czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 21

 - Wow. - wydobyło się z jej ust.
 - E tam. - zaczęłam grać skromną.
 - A zagrała byś dal mnie na występie.
 - Z jakiej racji? Jeździsz po mnie cały rok a teraz prosisz żebym dla ciebie zagrała na występie, bądź poważna.
 - Jestem, to dla szkoły. Konkurs dzieli się na dwie konkurencje: taniec i muzyka. Gdy muzyka jest nagrana w sensie z płyty, lecą punkty, układ zaciągnięty z internetu, lecą punkty. W przypadku muzyki gdy śpiewasz z podkładem oryginalnym a nie zagranym przez ciebie lecą punkty. Potem wszystko się sumuje i wychodzi ci wynik dla szkoły, więc jeśli byś dla mnie zagrała, szkoła miałaby szansę, na pierwsze miejsce.
 - Mi się w ogóle nie che w tym brać udziału, dla mnie śpiewanie to pestka, tak jak granie na instrumentach, ja na prawdę nie muszę niczego nikomu udowadniać.- powiedziałam sceptycznie.
 - Mówisz?
 - A nie słychać?
 - Przepraszam i proszę. - powiedziała.
 - No blisko już ale nadal daleko. Po pierwsze co zaśpiewam, po drugie na czym zagram, bo mam do dyspozycji jeszcze fortepian i gitarę. Do tego jak się ubiorę.
 - Znasz They don't know about us?
 - Znam.
 - No to, to. Na fortepianie, i na wybranie stroju masz trochę czasu. A ja bym też chciała poćwiczyć.
        Zorientowałam się, ze dość długo idziemy razem i wylądowałam o domem.
 - Dobra wchodzimy. - oznajmiłam.
        Podczas próby zdecydowałam że zaśpiewam "Beng, Beng, Beng" Seleny Gomez 
          Doskonale wiedziałam, że chłopców nie ma więc nie było problemów. Zagrałam kilka razy dla dziewczyny i oglądnęłyśmy wywiad z chłopakami w telewizji. Potem ją wygoniłam i poszłam spać.

     Obudził mnie chłód. Było dość zimno. Podniosłam głowę i zlokalizowałam powód wiatru. Okno było otwarte. Tylko kto je otworzył?
     Szybko je zamknęłam i z powrotem położyłam się spać.

     Głowa strasznie mnie bolała. Nie miałam siły otworzyć, oczu. Przeszedł mnie dreszcz. Usłyszałam zgrzyt zamka. Mo któż inny jak nie chłopcy.
 - Wow. Nieźle tu wywietrzyła. - zawołał Zayn.
 - No trochę tu chłodnawo. - dodał Niall.
        Ktoś wszedł do salonu.
 - Liam! - zawołał Lou. - Bo ona jest rozpalona.
     Tja, nawet mnie nie dotknął.
    Po chwili ktoś dotknął mojego czoła a mnie przeszły dreszcze.
- Harry zanieś ją do sypialni a ja za chwilę przyniosę leki. - powiedział Liam.
       Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Pocałował mnie w czoło.
 - Księżniczko wstawaj, trzeba cię leczyć.
 - No na głowę. - jęknęłam.
 - Mimo, że chora to jeszcze ma humor. - zaśmiał się.
 - Alice, musisz to połknąć. - poprosił Liam, wchodząc do mojego pokój.
 - No spoko. - powiedziałam i połknęłam leki. - Dobranoc pożyczyłam wszystkim.

*.*.*

    Rano nie czułam się lepiej. Dalej było mi słabo i bolała mnie głowa. Ubrałam na siebie gruby szlafrok i niebieskie puchate kapcie. Zeszłam powoli na dół i usiadłam przy stole.
    Wszyscy już na mnie czekali.
 - Jak się czujesz? - zapytali chórem.
 - Makabrycznie. - powiedziałam opierając czoło o blat stołu.
 - Tak też wyglądasz. - oznajmił Zayn.
       Liam (normalnie jak ojciec) podsunął mi jedzenie pod nos. Spojrzałam na jajecznicę krzywo. Na widok jakiegokolwiek jedzenia miałam odruch wymiotny.  Podałam ją Niallowi. Blondynowi zaświeciły się oczy.
 - Dzięki ! - krzyknął i zabrał się za jedzenie.
 - Smacznego. - powiedziałam i poszłam do salonu. Zakopałam się w poduszkach i kocu.
      Do salonu wkroczył Liam i Harry. Dostałam na tac leki i wodę.
 - Która godzina? - zapytałam.
 - Siódma. - odpowiedział Harry.
     Wstałam powili. Wypiłam wszystkie leki.
 - A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Liam.
 - Do szkoły. - co ja wygaduje.
 - Cyba zgłupiałaś. - Zagrzmiał tata. - Pokój albo kanapa.
       Opadłam na kanapę i wróciłam pod poduszki. Pociągnęłam nosem. Zatkany.
       Chłopcy naznosili mi różnych rzeczy: przeciw bólowe, termometr, chusteczki, krople do nosa, telefon.
 - My wychodzimy, bo Paul coś chce - oznajmił Harry. - Słyszysz?
- Dobranoc. - palnęłam.
 - Cześć. - pożegnali mnie chłopcy i zostawali mnie samą.
         Cały dzień trułam sobie nos kroplami próbując go odetkać. Nic nie dało. Praktycznie cały salon zawaliłam chusteczkami.
       W końcu dałam sobie siana z nosem. Napisałam do Harrego.
 A: O której wracacie?
 H: O 17, coś się stało?
 A: Nic :) Po prostu chciałam wiedzieć.
 H: Odpoczywaj.
 A: Będę, cześć.
 H : Cześć.
      Popatrzyłam na zegarek. 16:30. Wstałam z kanapy i poszłam się grubo ubrać. Getry, jeansy, podkoszulek, bluza, czapka, szalik rękawiczki, gruba kurtka. Wyglądałam w miarę chuda pomimo tylu warstw ubrań.
    Na dole załorzyłam jeszcze grube i wysokie kozaki. Przyszli chłopcy.
 - Gdzie się wybierasz? - zapytał Liam na wejściu.
 - Do lekarza.
 - Zawiozę cię. - zaoferował się loczek.
      Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu. Wsiadłam do auta. Harry włączył ogrzewanie w samochodzie i wyjechaliśmy z garażu.
 - Co chciał Paul? - zapytałam.
 - Podpisaliśmy kontrakt z Hollisterem. W lecie mamy nosić ich ciuchy. - oznajmił.
 - Ale czad, lubię tą firmę.
 - Ja też.
     Potem słuchaliśmy radia i o mało nie usnęłam.
      W szpitalu zarejestrowałam się i podeszliśmy do poczekalni. Oczywiście Harry miał czapkę i okulary. Wtuliłam się w Hazzę i zamknęłam oczy. Po pół godziny czekania weszłam do gabinetu lekarza.


                                                                                                                                                                        

Ostatnio mam mało czasu żeby pisać.  
Postaram się dodawać rozdziały w miarę możliwości. 
Serdecznie zapraszam również na mojego drugiego bloga o 1D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz