W
moich oczach zatańczyły łzy. Wiadomość składała się z samych zdjęć Taylor Swift
i Harrego z ostatnich kilku dni. Szybko odetchnęłam głęboko starając się nie
rozpłakać. Carly mówiła że nie wolno mi płakać z powodu jakiegokolwiek
chłopaka. Wyciągnęłam Iphone’a i
wybrałam numer do przyszywanej matki.
-
Halo? – usłyszałam w słuchawce.
-
Carly, mogę przyjechać do ciebie?
-
Jasne, James pomyślał że będziemy mieć dla ciebie pokój jakby co. No ile?
-
Czas nieokreślony sytuacja krytyczna. – mówiłam drżącym głosem.
-
Harry…
-
Tak. Będę za niedługo. – oznajmiłam.
-
Dobra czekam.
Wzięłam torebkę z
kilkoma ważnymi dokumentami i gitarę do ręki. Nałożyłam na siebie za dużą bluzę
biologicznego ojca i wyszłam na pole. Pachniało wiosną. Ruszyłam przed siebie.
Kiedy znalazłam się w centrum znalazłam pociąg jadący do Dover. Zapłaciłam za
bilet, odnalazłam pociąg i przedział w którym siedziała kobieta wyglądająca na
dwudziestopięcioleci latkę.
Zajęłam miejsce
naprzeciwko niej koło okna. Uśmiechnęła się, chciałam się odwzajemnić uśmiech
ale wyszedł pewnie grymas.
-
Chłopak?
-
Tak. Niestety.
-
Zgaduję że zwiałaś do rodziców?
-
A żeby pani wiedziała. – westchnęłam.
-
Jakoś nie specjalnie się zapakowałaś, grasz?
-
Na fortepianie, gitarze akustycznej, klasycznej, elektrycznej, skrzypcach
pomimo tego że grając na gitarze nie wolno, śpiewam i jestem instruktorką
zumby. – wyliczyłam.
-
No nie źle. – uśmiechnęła się.
-
Czasami to klątwa. – westchnęłam.
Pochyliła się i oparła
łokcie o swoje kolana.
-
Masz pracę?
-
Nie.
-
Nazywam się Alexis Jons. Jestem dyrektorką szkoły dla wybitnie utalentowanych.
Potrzebujemy jednego nauczyciela a pani z tego co słyszę się nadaje. Pracują
tam tylko młodzi ludzie. Zazwyczaj pokręceni bo to oni sprawiają że uczniowie
dobrze się bawią. Mamy chłopaka który
jest miłośnikiem pircingu, dziewczynę która co miesiąc ma inny kolor włosów…
-
Jeśli się zgodzę to laskę wytatuowaną w każdym możliwym miejscy, a jeśli
pójdzie dobrze to będę miała kolejny tatuaż. – mruknęłam. – Dziękuję ale nie.
-
Jak się namyślisz to masz adres szkoły. – podała mi wizytówkę. – Nauczycielka
zumby? Brzmi jak wyzwanie. – uśmiechnęła się pod nosem.
Włożyłam słuchawki w
uszy i puściłam muzykę na fulla. Po chwili odpłynęłam do krainy morfeusza.
***
Obudziłam się kiedy
pociąg zatrzymał się w Dover. Wyskoczyłam z wagonu skierowałam się na postój
taksówek. Wsiadłam do jednej i podałam adres Carly. Po piętnastu minutach byłam
na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi i wybiegłam po schodkach na taras. Zapukałam
i w drzwiach pojawiła się Carly. Bez słów rzuciłam jej się w ramiona.
Pociągnęłam nosem. Usiadłyśmy w salonie. James był w pracy a Kira w szkole.
Mama popatrzyła na mnie po czym mnie przytuliła a ja się popłakałam. Kiedy się
już uspokoiłam usiadłam i chwyciłam kubek ciepłej herbaty.
-
No co się stało? – zapytała Carly.
-
Po egzaminie na instruktarz wróciłam do domu i nikogo nie było. Włączyłam
komputer
iznalazłammailazezdjęciamiztegomiesiącajakHarrytrzymazarękęTaylorSwiftijaksięcałują.
– powiedziałam jednym tchem.
-
Córcia przecież na pewno nie jest tak źle…
-
Mamo…wszędzie trąbią o tym związku a ja nie wiedziałam bo mi powiedzieli że
tabledoidy kłamią więc się odcięłam. Sprawdziłam to w necie. Wszędzie to
nagłówki w stylu „Gdzie Summer Love” albo „Co z wakacyjną miłością”. Mam dość.
– powiedziałam.
-
Jakiś plan na tydzień? – zapytała mnie a i tak znała odpowiedź.
-
Zapcham się lodami, zapuszczę w domu, potem zrobię sobie motyla na biodrze z
racji takiej że cięcie się nie wchodzi w grę*, posiedzę dwa dni po użalam się
nad sobą a następnie zatnę włosy postanawiając że jestem nową Alice, że mam
chłopakó w dupie i pójdę do wymarzonej pracy zaoferowanej przez niejaką Alexis
Jons. – wyliczyłam.
-
To ja idę po lody. – karli rozczochrała mi włosy i poszła do kuchni a ja
wybuchłam płaczem i włączyłam jakieś romansidło…
*/Narrator/*/Londyn/*
Chłopcy właśnie
wrócili z plany do Best Song Ever. Zespół usiadł W salonie i puścił sobie jakiś
film. Niall skołował popcorn i resztę żarcia z zamiarem zjedzenia wszystkiego sam
więc Zayn postanowił przynieść picie i jedzenie dla pozostałych członków
zespołu.
Robiło się co raz
później. Około godziny ósmej Harry postanowił zadzwonić do Alice bo nie widział
jej od powrotu do domu. Miał ochotę się do niej przytulić i powiedzieć jej jak
mocno ją kocha. Dziewczyna nie odebrała.
-
Moglibyście podzwonić po dziewczynach czy Alice nie jest u którejś z nich? –
zapytał Styles.
-
Jasne. – powiedzieli chórem i rozbiegli się po domu z zamiarem porozmawiania z
ukochaną na osobności.
Harry tkwił w salonie
razem z Niallem czekając na wieści. Po chwili do salonu wrócił Liam i pokiwał
przecząco głową. Tak samo uczynił Zayn. Dopiero po piętnastu minutach pojawił
się Louis z laptopem Alice w ręku.
-
Harry gdziekolwiek jest twoja dziewczyna wątpię aby chciała się z tobą zobaczyć
czy porozmawiać. – powiedział poważnym tonem po czym postawił na stole laptopa
z wiadomością którą wcześniej otworzyła Alice.
Brunet w momencie
zbladł.
*/Alice/*/Dover/*
Siedziałam w swoim
pokoju na kanapie między poduszkami i kocami ubrana w długą bluzę i bardzo
krótkie spodenki z wielkim pudełkiem lodów.
Jadłam je łyżką do zupy i oglądałam jakieś romansidła i beczałam jak nie
normalna odkąd przyszłam do pokoju. Nagle ktoś gwałtownie otworzył drzwi tak że
się wzdrygnęłam.
-
Boże to jest jakieś chore, każdy chłopak to istny koszmar, z nimi nie da się
żyć. A teraz mam problem czy mam wielbić One Direction czy wręcz znienawidzić,
do tego najlepsza przyjaciół w szkole znalazła sobie chłopaka na bal a ja dalej
jestem sama. Co za upokorzenie, iść samemu na bal. A do tego ta pieprzona
wuefistka. Wiesz przecież że jestem świetna w biegach i dobrze gram w siatkę
ale mam tróję, a dlaczego? Bo mi pieprzony okres wypada w dni kiedy mamy basen,
noszę tampony ale przezorny zawsze ubezpieczony co nie? Wolę nie pływać. Do
tego ta suka Samata Joson, pusta blondyna z mózgiem na spółę ze swoją
przyjaciółką, naśmiewają się z każdej osoby, no tylko nie z jej chłopaka Max’a
który jest naprawdę miły. Rozmawiałam z nim kilka razy ale niestety wcinała nam
się Samanta z wymówką że musi go gdzieś porwać. A tak w ogóle zastanawiam się
czy nie zostać lesbijką, mam dość płci przeciwnej to gnoje i tyle. Dobra dość o
mnie. Co u ciebie siostra? – zapytała Kira kiedy ja robiłam na nią wielkie
oczy. W życiu tyle nie gadała. No ale w sumie nie widziałam się z nią kawał
czasu. Chyba wydoroślała. Uśmiechnęłam się.
-
Mało ciekawie. – powiedziałam.
Blondynka usiadła koło
mnie i mnie przytuliła. Zaczęła mną kołysać.
-
Jesteś dopiero na etapie lodów? Nie myślałaś aby to przyśpieszyć?
-
Słuchaj znajdź chłopaka bądź z nim szczęśliwa a potem dowiedz się z drugiego
źródła że cię zdradzał i postaraj się nie popłakać to pogadamy. – wypłakałam.
-
Dobra wolę nie próbować. – pokiwała głową. – Mogę lody?
Wpakowałam jej łyżkę
do ust. Uśmiechnęła się. Wzięła sobie jeszcze jedną porcję i oddała mi łyżkę.
-
Dobre. – powiedziała. – Straciattella?
-
Mhm, a potem zjem tiramisu. – powiedziałam po czym wpakowała sobie łyżkę do
ust. –Tp takie niesprawiedliwe! – rozpłakałam się a siostra mnie przytuliła.
Dziewczyna obiecała mi że jutro nie pójdzie do szkoły, i
pomyśli na moim tatuażem. Oglądałyśmy film na rozłożonej kanapie i nawet nie
pamiętam kiedy zasnęłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz