczne badanie hemofilii. - skałamałam.
- Przyjechać po ciebie? - zapytał.
- Jak chcecie.
- Będziemy za piętnaście minut. - oznajmił.
- Pa. Kocham cię. - powiedziałam załamanym głosem.
- Ja ciebie też. - powiedział i rozłączył się.
Popatrzyłam na Dan. Ta zrobiła facepalma.
- Ja idę do bufetu. - oznajmiła i wyszła z pomieszczenia.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam ręce i przepłukałam twarz gdy do łazienki jak z procy wleciała Dan. Oczy miały jej zaraz jej wyjść z oczodołów.
- Ej, co jest? - zapytałam.
- Chłopcy weszli właśnie do szpitala i mnie widzieli. - pisnęła.
- Co?! przecież... - nie dokończyłam bo zakryła mi dłonią usta.
Usłyszałyśmy stuk butów. Dan odsunęła rękę z mojej twarzy. Wyciszyłam szybko telefon, lecz po chwili namysłu wyjęłam baterię. Chłopcy nie mieli zamiaru najwyraźniej ruszyć się z pokoju. Dan wzięła telefon i napisała do Liam'a ,że jesteśmy w bufecie. Chłopcy wyszli z pokoju.
Co za lebiody - przeszło mi przez myśli.
Wyszłyśmy z łazienki. Wskoczyłam do łóżka i zawołałam pielęgniarkę. Poskarżyłam się na ból prawej ręki. Kobieta podała mi mocne leki przeciw bólowe i położyłam się spać.
Gdy się obudziłam, zobaczyłam kogoś czubek nosa, mianowicie Harrego. Podniosłam wzrok i popatrzyłam mu w oczy. Uśmiechał się.
- Nudzi Ci się? - zapytałam.
- Tak. - odparł.
- Widać. - odparłam. - Mam nadzieję, ze nikogo jeszcze nie pozwałeś.
Zaśmiał się.
- Nie.
- Mam nadzieje, że nikogo nie pozwiesz. - powiedziałam poważnie.
- E no - zaczął udawać. - Chciałem pozwać ... Kogo miałbym właściwie pozwać?
- Szkołę.
- To było w szkole?! - był zdumiony.
- Generalnie to było ostatnie miejsce, które kojarzę. - wyznałam.
- A mi powiedziano, że nabiłaś się na klamkę, i po utracie przytomności, wyniosła cię jakaś blondynka, powtarzającą, bez przerwy nazwę twojej choroby. - opowiedział.
- Ups? Po za tym, co się w tedy działo.
- Podobno ćwiczenia przeciw pożarowe. - westchnął.
- Oj tam.
- Oj tam? Mogłaś zginąć! - krzyknął.
- Ale żyje, nie widzisz?
- Widzę.
- Przywieziecie mi naleśniki Zayn'a? - zapytałam.
- Nie wiem.
- Proszę.
- Zayn'owi nie chce się ich robić.
Odwróciłam się do Harrego plecami i zakryłam głowę kołdrą.
- Alice?
- Idź sobie, umieram, nie ma moich naleśników. - jęknęłam.
- Dobra to sobie idę. - odparł, obojętnym tonem.
Usłyszałam tupot butów i po chwili chłopaka nie było. Zdziwiona wygramoliła się z pod kołdry i usiadłam na łóżku.
- Nie ma go, poszedł sobie. - powiedziałam cieniutkim głosem.
Po chwili zobaczyłam jak Harry próbuję podglądnąć co robię. Chwyciłam poduszkę i cisnęłam nią w Styles'a.
- Za co?!
- Co całokształt. - oznajmiłam.
Chłopak podszedł do mojego łóżka i wgramolił mi się pod kołdrę.
- Harry!? - krzyknęłam.
- Co ci nie pasuje?
Zastanowiłam się.
- Nie no właściwie to nic. - zauważyłam.
- No to idziemy spać. - oznajmił i przytulił mnie.
Popatrzyłam w jego oczy. Jak zwykle tańczyły tańczyły tam jego zielone iskierki.
- Dobranoc.
- Kolorowych koszmarów. - pożyczyłam i zamknęłam oczy.
- Awww, jak słodko. - usłyszałam Danniele.
- Styles jest pewnie w siódmym niebie. - powiedział Louis.
- Budzimy ich?
- Nie wiem.
- Jak myślicie, Al ma na sobie stanik? - zapytał Liam.
- Jest w piżamie geniuszu, - powiedziała ostra Dan. - oczywiście, że nie ma.
- Ej a jakby z ciągnąć z niej kołdrę? - zapytał Niall.
- Dobra zwalimy na Zayn.
- Jest w bufecie, posłałem go, bo jestem głodny, - powiedział Niall.
Gdybym nie udawała, że śpię to pewnie walnęłabym facepalma. Ktoś podszedł do łóżka i w tym momencie, Harry wciągnął nie pod kołdrę. Nie ma to jak wybawiciel. Otworzyłam lekko oczy. Harry przyglądał mi się uważnie.
- Popsułeś zabawę. - krzyknął Louis. - Zayn to wymyślił.
Bad boy właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Co ja? - zapytał a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie nic. - powiedział szybko Lou.
- Kłamca! - krzyknęłam. - Chcieli cię wkopać, że ściągnąłeś ze mnie kołdrę.
- Louis!!!
- Zdrajca. - rzucił w moją stronę.
W ciągu następnych dwóch tygodni zostałam wypisana ze szpitala. W domu zrobili mi imprezkę powitalną. Było, bardzo głośno, bardzo.
No i mamy ten 19 rozdział
Będę się starała dodawać co tydzień ale nic nie obiecuje.
Czytasz = Komentujesz
Komentujesz = Motywujesz
nawet nie wiecie jaką radość mi sprawiacie komentując posty ;D
kocham to. ♥ w którym rozdziale bede na scena z wiesz czym ( ohoj) ? :D
OdpowiedzUsuńhyhy . ostrooo :3
OdpowiedzUsuńSłodko <333 ...za słodko... Pozdrawiam, ja :D
OdpowiedzUsuńAle tak na serio to jest OKi :D
OdpowiedzUsuńgenialneee *.*
OdpowiedzUsuń