środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 22

   Okazało się, że mam jakiegoś wirusa. Dostałam antybiotyk, coś na gardło i do nosa i kazano mi leżeć przez tydzień w domu.
    Ja zostałam w samochodzie Hazzy, kiedy Harry kupował leki.  Dostałam sms od Megan.
M: Przynieść Ci książki, czy skserować?
A: Przynieść kserówki, nudzi mi się :(
M: O której?
    Do samochodu wsiał Harry/ Podał mi siatkę z lekami.
 - Mamy o 19 wywiad w telewizji, zostajesz sama.
 - Zaproszę Megi. Ma przynieść mi książki.
 - Okey.
A: Przyjedź o 19:10, tylko zarzyj coś na odporność.
M : Spoko. Do zoba.
A : Do zoba.
  Dojechaliśmy do domu. Przy Liam'ie i Harrym musiałam zażyć leki.  Normalnie traktują mnie jak jajko.
  Położyłam się na kanapie i przykryłam kocem. Tuż przed wyjściem przyszedł do mnie Harry.
 - Masz wyzdrowieć. - powiedział i pocałował mnie w czoło. - Cześć.
 - Bajo.
  Po kilku minutach przyszła Megie z torbą i kserówkami.
  Leniwie poszłam po skrzypce. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie.
 - Zagram ci tylko raz. Musisz coś ćwiczyć - oznajmiłam.
 - Spoko.
     Dotknęłam smyczkiem strun i zaczęłam grać. Zagrałam cały utwór i odłożyłam instrument. Usiadłam na kanapie koło Megan. Dziewczyna wyciągnęła kserówki.
 - Tu jest biologi, chemia, fizyka, historia. - podała mi kserówki. - Tu masz materiały od Max'a. Zapisał ci wszystkie sprawdziany, które będą za tydzień.
      Przejrzałam kartkę. Dużo tego było. Cztery sprawdziany, trzy kartkówki, i podobno trzy powtórki na których pytają na ocenę.
 - Oglądamy coś? - zapytałam.
 - Wywiad z 1D, jest na jednej ze stacji muzycznych.
    Włączyłam TV i poszukałam tego programu. Znalazłam i na ekranie pojawił się Harry i Zayn.
 - Wiele fanek zastanawia się czy macie swoją miłość. Zayn? - zapytała reporterka.
- Każdy chyba wie, ze chodzę z Perrie, jestem z nią naprawdę szczęśliwy. - uśmiechnął się.
 -  A ty Harry? W lecie można było cię spotkać w towarzystwie pięknej brunetki. Fani nazwali was "Summer Love".
 - Z tą ową tajemniczą brunetką chodzę. - zaśmiał się.
 - Można poznać jej imię? - zapytała prowadząca.
 -  Nie  - odpowiedział prosto z mostu.
 - Jezu ta brunetka to ma szczęście. Taki chłopak to marzenie. - westchnęła Meg. - A Styles jest sexy.
 - Ty w ogóle go nie znasz i uważasz że to marzenie? Gdzie w tym sens. - zapytałam.
 - Oj tam. - powiedziała i gapiła się dalej w telewizor.
    Po pół godziny chłopcy skończyli wywiad a ja wygoniłam Meg z domu.
    Po piętnastu minutach do domu wpadł zespół. Oberwała mi się za to że grałam na skrzypcach, a raczej za to że ruszyłam się z sofy. Według Liam'a i Harrego, nie powinnam w ogóle się ruszać z kanapy. i powinnam wypoczywać.
    Podczas ich długiego wykładu zachowałam się jak typowa gówniara. Wstałam z kanapy i wyminęłam ich kierując się do pokoju. Położyłam się spać.
    W nocy ktoś mnie obudził i kazał zażyć leki. Zrobiło mi się zimno, a potem usnęłam

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 21

 - Wow. - wydobyło się z jej ust.
 - E tam. - zaczęłam grać skromną.
 - A zagrała byś dal mnie na występie.
 - Z jakiej racji? Jeździsz po mnie cały rok a teraz prosisz żebym dla ciebie zagrała na występie, bądź poważna.
 - Jestem, to dla szkoły. Konkurs dzieli się na dwie konkurencje: taniec i muzyka. Gdy muzyka jest nagrana w sensie z płyty, lecą punkty, układ zaciągnięty z internetu, lecą punkty. W przypadku muzyki gdy śpiewasz z podkładem oryginalnym a nie zagranym przez ciebie lecą punkty. Potem wszystko się sumuje i wychodzi ci wynik dla szkoły, więc jeśli byś dla mnie zagrała, szkoła miałaby szansę, na pierwsze miejsce.
 - Mi się w ogóle nie che w tym brać udziału, dla mnie śpiewanie to pestka, tak jak granie na instrumentach, ja na prawdę nie muszę niczego nikomu udowadniać.- powiedziałam sceptycznie.
 - Mówisz?
 - A nie słychać?
 - Przepraszam i proszę. - powiedziała.
 - No blisko już ale nadal daleko. Po pierwsze co zaśpiewam, po drugie na czym zagram, bo mam do dyspozycji jeszcze fortepian i gitarę. Do tego jak się ubiorę.
 - Znasz They don't know about us?
 - Znam.
 - No to, to. Na fortepianie, i na wybranie stroju masz trochę czasu. A ja bym też chciała poćwiczyć.
        Zorientowałam się, ze dość długo idziemy razem i wylądowałam o domem.
 - Dobra wchodzimy. - oznajmiłam.
        Podczas próby zdecydowałam że zaśpiewam "Beng, Beng, Beng" Seleny Gomez 
          Doskonale wiedziałam, że chłopców nie ma więc nie było problemów. Zagrałam kilka razy dla dziewczyny i oglądnęłyśmy wywiad z chłopakami w telewizji. Potem ją wygoniłam i poszłam spać.

     Obudził mnie chłód. Było dość zimno. Podniosłam głowę i zlokalizowałam powód wiatru. Okno było otwarte. Tylko kto je otworzył?
     Szybko je zamknęłam i z powrotem położyłam się spać.

     Głowa strasznie mnie bolała. Nie miałam siły otworzyć, oczu. Przeszedł mnie dreszcz. Usłyszałam zgrzyt zamka. Mo któż inny jak nie chłopcy.
 - Wow. Nieźle tu wywietrzyła. - zawołał Zayn.
 - No trochę tu chłodnawo. - dodał Niall.
        Ktoś wszedł do salonu.
 - Liam! - zawołał Lou. - Bo ona jest rozpalona.
     Tja, nawet mnie nie dotknął.
    Po chwili ktoś dotknął mojego czoła a mnie przeszły dreszcze.
- Harry zanieś ją do sypialni a ja za chwilę przyniosę leki. - powiedział Liam.
       Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Pocałował mnie w czoło.
 - Księżniczko wstawaj, trzeba cię leczyć.
 - No na głowę. - jęknęłam.
 - Mimo, że chora to jeszcze ma humor. - zaśmiał się.
 - Alice, musisz to połknąć. - poprosił Liam, wchodząc do mojego pokój.
 - No spoko. - powiedziałam i połknęłam leki. - Dobranoc pożyczyłam wszystkim.

*.*.*

    Rano nie czułam się lepiej. Dalej było mi słabo i bolała mnie głowa. Ubrałam na siebie gruby szlafrok i niebieskie puchate kapcie. Zeszłam powoli na dół i usiadłam przy stole.
    Wszyscy już na mnie czekali.
 - Jak się czujesz? - zapytali chórem.
 - Makabrycznie. - powiedziałam opierając czoło o blat stołu.
 - Tak też wyglądasz. - oznajmił Zayn.
       Liam (normalnie jak ojciec) podsunął mi jedzenie pod nos. Spojrzałam na jajecznicę krzywo. Na widok jakiegokolwiek jedzenia miałam odruch wymiotny.  Podałam ją Niallowi. Blondynowi zaświeciły się oczy.
 - Dzięki ! - krzyknął i zabrał się za jedzenie.
 - Smacznego. - powiedziałam i poszłam do salonu. Zakopałam się w poduszkach i kocu.
      Do salonu wkroczył Liam i Harry. Dostałam na tac leki i wodę.
 - Która godzina? - zapytałam.
 - Siódma. - odpowiedział Harry.
     Wstałam powili. Wypiłam wszystkie leki.
 - A ty gdzie się wybierasz? - zapytał Liam.
 - Do szkoły. - co ja wygaduje.
 - Cyba zgłupiałaś. - Zagrzmiał tata. - Pokój albo kanapa.
       Opadłam na kanapę i wróciłam pod poduszki. Pociągnęłam nosem. Zatkany.
       Chłopcy naznosili mi różnych rzeczy: przeciw bólowe, termometr, chusteczki, krople do nosa, telefon.
 - My wychodzimy, bo Paul coś chce - oznajmił Harry. - Słyszysz?
- Dobranoc. - palnęłam.
 - Cześć. - pożegnali mnie chłopcy i zostawali mnie samą.
         Cały dzień trułam sobie nos kroplami próbując go odetkać. Nic nie dało. Praktycznie cały salon zawaliłam chusteczkami.
       W końcu dałam sobie siana z nosem. Napisałam do Harrego.
 A: O której wracacie?
 H: O 17, coś się stało?
 A: Nic :) Po prostu chciałam wiedzieć.
 H: Odpoczywaj.
 A: Będę, cześć.
 H : Cześć.
      Popatrzyłam na zegarek. 16:30. Wstałam z kanapy i poszłam się grubo ubrać. Getry, jeansy, podkoszulek, bluza, czapka, szalik rękawiczki, gruba kurtka. Wyglądałam w miarę chuda pomimo tylu warstw ubrań.
    Na dole załorzyłam jeszcze grube i wysokie kozaki. Przyszli chłopcy.
 - Gdzie się wybierasz? - zapytał Liam na wejściu.
 - Do lekarza.
 - Zawiozę cię. - zaoferował się loczek.
      Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu. Wsiadłam do auta. Harry włączył ogrzewanie w samochodzie i wyjechaliśmy z garażu.
 - Co chciał Paul? - zapytałam.
 - Podpisaliśmy kontrakt z Hollisterem. W lecie mamy nosić ich ciuchy. - oznajmił.
 - Ale czad, lubię tą firmę.
 - Ja też.
     Potem słuchaliśmy radia i o mało nie usnęłam.
      W szpitalu zarejestrowałam się i podeszliśmy do poczekalni. Oczywiście Harry miał czapkę i okulary. Wtuliłam się w Hazzę i zamknęłam oczy. Po pół godziny czekania weszłam do gabinetu lekarza.


                                                                                                                                                                        

Ostatnio mam mało czasu żeby pisać.  
Postaram się dodawać rozdziały w miarę możliwości. 
Serdecznie zapraszam również na mojego drugiego bloga o 1D

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 20

*/ 1 Luty /*

    Od samego rana mamy w domu urwanie głowy. Jak ja nie cierpię takich dni. Moi przyjaciele najgorszą robotę zwalili na mnie. Jest pierwszy luty. Loczek ma już 20 lat*. Ustaliliśmy wspólnie z resztą zespołu, Perrie i Dan, ze zrobimy mu imprezkę w naszym gronie w ogrodzie.
     Ja, jako, że jestem z niem, mam go odciągnąć od domu. Cały dzień  na bieżąco wymyślam mu zajęcia poza domem. Poświęciłam się i wzięłam go do parku linowego. Dla mnie o nie lada wyczyn. Mam lęk wysokości, zajebiście. Potem było, kino, paintball. Gdy już na prawdę kończyły mi się pomysły wynudziłam go, żebyśmy poszli na zakupy.
     Ja robiłam to tak wolno, że nie zdziwię się jak Loczek mi powie, że umiera z nudów.
 - Gotowa, zęby się pokazać.
 - Jest za mała. - skłamałam - przynieś o rozmiar większą.
     Usłyszałam, że loczek odchodzi. Wyjęłam telefon.
 A: Ile jeszcze, pomysły mi się kończą.
 D: Moment, pół godziny, a jak będzie wcześniej to dam znać.
 A: Danniele!!!
 D: Dobra podkręcimy tępo
 A: Dziękuję.
       Harry właśnie przyniósł mi tę sukienkę. Przymierzyłam ją, żeby nie było. 
 - Ta mniejsza, jest lepsza. - powiedziałam. Szybko się przebrałam. 
 - Mogę zobaczyć? - zapytał Harry.  
 - Niech ci będzie.
     Wyszłam z przebieralni. Loczka, aż zatkało. 
 - Jest źle, wiedziałam. - jęknęłam . 
 - Co ty gadasz, jesteś piękna, - oburzył się Harry. - A ta sukienka podkreśla twoje oczy. 
 - Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Bierzemy?
 - Jest najładniejsza z tych co pokazywałaś. - oznajmił. 
 - To w niej wyjdę. - oznajmiłam. 
 - Jestem za. - uśmiechnął się. 
       Zapłaciliśmy, i kobieta przy kasie, od razu oderwała metkę.Zadowolona wyszłam ze sklepu.  
 - To jeszcze buty. - oznajmiłam .
 - Co?!
 - No wiesz,  mam adidasy na nogach. - przypomniałam i pociągnęłam go w stronę najbliższego sklepy z butami. 
     Wybrałam białe szpilki. Wynudziłam go, żebyśmy poszli jeszcze do drogerii, bo muszę kupić sobie kolczyki. 
    W tym sklepie dostałam sms od Dan.
D: Możecie wracać. 
A: Nareszcie, będziemy za pięć minut. 
  - Z kim piszesz? - zapytał. 
 - Dan mówi, żebyśmy wracali, Niall zjadł przeterminowany jogurt.  
 - Czego on jeszcze nie jadł. 
 - Człowieka - rzuciłam i pociągnęłam chłopaka do samochodu. 
    Harry prowadził a ja siadłam z tyłu. Schowałam się za siedzeniem i nałożyłam sobie błyszczyk i tusz do rzęs. 
 - Co robisz? - zapytał. 
 - Em... nic. - powiedziałam i podniosłam się z siedzenia. 
     Dojechaliśmy do domu. Loczek zaparkował a ja pociągnęłam go do ogrodu. Musiałam przyznać że się spisali. Wszędzie były balony, świeczki były poustawiane zamiast lamp a na drzewach były lampiony. 
     Wszyscy wyskoczyli ze swoich kryjówek krzycząc niespodzianka. Z domu wyszła Perrie z tortem i Dan niosąca moje skrzypce. Szybko je zabrałam i zaczęłam grać "Happy birthday". Harry zaskoczony zdmuchnął świeczki. 
 - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!- krzyknęliśmy równo. 
      Już chciałam kroić tort, kiedy nasz geniusz, Zayn zanurzył rękę w torcie i to co chwycił, cisnął Harremu w twarz. Oczywiście, skończyło się wojną na żarcie, ucierpiała na tym moja śliczna sukienka. Gdy okładałam się z Louisem ciastem, wlecieliśmy do basenu i rozmazał mi się tusz. Zabawa była fantastyczna. Potem wszyscy oglądaliśmy film.
     Gdy wszyscy rozeszli się do pokojów, ja stałam z Harrym, po drzwiami do mojego pokoju.
 - Chciało ci się?
 - Ale co?
 - Cały dzień trzymać mnie od domu. - powiedział.
 - Ktoś musiał to zrobić.
     Chłopka oparł mnie o drzwi i pocałował. Odpowiedziałam Znaleźliśmy się na moim łóżku. Dość długo się całowaliśmy. Harry podwinął mi sukienkę.
 - Nic z tego, skarbie. - zniweczyłam plany Stylesa.
 - Dlaczego? - zapytał między pocałunkami.
 - Mam miesiączkę. - oznajmiłam i chłopaka w momencie zatkało.
 - Żartujesz prawda? - zapytał.
 - No nie.
 - Ja to mam pecha - powiedział.
 - Przeżyjesz.
 - Idziemy spać?
 - Tak, tylko musisz, wyjść. - oznajmiłam.
 - Wyganiasz mnie?
 - Tak. - powiedziałam i wypchałam chłopaka za drzwi.
       Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w luźnego koka. Założyłam swoją piżamę. Wbiłam sobie strzykawkę w brzuch i w tym momencie do pokoju wpadł Hazza.
      Nigdy nie widział jak to robię, więc o mało oczy nie wyszły mu z orbity. Od razu wycofał się z mojego pokoju i zamknął drzwi. Szybko, wyjęłam igłę z brzucha i po cichu przemknęłam do pokoju Stylesa. Położyłam się u jego boku.
 - Co ty tu robisz księżniczko? - zapytał loczek.
 - Testuję twoje łóżko. - oznajmiłam.
 - No chyba że tak. - zaśmiał się.
            Wtuliłam się w niego i zasnęliśmy.
            Otworzyłam lekko oczy. Popatrzyłam na zegarek. 7.30.
 - 7.30!-  krzyknęłam i wyskoczyłam z łóżka.
     W biegu uczesałam włosy i ubrałam się. Zakładając buty myłam zęby. Zbiegłam z plecakiem  na dół i pobiegłam do kuchni. Chwyciłam jabłko i do kuchni wszedł zaspany Loczek.
 - Gdzie ty idziesz? -zapytał.
 - Szkoła. - powiedziałam i w przelocie pocałowałam go w policzek.
     Wybiegłam z domu i wskoczyłam do dobrze znanemu mi porche.
 - Jej, nigdy się nie przyzwyczaję, że mieszkasz w takim giga domu. - powiedziała Cami.
 - Cześć Alice, miło mi cię widzieć. - powiedziałam z sarkiem.
 - Oj tam.
          Gdy dojechałyśmy, musiałam zahaczyć o moją szafkę. Wyciągnęłam z niej francuski i pobiegłam do klasy. Na moje nieszczęście spotkałam na mojej drodze Megan, szkolną lafiryndę.
 - Uwaga pod nogi, lebioda idzie. - powiedziała do szkoły.
 - Ma blond włosy i stoi przed wami. - rzuciłam.
 - Bezguście. - syknęła
 - Zgaduje że lalunia idzie na koncert 1D, pewnie niek tnie przyjdzie na koncert, bo twoja obecność obniży notowania koncertu, ojejku. - powiedziałam słodkim głosikiem.
 - Właśnie w ręcz przeciwnie.
 - Nie wydaje mi się.
 - Będzie na pierwszym miejscu koncertów, wszech czasów.
 - Raczej na pierwszym od tyłu. - zaśmiałam się i weszłam do klasy.
      Wszystkie lekce przeleciały w miarę dobrze. Na muzyce grałam na skrzypcach. Panie powiedziała ze zapisze mnie do konkursu, taneczno-muzycznego. Powiedziała mi ze Megan bierze w nim udział i mnie poprowadzi, tylko że ona tańczy.
 - Czekaj. - zawołała Megan, gdy nikogo nie było w klasie. - Umiesz zagrać coś szybkiego?
       Zagrałam "On the Flor" Jennifer Lopez . Dziewczynę zatkało. 














*To jest moja chora wyobraźnia żeby nie było, wiem że ma 19 lat więc proszę nie hejtować
(tyczy się moich znajomych)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 19

    Stałam w ciemnym tunelu. Byłam zdezorientowana. Co się dzieje, gdzie jestem? Takie pytania szalał mi po głowie. Dużo czasu minęło za nim zorientowałam się , gdzie jestem. Stałam przed strasznym wyborem. Po jednej stronie mogłam dołączyć do moich zmarłych rodziców, po drugiej mogłabym dalej żyć beztrosko z moimi przyjaciółmi. Przecież na ziemi są osoby które kocham, przyjaciele, przybrana rodzina. Z białej strony tunelu wyszli moi biologiczni rodzice. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Wybaczcie. - szepnęłam i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku.

Obudziło mnie wnerwiające pikanie. Za jakie grzechy, takie rzeczy mi się przydarzają?Co ja takiego co Znowu w szpitalu tylko, teraz dlaczego? To chyba coś poważnego.
   Otworzyłam powoli oczy. Zobaczyłam Danniele, która robiła coś na telefonie. Podniosła głowę z nad głową małego ekraniku. Kiedy zobaczyła, ze mam otwarte oczy, podniosła się z krzesła i wybiegła z pokoju. Po chwili wróciła z lekarzem.
 - Notowania si poprawiły, już niema zagrożenia życia, kilka dni poleży pani na obserwacji i myślę, że dostanie pani wypis. - powiedział doktor patrząc na moją kartę. - Zaraz przyjdzie pielęgniarka zmienić Ci opatrunki. - uśmiechnął się.
    Kiwnęłam głową. Dan podała mi szklankę wody. Wypiłam wszytko duszkiem.
 - Powiedz, ze chłopcy nie wiedzą. - jęknęłam.
 - Tylko Liam. - powiedziała.
 - O Boże.
 - Nie powiedział Harremu, przez cały tydzień wywijałam z Liam'em numery Styles'owi żeby nie poprosił cię do słuchawki... - powiedziała.
 - Czekaj ile? Tydzień  byłam w śpiączce? - zapytałam zdumiona.
 - Tak.
 - O Boże. - westchnęłam.
      Do pomieszczenia zamaszystym krokiem weszła pielęgniarka. Ściągnęła stare bandaże i ujrzałam obleśną bliznę.Ciągnęła się przez całe zgięcie w łokciu. Odwróciłam głowę żeby nie patrzeć. Kiedy pani oznajmiła, że skończyła zadzwonił mój telefon. Popatrzyłam na telefon.
 - Szlag!- zaklęłam kiedy do sali weszła  Danniele.
 - Co jest? - zapytała podbiegając do mojego łóżka.
    Pokazałam jej ekranik telefonu. Oczy o mało nie wyszły jej z orbity.
 - Halo? - zapytałam słodkim głosem jakby nic się nie stało.
 - Hejka Al, tutaj Harry jedziemy do domu jak jesteś na mieście możemy cię podwieźć.
 - Nie nie trzeba, jestem w szpitalu, co roczne badanie hemofilii. - skałamałam.
 - Przyjechać po ciebie? -  zapytał.
 - Jak chcecie.
 - Będziemy za piętnaście minut. - oznajmił.
 - Pa. Kocham cię. - powiedziałam załamanym głosem.
 - Ja ciebie też. - powiedział i rozłączył się.
       Popatrzyłam na Dan. Ta zrobiła facepalma.
 - Ja idę do bufetu. - oznajmiła i wyszła z pomieszczenia.
         Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam ręce i przepłukałam twarz gdy do łazienki jak z procy wleciała Dan. Oczy miały jej zaraz jej wyjść z oczodołów.
 - Ej, co jest? - zapytałam.
 - Chłopcy weszli właśnie do szpitala i mnie widzieli. - pisnęła.
 - Co?! przecież... - nie dokończyłam bo zakryła mi dłonią usta.
      Usłyszałyśmy stuk butów. Dan odsunęła rękę z mojej twarzy. Wyciszyłam szybko telefon, lecz po chwili namysłu wyjęłam baterię. Chłopcy nie mieli zamiaru najwyraźniej ruszyć się z  pokoju. Dan wzięła telefon i napisała do Liam'a ,że jesteśmy w bufecie. Chłopcy wyszli z pokoju.
 Co za lebiody - przeszło mi przez myśli.
   Wyszłyśmy z łazienki. Wskoczyłam do łóżka i zawołałam pielęgniarkę. Poskarżyłam się na ból prawej ręki. Kobieta podała mi mocne leki przeciw bólowe i położyłam się spać.

    Gdy się obudziłam, zobaczyłam kogoś czubek nosa, mianowicie Harrego. Podniosłam wzrok i popatrzyłam mu w oczy. Uśmiechał się.
 - Nudzi Ci się? - zapytałam.
 - Tak. - odparł.
 - Widać. - odparłam. - Mam nadzieję, ze nikogo jeszcze nie pozwałeś.
    Zaśmiał się.
 - Nie.
 - Mam nadzieje, że nikogo nie pozwiesz. - powiedziałam poważnie.
 - E no - zaczął udawać. - Chciałem pozwać ... Kogo miałbym właściwie pozwać?
 - Szkołę.
 - To było w szkole?! - był zdumiony.
 - Generalnie to było ostatnie miejsce, które kojarzę. - wyznałam.
 - A mi powiedziano, że nabiłaś się na klamkę, i po utracie przytomności, wyniosła cię jakaś blondynka, powtarzającą, bez przerwy nazwę twojej choroby. - opowiedział.
 - Ups? Po za tym, co się w tedy działo.
 - Podobno ćwiczenia przeciw pożarowe. - westchnął.
 - Oj tam.
 - Oj tam? Mogłaś zginąć! - krzyknął.
 - Ale żyje, nie widzisz?
 - Widzę.
 - Przywieziecie mi naleśniki Zayn'a? - zapytałam.
 - Nie wiem.
 - Proszę.
 - Zayn'owi nie chce się ich robić.
     Odwróciłam się do Harrego plecami i zakryłam głowę kołdrą.
 - Alice?
 - Idź sobie, umieram, nie ma moich naleśników. - jęknęłam.
 - Dobra to sobie idę. - odparł, obojętnym tonem.
       Usłyszałam tupot butów i po chwili chłopaka nie było. Zdziwiona wygramoliła się z pod kołdry i usiadłam na łóżku.
 - Nie ma go, poszedł sobie. - powiedziałam cieniutkim głosem.
      Po chwili zobaczyłam jak Harry próbuję podglądnąć co robię. Chwyciłam poduszkę i cisnęłam nią w Styles'a.
 - Za co?!
 - Co całokształt. - oznajmiłam.
     Chłopak podszedł do mojego łóżka i wgramolił mi się pod kołdrę.
 - Harry!? - krzyknęłam.
 - Co ci nie pasuje?
       Zastanowiłam się.
 - Nie no właściwie to nic. - zauważyłam.
 - No to idziemy spać. - oznajmił i przytulił mnie.
     Popatrzyłam w jego oczy. Jak zwykle tańczyły tańczyły tam jego zielone iskierki.
 - Dobranoc.
 - Kolorowych koszmarów. - pożyczyłam i zamknęłam oczy.

- Awww, jak słodko. - usłyszałam Danniele.
- Styles jest pewnie w siódmym niebie. - powiedział Louis.
- Budzimy ich?
- Nie wiem.
- Jak myślicie, Al ma na sobie stanik? - zapytał Liam.
- Jest w piżamie geniuszu, - powiedziała ostra Dan. - oczywiście, że nie ma.
- Ej a jakby z ciągnąć z niej kołdrę? - zapytał Niall.
- Dobra zwalimy na Zayn.
 - Jest w bufecie, posłałem go, bo jestem głodny, - powiedział Niall.
        Gdybym nie udawała, że śpię to pewnie walnęłabym facepalma. Ktoś podszedł do łóżka i w tym momencie, Harry wciągnął nie pod kołdrę. Nie ma to jak wybawiciel. Otworzyłam lekko oczy. Harry przyglądał mi się uważnie.
 - Popsułeś zabawę. - krzyknął Louis. - Zayn to wymyślił.
     Bad boy właśnie wszedł do pomieszczenia.
 - Co ja? - zapytał a ja parsknęłam śmiechem.
 - Nie nic. - powiedział szybko Lou.
 - Kłamca! - krzyknęłam. - Chcieli cię wkopać, że ściągnąłeś ze mnie kołdrę.
 - Louis!!!
 - Zdrajca. - rzucił w moją stronę.

      W ciągu następnych dwóch tygodni zostałam wypisana ze szpitala. W domu zrobili mi imprezkę powitalną. Było, bardzo głośno, bardzo.

                                                                                                                                                                     
No i mamy ten 19 rozdział
Będę się starała dodawać co tydzień ale nic nie obiecuje.
 Czytasz = Komentujesz 
Komentujesz = Motywujesz
nawet nie wiecie jaką radość mi sprawiacie komentując posty ;D