środa, 21 sierpnia 2013

27. Zazwyczaj pokręceni bo to oni sprawiają że uczniowie dobrze się bawią

W moich oczach zatańczyły łzy. Wiadomość składała się z samych zdjęć Taylor Swift i Harrego z ostatnich kilku dni. Szybko odetchnęłam głęboko starając się nie rozpłakać. Carly mówiła że nie wolno mi płakać z powodu jakiegokolwiek chłopaka.  Wyciągnęłam Iphone’a i wybrałam numer do przyszywanej matki.
- Halo? – usłyszałam w słuchawce.
- Carly, mogę przyjechać do ciebie?
- Jasne, James pomyślał że będziemy mieć dla ciebie pokój jakby co. No ile?
- Czas nieokreślony sytuacja krytyczna. – mówiłam drżącym głosem.
- Harry…
- Tak. Będę za niedługo. – oznajmiłam.
- Dobra czekam.
                          Wzięłam torebkę z kilkoma ważnymi dokumentami i gitarę do ręki. Nałożyłam na siebie za dużą bluzę biologicznego ojca i wyszłam na pole. Pachniało wiosną. Ruszyłam przed siebie. Kiedy znalazłam się w centrum znalazłam pociąg jadący do Dover. Zapłaciłam za bilet, odnalazłam pociąg i przedział w którym siedziała kobieta wyglądająca na dwudziestopięcioleci latkę.
                          Zajęłam miejsce naprzeciwko niej koło okna. Uśmiechnęła się, chciałam się odwzajemnić uśmiech ale wyszedł pewnie grymas.
- Chłopak?
- Tak. Niestety.
- Zgaduję że zwiałaś do rodziców?
- A żeby pani wiedziała. – westchnęłam.
- Jakoś nie specjalnie się zapakowałaś, grasz?
- Na fortepianie, gitarze akustycznej, klasycznej, elektrycznej, skrzypcach pomimo tego że grając na gitarze nie wolno, śpiewam i jestem instruktorką zumby. – wyliczyłam.
- No nie źle. – uśmiechnęła się.
- Czasami to klątwa. – westchnęłam.
                          Pochyliła się i oparła łokcie o swoje kolana.
- Masz pracę?
- Nie.
- Nazywam się Alexis Jons. Jestem dyrektorką szkoły dla wybitnie utalentowanych. Potrzebujemy jednego nauczyciela a pani z tego co słyszę się nadaje. Pracują tam tylko młodzi ludzie. Zazwyczaj pokręceni bo to oni sprawiają że uczniowie dobrze się bawią.  Mamy chłopaka który jest miłośnikiem pircingu, dziewczynę która co miesiąc ma inny kolor włosów…
- Jeśli się zgodzę to laskę wytatuowaną w każdym możliwym miejscy, a jeśli pójdzie dobrze to będę miała kolejny tatuaż. – mruknęłam. – Dziękuję ale nie.
- Jak się namyślisz to masz adres szkoły. – podała mi wizytówkę. – Nauczycielka zumby? Brzmi jak wyzwanie. – uśmiechnęła się pod nosem.
                          Włożyłam słuchawki w uszy i puściłam muzykę na fulla. Po chwili odpłynęłam do krainy morfeusza.

***

                          Obudziłam się kiedy pociąg zatrzymał się w Dover. Wyskoczyłam z wagonu skierowałam się na postój taksówek. Wsiadłam do jednej i podałam adres Carly. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi i wybiegłam po schodkach na taras. Zapukałam i w drzwiach pojawiła się Carly. Bez słów rzuciłam jej się w ramiona. Pociągnęłam nosem. Usiadłyśmy w salonie. James był w pracy a Kira w szkole. Mama popatrzyła na mnie po czym mnie przytuliła a ja się popłakałam. Kiedy się już uspokoiłam usiadłam i chwyciłam kubek ciepłej herbaty.
- No co się stało? – zapytała Carly.
- Po egzaminie na instruktarz wróciłam do domu i nikogo nie było. Włączyłam komputer iznalazłammailazezdjęciamiztegomiesiącajakHarrytrzymazarękęTaylorSwiftijaksięcałują. – powiedziałam jednym tchem.
- Córcia przecież na pewno nie jest tak źle…
- Mamo…wszędzie trąbią o tym związku a ja nie wiedziałam bo mi powiedzieli że tabledoidy kłamią więc się odcięłam. Sprawdziłam to w necie. Wszędzie to nagłówki w stylu „Gdzie Summer Love” albo „Co z wakacyjną miłością”. Mam dość. – powiedziałam.
- Jakiś plan na tydzień? – zapytała mnie a i tak znała odpowiedź.
- Zapcham się lodami, zapuszczę w domu, potem zrobię sobie motyla na biodrze z racji takiej że cięcie się nie wchodzi w grę*, posiedzę dwa dni po użalam się nad sobą a następnie zatnę włosy postanawiając że jestem nową Alice, że mam chłopakó w dupie i pójdę do wymarzonej pracy zaoferowanej przez niejaką Alexis Jons. – wyliczyłam.
- To ja idę po lody. – karli rozczochrała mi włosy i poszła do kuchni a ja wybuchłam płaczem i włączyłam jakieś romansidło…

*/Narrator/*/Londyn/*

                          Chłopcy właśnie wrócili z plany do Best Song Ever. Zespół usiadł W salonie i puścił sobie jakiś film. Niall skołował popcorn i resztę żarcia z zamiarem zjedzenia wszystkiego sam więc Zayn postanowił przynieść picie i jedzenie dla pozostałych członków zespołu.
                          Robiło się co raz później. Około godziny ósmej Harry postanowił zadzwonić do Alice bo nie widział jej od powrotu do domu. Miał ochotę się do niej przytulić i powiedzieć jej jak mocno ją kocha. Dziewczyna nie odebrała.
- Moglibyście podzwonić po dziewczynach czy Alice nie jest u którejś z nich? – zapytał Styles.
- Jasne. – powiedzieli chórem i rozbiegli się po domu z zamiarem porozmawiania z ukochaną na osobności.
                          Harry tkwił w salonie razem z Niallem czekając na wieści. Po chwili do salonu wrócił Liam i pokiwał przecząco głową. Tak samo uczynił Zayn. Dopiero po piętnastu minutach pojawił się Louis z laptopem Alice w ręku.
- Harry gdziekolwiek jest twoja dziewczyna wątpię aby chciała się z tobą zobaczyć czy porozmawiać. – powiedział poważnym tonem po czym postawił na stole laptopa z wiadomością którą wcześniej otworzyła Alice.
                          Brunet w momencie zbladł.

*/Alice/*/Dover/*
                          Siedziałam w swoim pokoju na kanapie między poduszkami i kocami ubrana w długą bluzę i bardzo krótkie spodenki z wielkim pudełkiem lodów.  Jadłam je łyżką do zupy i oglądałam jakieś romansidła i beczałam jak nie normalna odkąd przyszłam do pokoju. Nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi tak że się wzdrygnęłam.
- Boże to jest jakieś chore, każdy chłopak to istny koszmar, z nimi nie da się żyć. A teraz mam problem czy mam wielbić One Direction czy wręcz znienawidzić, do tego najlepsza przyjaciół w szkole znalazła sobie chłopaka na bal a ja dalej jestem sama. Co za upokorzenie, iść samemu na bal. A do tego ta pieprzona wuefistka. Wiesz przecież że jestem świetna w biegach i dobrze gram w siatkę ale mam tróję, a dlaczego? Bo mi pieprzony okres wypada w dni kiedy mamy basen, noszę tampony ale przezorny zawsze ubezpieczony co nie? Wolę nie pływać. Do tego ta suka Samata Joson, pusta blondyna z mózgiem na spółę ze swoją przyjaciółką, naśmiewają się z każdej osoby, no tylko nie z jej chłopaka Max’a który jest naprawdę miły. Rozmawiałam z nim kilka razy ale niestety wcinała nam się Samanta z wymówką że musi go gdzieś porwać. A tak w ogóle zastanawiam się czy nie zostać lesbijką, mam dość płci przeciwnej to gnoje i tyle. Dobra dość o mnie. Co u ciebie siostra? – zapytała Kira kiedy ja robiłam na nią wielkie oczy. W życiu tyle nie gadała. No ale w sumie nie widziałam się z nią kawał czasu. Chyba wydoroślała. Uśmiechnęłam się.
- Mało ciekawie. – powiedziałam.
                          Blondynka usiadła koło mnie i mnie przytuliła. Zaczęła mną kołysać.
- Jesteś dopiero na etapie lodów? Nie myślałaś aby to przyśpieszyć?
- Słuchaj znajdź chłopaka bądź z nim szczęśliwa a potem dowiedz się z drugiego źródła że cię zdradzał i postaraj się nie popłakać to pogadamy. – wypłakałam.
- Dobra wolę nie próbować. – pokiwała głową. – Mogę lody?
                          Wpakowałam jej łyżkę do ust. Uśmiechnęła się. Wzięła sobie jeszcze jedną porcję i oddała mi łyżkę.
- Dobre. – powiedziała. – Straciattella?
- Mhm, a potem zjem tiramisu. – powiedziałam po czym wpakowała sobie łyżkę do ust. –Tp takie niesprawiedliwe! – rozpłakałam się a siostra mnie przytuliła.
            Dziewczyna obiecała mi że jutro nie pójdzie do szkoły, i pomyśli na moim tatuażem. Oglądałyśmy film na rozłożonej kanapie i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz