- E tam. - zaczęłam grać skromną.
- A zagrała byś dal mnie na występie.
- Z jakiej racji? Jeździsz po mnie cały rok a teraz prosisz żebym dla ciebie zagrała na występie, bądź poważna.
- Jestem, to dla szkoły. Konkurs dzieli się na dwie konkurencje: taniec i muzyka. Gdy muzyka jest nagrana w sensie z płyty, lecą punkty, układ zaciągnięty z internetu, lecą punkty. W przypadku muzyki gdy śpiewasz z podkładem oryginalnym a nie zagranym przez ciebie lecą punkty. Potem wszystko się sumuje i wychodzi ci wynik dla szkoły, więc jeśli byś dla mnie zagrała, szkoła miałaby szansę, na pierwsze miejsce.
- Mi się w ogóle nie che w tym brać udziału, dla mnie śpiewanie to pestka, tak jak granie na instrumentach, ja na prawdę nie muszę niczego nikomu udowadniać.- powiedziałam sceptycznie.
- Mówisz?
- A nie słychać?
- Przepraszam i proszę. - powiedziała.
- No blisko już ale nadal daleko. Po pierwsze co zaśpiewam, po drugie na czym zagram, bo mam do dyspozycji jeszcze fortepian i gitarę. Do tego jak się ubiorę.
- Znasz They don't know about us?
- Znam.
- No to, to. Na fortepianie, i na wybranie stroju masz trochę czasu. A ja bym też chciała poćwiczyć.
Zorientowałam się, ze dość długo idziemy razem i wylądowałam o domem.
- Dobra wchodzimy. - oznajmiłam.
Podczas próby zdecydowałam że zaśpiewam "Beng, Beng, Beng" Seleny Gomez
Doskonale wiedziałam, że chłopców nie ma więc nie było problemów. Zagrałam kilka razy dla dziewczyny i oglądnęłyśmy wywiad z chłopakami w telewizji. Potem ją wygoniłam i poszłam spać.
Obudził mnie chłód. Było dość zimno. Podniosłam głowę i zlokalizowałam powód wiatru. Okno było otwarte. Tylko kto je otworzył?
Szybko je zamknęłam i z powrotem położyłam się spać.
Głowa strasznie mnie bolała. Nie miałam siły otworzyć, oczu. Przeszedł mnie dreszcz. Usłyszałam zgrzyt zamka. Mo któż inny jak nie chłopcy.
- Wow. Nieźle tu wywietrzyła. - zawołał Zayn.
- No trochę tu chłodnawo. - dodał Niall.
Ktoś wszedł do salonu.
- Liam! - zawołał Lou. - Bo ona jest rozpalona.
Tja, nawet mnie nie dotknął.
Po chwili ktoś dotknął mojego czoła a mnie przeszły dreszcze.
- Harry zanieś ją do sypialni a ja za chwilę przyniosę leki. - powiedział Liam.
Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Pocałował mnie w czoło.
- Księżniczko wstawaj, trzeba cię leczyć.
- No na głowę. - jęknęłam.
- Mimo, że chora to jeszcze ma humor. - zaśmiał się.
- Alice, musisz to połknąć. - poprosił Liam, wchodząc do mojego pokój.
- No spoko. - powiedziałam i połknęłam leki. - Dobranoc pożyczyłam wszystkim.
*.*.*
Rano nie czułam się lepiej. Dalej było mi słabo i bolała mnie głowa. Ubrałam na siebie gruby szlafrok i niebieskie puchate kapcie. Zeszłam powoli na dół i usiadłam przy stole.
Wszyscy już na mnie czekali.
- Jak się czujesz? - zapytali chórem.
- Makabrycznie. - powiedziałam opierając czoło o blat stołu.
- Tak też wyglądasz. - oznajmił Zayn.
Liam (normalnie jak ojciec) podsunął mi jedzenie pod nos. Spojrzałam na jajecznicę krzywo. Na widok jakiegokolwiek jedzenia miałam odruch wymiotny. Podałam ją Niallowi. Blondynowi zaświeciły się oczy.
- Dzięki ! - krzyknął i zabrał się za jedzenie.
- Smacznego. - powiedziałam i poszłam do salonu. Zakopałam się w poduszkach i kocu.
Do salonu wkroczył Liam i Harry. Dostałam na tac leki i wodę.
- Która godzina? - zapytałam.
- Siódma. - odpowiedział Harry.
Wstałam powili. Wypiłam wszystkie leki.
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Liam.
- Do szkoły. - co ja wygaduje.
- Cyba zgłupiałaś. - Zagrzmiał tata. - Pokój albo kanapa.
Opadłam na kanapę i wróciłam pod poduszki. Pociągnęłam nosem. Zatkany.
Chłopcy naznosili mi różnych rzeczy: przeciw bólowe, termometr, chusteczki, krople do nosa, telefon.
- My wychodzimy, bo Paul coś chce - oznajmił Harry. - Słyszysz?
- Dobranoc. - palnęłam.
- Cześć. - pożegnali mnie chłopcy i zostawali mnie samą.
Cały dzień trułam sobie nos kroplami próbując go odetkać. Nic nie dało. Praktycznie cały salon zawaliłam chusteczkami.
W końcu dałam sobie siana z nosem. Napisałam do Harrego.
A: O której wracacie?
H: O 17, coś się stało?
A: Nic :) Po prostu chciałam wiedzieć.
H: Odpoczywaj.
A: Będę, cześć.
H : Cześć.
Popatrzyłam na zegarek. 16:30. Wstałam z kanapy i poszłam się grubo ubrać. Getry, jeansy, podkoszulek, bluza, czapka, szalik rękawiczki, gruba kurtka. Wyglądałam w miarę chuda pomimo tylu warstw ubrań.
Na dole załorzyłam jeszcze grube i wysokie kozaki. Przyszli chłopcy.
- Gdzie się wybierasz? - zapytał Liam na wejściu.
- Do lekarza.
- Zawiozę cię. - zaoferował się loczek.
Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu. Wsiadłam do auta. Harry włączył ogrzewanie w samochodzie i wyjechaliśmy z garażu.
- Co chciał Paul? - zapytałam.
- Podpisaliśmy kontrakt z Hollisterem. W lecie mamy nosić ich ciuchy. - oznajmił.
- Ale czad, lubię tą firmę.
- Ja też.
Potem słuchaliśmy radia i o mało nie usnęłam.
W szpitalu zarejestrowałam się i podeszliśmy do poczekalni. Oczywiście Harry miał czapkę i okulary. Wtuliłam się w Hazzę i zamknęłam oczy. Po pół godziny czekania weszłam do gabinetu lekarza.
Ostatnio mam mało czasu żeby pisać.
Postaram się dodawać rozdziały w miarę możliwości.
Serdecznie zapraszam również na mojego drugiego bloga o 1D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz