środa, 27 lutego 2013

Rozdział 14

     Było kilka minut przed występem, wszędzie biegali ludzie, a ja z Danniele i Perrie stałyśmy tuż przed wejściem na scenę. Chłopcu byli jeszcze męczeni jeszcze przez makijażystki. Myślałam, ze padnę trupem patrząc na Zayn'a któremu nakładali puder. Chłopaki wykręcali się na wszystkie strony. 
     Dan i Perrie też próbowały się nie śmiać ale to było silniejsze od nas i w końcu zaczęłyśmy się głośno śmiać. Chłopcy od razu popatrzyli w naszą stronę.
 - Bardzo śmieszne. - zakpił Lou. - Weźcie sobie usiądźcie za nas.
 - Co to za problem, poza tym malują was profesjonalni makijażyści. - odpowiedziała Dan.
 - No właśnie. - przytaknęłam.
       Gotowy zespół, zapowiedziany wyszedł na scenę. Razem z dziewczynami wychyliłyśmy się troszkę, aby móc zobaczyć jak występują. Chłopcy weszli na scenę i zaczęli śpiewać a tłumy fanek piszczały tak że uszy odpadają.
        Śpiewali wszystkie piosenki z albumu " Take Me Home". Kołysałyśmy się w rytm muzyki, a chłopcy dawali popis przed publicznością. Spoglądałam na chłopców po kolei.
        Wszyscy mieli banany na twarzy, alt uśmiech Harr'ego był zniewalający, A do tego te jego dołeczki. Dałam sobie w myślach po twarzy. Jak mogłabym być takim chłopakiem : Miłym, zabawnym troskliwym...
Boże co ja wygaduję!
          Dan pomachała mi przed twarzą.
 - Ziemia do bazy. - powiedziała.
 - Sorki odpłynęłam.
 - No widzę. - uśmiechnęła się. - O czym myślałaś?
 - O niczym. - gładko skłamałam.
 - Ta jasne. - sprzeczała się.
 - Cicho bądźcie będą śpiewać Little Things. - upomniała nas Perrie. - To moja ulubiona piosenka.
 - Ja najbardziej lubię Kiss You. - oznajmiła Dan.
 - A ja They Don't Know About Us. Wiecie wejście fortepianu czy pianina. - powiedziałam.
 - To wszystko wyjaśnia. - uśmiechnęła się.
      Chłopcy zaczęli śpiewać a widownia kołysała się w rytm muzyki, my z resztą też. Potem zagrali Kiss You, Heart Atack, They Don't Know About Us, I Would a na sam koniec Rock me.
       Przetańczyłyśmy cały konkurs a te piosenki co znałyśmy, śpiewałyśmy na głos. Kidy chłopcy skończyli rozległy się piski. Zespół zszedł ze sceny i podeszli do nas.
 - I jak? - zapytał Liam.
 - Rewelacja, - oznajmiła Danniele i dałam mu całusa w policzek.
 - Jestem tego samego zdania. - przytaknęła Perrie pocałowała Zayn'a.
 - I ja. - uśmiechnęłam się lekko.
        Ruszyliśmy do samochodów. Wsiadłyśmy do kabrioletu, a jaszcze wcześniej rozłożyłyśmy dach. Perrie ruszyła. Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam.


        Obudziłam się w łóżku. Stwierdziłam, że chce jeszcze pospać więc zamknęłam oczy.  Nagle ktoś zapukał.
 - Idźcie sobie! Śpię jeszcze! - krzyknęłam.
 - Cześć księżniczko. - przywitał mnie Harry.
 - Idź sobie. - wymruczałam.
 - Nie. Mam cię zawołać na śniadanie. - oznajmił.
 - Chwila moment! - zerwałam się z łóżka. - Jaka księżniczka?!
 -No w sensie ty.
 - Ale z jakiej racji? - zapytałam.
 - Tak jakoś, mówimy tak na ciebie z chłopakami. - wytłumaczył.
 - Aha. Spoko a teraz idę z powrotem spać.
 - Mam cię zawołać skutecznie. - zaczął nudzić.
 - To ci się nigdy nie uda. - oznajmiłam śpiącym głosem.
 - Zagram sobie na twojej gitarze, elektrycznej. - chciał mnie sprowokować.
 - A prosz...
 - To może skrzypce.
 - Tylko nie zepsuj.
 - Jest jeszcze gitara klasyczna.
 - Tylko musisz ją nastroić.
 - Nigdy nie grałem na fortepianie.  - Trafił w samo sedno.
        Zareagowałam natychmiast. Zerwałam się z łóżka. Ścisnęłam mocno ramie Harrego.
 - Dotknij chociażby obudowy, to ręka, noga mózg na ścianie. - warknęłam.
 - Dobra rozumiem, możesz puścić?
 - Nigdy go nie dotkniesz chyba że ci pozwolę jasne? - powiedziałam wściekła.
 - Okey, rozumiem a teraz puść. - poprosił.
         Cofnęłam rękę. Ruszyłam do łazienki. Szybko się przebrałam i zmyłam makijaż z twarzy. Zeszłam na duł.
 - No nareszcie! - krzyknął Lou. - Ile można czekać księżniczko?
 - Tyle ile trzeba.  W końcu księżniczka, tak?
 - No ale...
 - Chcieliście to macie. - uśmiechnęłam się złośliwie.
         Usiadłam przy stoliku i sięgnęłam po naleśniki. Strasznie dobre.
 - Kto robił? - zapytałam z pełnymi ustami.
 - Księżniczce nie przystoi mówić z pełną buzią. - zaczął się nabijać Liam. - Robił je Zayn.
 - Naleśniki pierwsza klasa. - powiedziałam z wypchanymi ustami i pokazałam kciuk w górę.
 - Nie mów z pełnymi ustami. - zganił mnie Zayn. - I dzięki.
 - Nie ma za co.
            Śniadanie szybko zniknęło się ze stołu. Chłopcy posprzątali a ja zadzwoniłam do Dan i Perrie. Rozmowa był łączona.
 - Siemka dziewczyny, co wy na spotkanie w naszej kawiarni? - zapytałam.
 - Jasne. - zgodziła się Dan.
 - Spoko, za piętnaście minut. - oznajmiła.
         Wyzbierałam rzeczy do mojej torebki, wstrzyknęłam sobie koncentrat do brzucha i założyłam moje ulubione rybaczki, podkoszulek na ramiączkach i adidasy.
 - Wychodzę ! - krzyknęłam.
         Wybiegłam z domu i pobiegłam do naszej małej kawiarenki. Podeszłam do naszego stolika. Dziewczyny już tam siedziały.
 - Zamówiłyśmy ci kremówkę i kawę. - powiedziała Dan.
 - Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Wiecie co wymyślili chłopcy? Nazywają...
 - ...cię mała księżniczka. - dokończyła Perrie. - Wiemy, przy nas też tak mówili. Nie wiem czemu ale, ale powiedzieli, ze jakoś tak...
 - Mniejsza z tym, muszę się totalnie odprężyć, co wy na SPA ? - zapytałam.
 - Jezu, o każdej porze.- zgodziła się Dan.
 - Zjedzmy szybko, i jedziemy. - zarządziła Perrie.
          Po chwili przynieśli nasze zamówienie. Kremówki i kawa pyszne. Weszłyśmy do samochodu Danniele i zapięłyśmy pasy. Dan odpaliła auto i pojechałyśmy do SPA. Kiedy byłyśmy u celu, wyskoczyłyśmy z pojazdu i pobiegłyśmy do holu. Podeszłyśmy do recepcjonistki.
 - Trzy razy to co zwykle. - wyrecytowała Perrie. - Najpierw Błotna kąpiel, gorące źródła, masaże, manicure a na koniec pedicure.
 - W takim razie wszytko kosztuje 150 funtów. - powiedziała.
 - A ja mam kupony na trzy darmowe wejścia. - pochwaliła się Dan u położyła kartki na ladzie.
 - Zapraszam do szatni. - poprosiła recepcjonistka i zaprowadziła nas do małego pomieszczenia.
      Przebrałyśmy się w szlafroki i podeszłyśmy do kąpieliska z błotem. Kąpiel była ciepła i odprężająca. Potem te wspaniałe gorące źródła a do tego te masaże. Manicure i pedicure bardzo się przydało.
 - Tipsy czy żel? - zapytała kosmetyczka.
 - Broń Boże tipsy, żel. - oznajmiłam.
      Na paznokcie nałożono mi pomarańczowy żel, przez co stały się grubsze i mniej łamliwe, to samo u stóp.
      Po pełnym odprężeniu, Dan rozwiozła nas do domów. Weszłam powoli do mieszkania i weszłam do pokoju. Chwyciłam skrzypce i zaczęłam grać szybki utwór. Kochałam muzykę więc poświęcałam dożo czasu na naukę grania na instrumentach.
      Postanowiłam zagrać jeszcze na fortepianie. Odprężyłam się i po chwili, palce same poruszały się po klawiaturze fortepianu. Kiedy skończyłam rzuciłam się na łóżko.
      Ktoś zapukał.
 - Proszę!- zawołałam.
 - Cześć, idziesz z nami na imprezę? - zapytał Harry.
 - Nie chce mi się. - oznajmiałam.
 - Chce ci się, bo to było pytanie retoryczne. Zbieraj się. Za dwie godziny wychodzimy. - powiedział.
      Wygrzebałam z szafy czarno różową sukienkę i srebrna opaskę a włosy zostawiłam rozpuszczone. Nałożyłam maskarę i błyszczyk. Jakoś specjalnie się nie stroiłam, bo jak powiedziałam, nie miałam ochoty iść na tą imprezę.


Dojechaliśmy do jakiegoś klubu. Chłopców  oczywiście przywitały odgłosy fleszów i reporterzy.
     Kiedy już dostaliśmy się do klubu podsiedliśmy do baru, ale nawet nie mrugnęłam okiem a chłopaków już nie było. Zamówiłam jednego drinka i siedziałam przy barze.
      Kilka razy podeszło do mnie kilku kolesi proponujących grę w butelkę ale stanowczo odmówiłam. Na pewno będę grać z nieznajomymi w butelkę, albo wyjdę z klubu upita kal wariat, nie dziękuję.
      Kilka razy udało mi się wyłapać wśród ludzi, członków zespołu ale zaraz potem gdzieś mi znikali.
      Potem połączyłam się z internetem w klubie i przeglądałam tt i fb. Oczywiście po kilku minutach nie było już nic do roboty. Napisałam do Harrego, że wychodzę z klubu i wydostałam się, na zewnątrz.
 - Nie ma to jak świeże powietrze. - westchnęłam i ruszyłam w stronę  domu. Noc była śliczna więc standardowo poszłam nad rzekę. Patrzyłam na gwiazdy. Kiedy zrobiło się naprawdę chłodno ruszyłam do domu. Weszłam na do holu i zrzuciłam buty z nóg. Pobiegłam do pokoju i przebrałam się w dres.
     Usiadłam przed fortepianem. Zaczęłam grać piosenkę chłopców: "They don't know about us" Po chwili dołączyłam śpiew. Kiedy skończyłam zagrałam na skrzypcach, gitarze elektrycznej a na sam koniec na klasycznej.
      Zrobiłam sobie standardowy zastrzyk. Zadzwonił mój telefon. Dostałam sms.
 " Gdzie jesteś?" -  zapisał Harry.
 " W domu"
 " OK"
       Wzięłam prysznic i zmyłam maskarę oraz błyszczyk. Przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka.Weszłam na skaypa i napisałam do Annie. Pomimo tego że była dostępna dziewczyna mnie ignorowała. Postanowiłam zadzwonić, ale odezwała się poczta głosowa.
- Zajebiście. - mruknęłam.
        Zeszłam na dół i zrobiłam sobie tosty. Usiadłam przed telewizorem i puściłam jakieś mało zabawne kabarety. Podeszłam do półki i zaczęłam grzebać w płytkach w poszukiwaniu jakiegoś fajnego filmu.
Wyłowiłam wszystkie części " Strasznego filmu", do tego " Żona na niby" i jakies inne filmy które nakoś specjalnie mnie nie zachęciły.
         Włączyłam pierwszą część strasznego filmu i myślałam ze się popłaczę ze śmiechu. Był rewelacyjny i bardzo głupi.
          Po filmie przyszli chłopcy. Nie byli pijani co mnie mocno zdziwiło. Usiedli razem ze mną na kanapie. Po lewej miałam Zayna a po prawej Harrego, jak zawsze.
 - Niall, kopsnij się po popcorn. - poprosiłam.
 - Się robi. - zaczął. - Księżniczko.
        Spiorunowałam go wzrokiem i chłopak szybko znikł mi z oczu. Przyniósł trzy miski prażonej kukurydzy. Wszytko zostało wchłonięte podczas drugiego filmu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam z głową na kolanach Harrego.
         Kidy się obudziłam, byłam wtulona w Loczka. Wyswobodziłam się z jego uścisku i poszłam do pokoju. Była 6.00. Wskoczyłam z powrotem do łóżka i szybko zasnęłam. 
     
   Obudziłam się dość późno, bo była już 11. 00.
  Zeszłam na dół. Na lodówce wisiała karteczka.


    " Droga księżniczko, dostaliśmy cynka od Paula, że mamy wywiad więc nas nie ma
                                                                                                                           Harry
Zayn
Niall
 Louis
Liam"
    Zaglądnęłam do lodówki. Stała tam sterta naleśników z kolejną karteczką Smacznego ; ) "
 Zastanawiało mnie jedno, jak oni zdążyli zrobić stertę naleśników. 
     Już po pierwszym kęsie, zorientowałam się, że zrobił je mistrz kuchni, Zayn. Mniam. 
 Spróbowałam zadzwonić do Annie, ale dziewczyna nie odbierała. Przebrałam się i włożyłam moją gitarę klasyczną do etui i wyszłam na miasto.
      Poszłam nad rzekę. Usiadłam na trawie i wygrzebałam z etui moją gitarę i zeszyt do nut. Gdy mi się nudziło, wymyślałam różne utwory ale nie piosenki. Nie byłam dobra w wymyślaniu tekstów.
       Chwyciłam moje szczęśliwe piórko i zaczęłam grać na gitarze. Na rozgrzewkę zagrałam jakieś proste piosenki. Wybrałam afromental, polski zespół z fajną piosenką " Radio Song". Zagrałam, zaśpiewałam i dostroiłam gitarę. 
     Zaczęłam wymyślać akordy bicie a do tego doszło jeszcze ich kolejność. Dla mnie no niesamowita zabawa. Muzyka jest moim życiem więc kocham ja całym sercem. Ułożyłam utwór i zagrałam go w całości. Byłam z siebie zadowolona i zaraz ułożyłam kolejny.
     Kiedy nie miałam pomysłu, odłożyłam gitarę na bok i wlazłam na drzewo. Przewiesiłam się przez gałąź. Zwisałam teraz głową w dół. Moje włosy, bogu dzięki nie dotykały ziemi. Często jak wyłaziłam tak na drzewo i robiłam nietoperza moje włosy zamiatały ziemie. 
      Zamknęłam oczy i oddałam się moim myślom. Teraz moja wyobraźnia przejęła władzę nad umysłem a moim zadaniem było tylko mocno trzymać się drzewa. Po chwili  odprężyłam się i puściłam gałąź i trzymałam się tylko nogami. 
 - Jak fajnie. - wymruczałam. 
      Odpłynęłam na chwilę. Nie myślałam o niczym. Zupełna pustka. Kidy wróciłam, zaczęłam nucić sobie różne piosenki. Usłyszałam moją gitarę a dokładnie piosenkę Little things. Na początku myślałam, że to moja chora wyobraźnia ale kiedy piosenka stawała się głośniejsza, otworzyłam gwałtownie oczy. Tuż przed moim nosem stał Harry z moją gitarą. 
- Co ty robisz? - zapytał.
- Myślę. - odparłam. 
- O czym ? - zapytał.
- O tobie. - skłamałam.
- Serio?
- Nie. Odsuń się. - poprosiłam. 
      Chłopak wykonał prośbę a ja chwyciłam rękami gałąź i skuliłam nogo do brzucha wykonując fikołek do tyłu. Pobiegłam po mój zeszyt i szybko wyzbierałam moje rozbebeszone kartki, które walały się po trawie. Przeliczyłam czy mam wszystkie utwory. Brakowało jednego.
      Popatrzyłam na Loczka. Chłopak trzymał jedną z moich kartek w rękach i czytał. Tylko pytanie co? Nuty? Usiadł na trawie i zaczął grać jeden z moich utworów, a dokładnie ten co wymyśliłam przed chwilą. Pobiegłam do niego i wyrwałam mu kartkę.
 - Twoje? - zapytał.
 - Tak. - powiedziałam zbierając wszystkie kartki do zeszytu.
       Było tego sporo bo nie mogłam tego często zmieścić w etui, a teraz miałam tego aż połowę. Wpieprzyłam wszytko do pokrowca i zabrałam z rąk Hazzy, moją gitarę. Zapięłam pokrowiec i założyłam go na plecy.
 - Głodna? Jest już 14.00 - powiedział.
 - Serio, i tak jestem głodna. - odparłam.
 - To stawiam kebaba. - oznajmił.
 - Ja chcę panini. - zaczęłam jęczeć.
 - Spoko.
       Weszliśmy do pierwszej knajpy z fastfood'ami. Jedzenie było w miarę dobre.
 - Fajne masz te utwory. - powiedział Harry.
- Dzięki, ale to nic w porównaniu z waszymi piosenkami.
- Masz racje. - zaśmiał się i dumnie wypiął dumnie pierś.
       Mocno go trzepnęłam.
 - Za co? - był zaskoczony.
 - Za całokształt. - odpowiedziałam.
- Aż tak źle? - zaczął żartować.
 - Nie... grzywkę na bok, można dać ci soczewki... po co ja się wysilam, to nic nie da. - kontynuowałam żarty.
 - Tobie można ... - próbował mnie podejść.
 - Nic nie znajdziesz, w końcu księżniczka, nie? - przerwałam mu.
 - No fakt. - roześmiał się.
 - Kino? - zapytał.
 - Mam ze sobą gitarę. - zauważyłam.
 - Coś się z tym zrobi chłopaki są na mieście. - mrugnął do mnie.

       Po pół godziny spotkaliśmy resztę zespołu i Harry w jakiś magiczny sposób wcisnął im moją gitarę. Poszliśmy do kina i oglądnęliśmy " Ralph Demolka".
 - I co wyszalało się małe bobo? - zapytał Harry gdy wychodziliśmy z kina.
 - Nie. - zaczęłam udawać nadąsane dziecko.
 - Biedna. - stwierdził Hazza i pogłaskał mnie po włosach.
       Zbiłam go po łapach.
 - Nie dotykam ci włosach, ty nie dotykaj moich. - warknęłam.
 - Nie. -nie zgodził się i jeszcze raz pogłaskał mnie po włosach.
       Skoczyłam na niego i rozczochrałam mu włosy. Potem rozpoczęła się wojna i skończyłam z tapirem który zasłaniał mi oczy a Harry miał ulizane włosy.
     Wyglądaliśmy jak potwory i w tym stanie wróciliśmy do domu. Weszliśmy do salonu.
 - Co wam się stało?! - zapytał zdziwiony Liam.
 - Styles postanowił pobawić się moimi włosami. - odpowiedziałam zza firanki włosów.
 - No to nasza księżniczka mi się odwdzięczyła. - dodał Harry.
 - Głupi jesteście. - oznajmił Zayn.
 - Masz nie wyparzony język. - stwierdziłam. - Trzeba mu poprawić fryzurę, nie Harry?
 - No. - zgodził się.
      Rzuciliśmy się na Bed boya i rozczochraliśmy mu włosy. Nałożyłam lekkie poprawki i nalałam mu trochę pepsi na głowę.  Potem razem z Hazzą przystroiliśmy innym głowy.
 - Świetnie się prezentujecie. - stwierdziłam. - No fajnie ale kto rozczesze mi włosy?
     Żaden chłopak się nie odezwał.
 - Harry masz popcorn we włosach. - powiedziałam.
     Loczek podniósł rękę  aby to sprawdzić.
 - No i mamy chętnego. - zaśmiał się Zayn.
 - Idziesz ze mną. - pociągnęłam go za rękę.
      Usiadłam na łóżku i podałam Harremu szczotkę.
 - A jak cię pociągnę. - zapytał.
 - To nic jestem przyzwyczajona. - odparłam.
     Chłopak zanurzył szczotkę w moich włosach. Pociągnął lekko.
 - Mocno! - rozkazałam.
 - Dobra, dobra już rozczesuje. - powiedział i zaczął to robić jak na leży. - Jezu, ale tu jest gęsto. Po kim ty w ogóle masz te włosy? James i Carly to blondyni.
 - Babcia była brunetką. - powiedziałam, poniekąd prawdę. - a to że są gęste to zasługa ciotki, mam makabrycznie wymieszane geny.
 - Zauważyłem. Fajną masz siostrę, - stwierdził.
 - A ty masz rodzeństwo? - zapytałam.
 - Mam młodszą siostrę, ma 16 lat. Ale doprowadza mnie do szału. - powiedział.
 - Wady młodszych sióstr. Ałaaa, - krzyknęłam bo szarpnął naprawdę mocno.
 - Sorki. - przeprosił.
      Rozczesywanie moich włosów zajęło Harremu cały wieczór i rozmawialiśmy o głupotach.  Potem wygoniłam chłopaka z pokoju wzięłam leki i prysznic i w końcu poszłam spać.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 13

   Chłopcy tuż po przyjeździe padli na kanapę i zasnęli. Maiłyśmy szczęście, Harry spał na podłodze a jego włosy były łatwo dostępne. Pobiegłam po prostownice a dziewczyny ułożyły Harrego w wygodnej pozycji do prostowania włosów.
     Szybko podłączyłam prostownicę i podłączyłam ją do kontaktu.
- Grzej się, grzej się. - mówiłam szybko.
     Po piętnastu minutach prostownica była już ciepła. Podeszłam do chłopaka i chwyciłam kępkę jego włosów. Szybko wyprostowałam je przy pomocy grzebienia.
 - Jak on może tak spać, ja bym już dawno wstała. - byłam zaskoczona. 
 - Faktycznie śpi jak zabity. - potwierdziła Dan.
      Przystąpiłam do prostowania reszty włosów. Już po godzinie włosy Harre'go były proste.
 - Zaraz padnę trupem.- oznajmiła Perrie, odłączając prostownice od kontaktu.
 - On nas chyba zabije. - powiedziała Dan.
 - No co ty? Dlatego też idziemy sobie na kawę do miasta. - oznajmiłam.
 - Ej ale ja muszę zobaczyć jego minę - nudziła Perrie.
 - Ja też, ale to jest niebezpieczna misja. - oznajmiłam.
 - Trudno.
      Poszłyśmy do mojego pokoju. Nudziło nam się, więc zagrałam coś dziewczynom na fortepianie i gitarze. Chłopcy spali strasznie długo, ale co się tu dziwić jak całą noc nie spali z powodu koncertu.
      Około godziny 16.00 usłyszałyśmy śmiech na dole. Zeszłyśmy na dół i zobaczyłyśmy chłopców tarzających się ze śmiechu. Jak się im nie dziwić, Harry w prostych włosach wyglądał komicznie. Loczek stał na środku salony z złą miną. Zaczęłam się śmiać, a potem dołączyła do mnie Dan i Perrie.
 - Która mu to zrobiła? - zapytał Niall przez łzy.
 - Ja. - przyznałam się szybko.
        Przybiłam z wszystkimi żółwika. Gdy już się uspokoiłam i przestałam się śmiać Harry zaczął mnie gonić po domu.
 - Wygrałam, masz proste włosy! - krzyknęłam do chłopaka.
 - I teraz za to zapłacisz. - powiedział złośliwie. Potknęłam się o własne nogi. Harry na tym skorzystał i wziął mnie na ręce.
 - I co teraz? - zapytałam.
 - Basen, a co ma być?
      Zaczęłam się wyrywać ale chłopak strasznie mocno mnie trzymał.
 - Zniszczysz mi fryzurę, moje loki się zniszczą! -zaczęłam się drzeć.
 - Oko za oko, ząb za ząb. W tym przypadku loki za loki. - powiedział i spróbował mnie wrzucić do wody, ale chwyciłam go za rękaw i wleciał razem ze mną.
 - Masz za swoje. - krzyknęłam i przy topiłam chłopaka.
      Kiedy on był pod wodą, chwycił mnie za nogi. Zostałam wciągnięta pod wodę. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na chłopaka pod wodą. Patrzył na mnie i szczerzył zęby. Wypłynęłam na powierzchnię i przytrzymałam chłopaka za głowę pod wodą.  Wyszłam z basenu. Chłopak się wynurzył i głośno zaczerpnął powietrza.
 - Czekaj, jeszcze nie skończyłem. - powiedział i pociągnął mnie z nogi do wody.
 - Zabiję cię! Chlor niszczy włosy! Wiesz o tym?! - zaczęłam się drzeć.
 - No to ty też będziesz je miała zniszczone razem z koleżankami. - powiedział. - Zayn, Liam ! dawajcie je tu. - krzyknął loczek w stronę domu.
   Po chwili na tarasie pojawił się Liam i Zayn niosący Perrie i Dan.
 - Puszczaj! Słyszysz! Ej! - krzyczały dziewczyny.
       Po chwili moje przyjaciółki były w wodzie. Chłopcy zaczęli rechotać, stojąc na brzegu.
 - Foch czy zemsta? - zapytałam po cichu.
 - I jedno i drugie. - powiedziała Perrie.
 - Wolę focha, potem będą się strasznie przed nami płaszczyć. - szepnęła Dan.
 - Dobra, czyli foch. - powiedziałam.
      Zrobiłyśmy poważne miny, wyszłyśmy z basenu, po drodze wepchnęłyśmy chłopców do wody i z powagą opuściłyśmy ogród. Pobiegłyśmy do mnie do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Dałam dziewczynom po dwa ręczniki i powycierałyśmy się.
 - Myślałam, że ich zabije jak wrzucili was do wody. - powiedziałam.
 - Za ty my miałyśmy ochotę zabić Harre'go jak wrzucił cię do wody.
 - No tak ,ale was wrzucili bez powodu. - mruknęłam.
 - Dobra argument, za co mamy focha.
 - Zniszczyli nam ubrania,
 - i  fryzury,
 - makijaż,
 - wad wrzucili bez powodu. - zakończyłam wyliczanie.
        Dałam dziewczynom świeże ciuchy, a potem wysuszyłyśmy włosy. Kiedy byłyśmy gotowe, zeszłyśmy do kuchni, gdzie napotkałyśmy tróję naszych oprawców.
 - Jak wam się podobała kąpiel? - zapytał Zayn.
 - Perrie? - zaczęłam. - Słyszałaś coś?
 - Nie, chyba ci się zdawało. - powiedziała.
 - Dan podaj mi mleko. - poprosił Liam. 
       Danniele nawet nie drgnęła. Poszłyśmy na górę i zamknęłam drzwi na klucz, tak aby nikt nam nie przeszkadzał.
 - Głupki, jeszcze myślą, że po czymś takim, będą normalnie traktowani. - zaczęła Dan.
 - Dwa dni ignorancji doprowadzi ich do szału, potem można przestać. - powiedziała spokojnie Perrie.- Wiecie takie ciche dni.
 - No spoko, a teraz zapraszam na kawę i ciastko, na miasto. - powiedziałam.
 - Jesteśmy za. - zgodziły się.
         Zeszłyśmy na dół po torebki. Natknęłyśmy się na Liam'a i  Harrego. Wzięłyśmy torby do rąk.
 - Niall jak coś idziemy na miasto! - krzyknęłam.
 - Tak późno? - zdziwił się Loczek.
 - Okey! - usłyszałyśmy z kuchni Niall'a i wyszłyśmy z domu.
           Wstąpiłyśmy do najbliżej położonej kawiarni koło galerii i zamówiłyśmy po kawie i kremówce.
 - Ale to jest dobra. - powiedziała Perrie z pełnymi ustami.
 - Co wy na to żeby to był, taka nasza kawiarnia. Takie miejsce spotkań. - zapytała Dan
 - Spoko, czemu nie. -  zgodziłam się.- Dobra, ściemnia się a ja nie chcę mieć tych wariatów na głowie, muszę iść.
 - To cześć. - pożegnały mnie i pomaszerowałam do domu.
       Był już ciemno, ale latarnie się świeciły. Poszłam najpierw nad rzekę aby zobaczyć jak stamtąd wygląda Londyn. Jak zwykle w moim miejscu nikogo nie było a widok był wspaniały. Zatrzymałam się na piętnaście minut, napawając się pięknym widokiem.
       Popatrzyłam na zegarek.
 - Już późno, muszę wracać. Nie chce mi się. - mruknęłam.
       W końcu udało mi się wyzbierać. Powoli i cicho weszłam do domu. Pobiegłam na górę i wpadłam ja strzała do pokoju. Włączyłam kamerkę i zadzwoniłam przez Skayp'a do Carly. Po kilku sygnałach przed ekranem pojawiła się moja mam.
 - Cześć skarbie. - przywitała mnie Carly.
 - Hejka , jak w nowym mieście? - zapytałam.
 - Super, pogoda dopisuje, ale duży ruch uliczny, mieszkamy na obrzeżach miasta. Kira jutro idzie po raz pierwszy do szkoły i trochę się boi.  - powiedziała.
 - Ja się niczego nie boję!!! - usłyszałam siostrę w tle. Po chwili Kira wypchnęła mamę poza zasięg kamerki i sama pojawił się na ekranie. - Co u ciebie? Masz jakieś newsy.
 - wczoraj chłopcy wrzucili mnie do basenu w moim ulubionym zestawie ubrań do wody, za to że wyprostowałam Harre'mu włosy.
 - Masz zdjęcia prawda? - zapytała z nadzieją.
 - Nie. Ale następnym razem je zrobi. - obiecałam.
 - Jakim następnym razem? - zapytał Harry.
 - Po pierwsze - puka się, po drogie - nie podsłuchuje, po trzecie - wyjdź z mojego pokoju- wyrecytowałam.
 - Alice... - zaczął
 - Abonament czasowo niedostępny, proszę spróbować później. - wyrecytowałam.
 - Kira? Mogę wrzucić twoją siostrę do basenu? - zapytał Kirę a ja automatycznie się odsunęłam.
 - Pozwalam , ale chyba nie znasz jej gniewu. . - powiedziała.
 - Zdrajca!!! - krzyknęłam w stronę siostry.
         Harry przerzucił mnie przez ramię. I zniósł na taras.
 - Musisz mnie wrzucić? Taką ci to sprawia przyjemność? Jak chcesz to mogę sama wejść do tego basenu. A z resztą, bachory jesteście, wrzucaj se mnie nawet co godzinę, Kira mówi dobrze, nie znacie mojego gniewu. W ogóle co ja się będę obrażać, i tak mnie wrzucisz do tej zajebiście lodowatej wody. - zaczęłam mówić obojętnym głosem. - Przyzwyczaję się.
 - Umiesz psuć zabawę. - powiedział i postawił mnie na ziemi.
      Szybko wykorzystałam sytuację i popchnęłam chłopaka do wody.
 - Raczej nie. - odparłam i pokazałam Loczkowi język.
 - Pożałujesz, - powiedział z złośliwym uśmieszkiem. Wskazał palcem za moje plecy.
 - Reszta twojej zgrai stoi za mną, prawda? - zapytałam.
 - Tak.
       Zrzuciłam buty z nóg i wskoczyłam na główkę do wody. Podpłynęłam do Harrego i go przy topiłam.
 - Nie dam wam tej satysfakcji wrzucania mnie w ubraniu do wody. - powiedziałam.
       Zaraz po tych słowach reszta zespołu wskoczyła do basenu. Odbyła się wielka wojna na pistolety wodne. Ja z Niall'em i Harrym na Louisa, Zayn'a i Liam'a.  Wygraliśmy. Potem jakimś cudem wojna przeniosła się do kuchni i w tedy podzieliliśmy się na dwójki. Ja miałam do pary Niall'a.
 - Gdzie są te pomidory? - zapytał mój partner.
     Aktualnie siedzieliśmy pod stołem w kuchni. Podałam mu kilka pomidorów.
 - Ej mąka może być jako zasłona dymna. - podrzuciłam pomysł.
 - Okej. Żarłoki górą. - oznajmił i wybiegliśmy z pod stołu.
       Rozsypywałam wszędzie mąkę która tworzyła zasłonę, a Niall bombardował przeciwników pomidorami. Nagle znikąd nadleciały pączki.
  - Odwrót do bazy! - krzyknęłam.
         Zdecydowanie mieliśmy najlepiej. Nasza baza była w kuchni, więc wszelka amunicja była pod ręką.  Wyciągnęłam z lodówki opakowanie jajek.
 - Przydadzą się. - podałam Niall'owi kilka.
 - A ty weź mój Excalibur. - poprosił i podał mi długą marchewkę. - atakuj nią ser Louis'a.
 - Dobra, to idziemy na całość?
 - Zdecydowanie, zrobiłaś to ciasto? - zapytał o kruche ciasto, które było surowe i gotowe do walki.
 - Masz. - powiedziałam i podałam kawałek amunicji. - Co oni tam robią?
 - Biją się na żarcie w salonie, więc możemy niepostrzeżenie wślizgnąć się do bazy.
 - Kogo?
 - Idziemy na Harrego i Zayn'a. - oznajmił. - Siedzą za kanapą.
      Chwyciłam kolejne opakowanie mąki. i pobiegliśmy do salonu. Faktycznie Zayn i Harry nas nie zauważyli. Przystawiłam Loczkowi jajko do głowy, Niall postąpił tak z Zayn'em.
 - Nie ruszać się, bo jaja wylądują wam na głowie. - powiedziałam szorstko.
 - I tak nasze włosy są już wystarczająco brudne. - zakpił Zayn.
 - Okey - wzruszyłam ramionami i pieprznęłam swoim jajkiem Zayn'a w głowę.
 - Ej! - krzyknął, szybko wyciągnęłam kolejne jajko nad głowę Harre'go.
 - Mamy zakładnika. - szybko zaoponował Niall.
 - Zrobiłabyś to? - zapytał Harry.
 - Wyprostowałam ci włosy, - zauważyłam. - przed niczym się nie cofnę.
 - Warto wiedzieć. - powiedział Zayn z szerokim uśmiechem na twarzy.
         W końcu po kilku minutach "zabiliśmy" Zayn'a i Harre'go. I pobiegliśmy tuż przed bazę Liam'a i Louis'a. Wybiegli zza fotela.
 - Walczcie. - krzyknął Louis i dobył marchewki.
        Zaczęłam walczyć z Lou na marchewki. Dostałam w ramię a potem Lou mnie dobił.
Niall został pokonany przez Liam'a.
  - TO DO BASENUUUU!!!!!! - krzyknął Harry i wszyscy pobiegliśmy do ogrodu.
        Basen zamienił się w jedno wielkie ciasto.
 - To co, ekipa sprzątająca? - zapytał Zayn.
 - Gdzie ty znajdziesz ekipę sprzątającą o godzinie 23.00 w nocy?! - zapytałam.
 - Mamy znajomości.  - uśmiechnął się Liam.
         Po chwili Lou wykonywał gdzieś telefon. Ja po cichu poszłam do siebie do łazienki. Zrzuciłam brudne ciuchy i wzięłam prysznic. Pod długiej odświeżającej kąpieli, rozczesałam włosy. Narzuciłam na siebie szlafrok i przeszłam do pokoju.
         Założyłam moją piżamę i wgramoliłam się na łóżko. Uruchomiłam laptopa i weszłam na Twittera i  co zobaczyłam masę moich zdjęć i chłopców w cieście i jedzeniu. Wszystkie fotki był zatytułowane "Wojna na jedzenie i kąpiel w basenie!"
         Ktoś zapukał.
 - Nie ma mnie! - krzyknęłam.
 - Bardzo zabawne. - zakpił Harry, wchodząc do mojego pokoju. - Co tam?
 - Mam pytanie. Kto o tej porze sprząta domy?
 - Firma sprzątająca jest u nas tak często, że robimy im premię jak posprzątają szybciej niż ostatnio. - wytłumaczył. - Teraz mają 3godziny i 23 minuty.
 - Są niesamowicie szybcy, ile to jest osób? - byłam ciekawa. 
 - Normalnie przyjeżdża aż dziesięć osób ale dzisiaj tylko pięć. -oznajmił.
 - Ile już sprzątają?
 - Jakąś godzinę półtorej. - uśmiechnął się.
 - Em, Harry masz popcorn we włosach. - zauważyłam.
 - Pomożesz?
 - Ym... nie? A teraz wypad idę spać.
 - Wstrzyknęłaś sobie to coś do krwi? - zapytał.
 - Dzięki za przypomnienie. - sięgnęłam do szafki i wyjęłam strzykawkę. Nabrałam odpowiednią ilość koncentratu.
       Harry przyglądał się uważnie.
 - Wynocha! Nie będziesz się gapił jak wbijam sobie igłę w brzuch. - powiedziałam poważnie.
 - A jak zamknę oczy?
 - Słuchaj od dwunastego roku mojego porąbanego życia nikt nie musiał przy mnie siedzieć jak wbijałam sobie strzykawkę w brzuch, więc z łaski swojej, wyzbieraj swoje cztery litery i wynoś się z mojego pokoju.- zaoponowałam.
 - Ale...
 - Wyjazd! - krzyknęłam i pokazałam placem na drzwi.
 - Dobra, dobra, już wychodzę, nie wpieniaj się. - powiedział z złośliwym uśmieszkiem.
 - Bo wstanę. - zagroziłam i w tym momencie Harry trzasnął drzwiami.
       Wbiłam sobie strzykawkę w brzuch i wstrzyknęłam zawartość do organizmu. Syknęłam z bólu i wyciągnęłam igłę z brzucha. Od razu położyłam się spać.


       Wstałam wcześnie rano. Powlokłam się do łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ułożyłam swoje niesforne loki. Założyłam podarte rurki, czarny golf z krótkim rękawem, i obcasy kremowe.
        Zeszłam na dół. Cały zespół siedział na dole i jadł śniadanie. Na mój widok wszyscy się uśmiechnęli.
 - Zabieramy cię na koncert. - oznajmił Lou.
 - Fajnie. - powiedziałam robiąc łyk wody. - Kiedy?
 - Dzisiaj.
        Cała zawartość wody jaką miałam w ustach wydostała si na wolność.
 - Czemu zostałam poinformowana teraz?! Ja się muszę ubrać, uczesać, wybrać sukienkę... - zaczęłam wyliczać.
 - Baby.
 - Zamknij się! - krzyknęłam. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer do Dan. - Halo? Danniele, mam sprawę.
 - Co się stało?
 - Ci geniusze, powiedzieli mi dopiero teraz że zabierają mnie na koncert.
 - Ja wiedziałam od tygodnia.
 - No właśnie a ja nie wiem co mam założyć! - mówiłam szybko idąc do swojego pokoju
 - Dobra będę za niedługo u ciebie z Perrie. - oznajmiał i odłożyła słuchawkę.
        Wbiegłam jak z procy do garderoby i zaczęłam grzebać w ubraniach.
 - Nie, nie, to też nie. Jezu. Mam dużo czasu, prawie cały dzień. Spokój to podstawa, tylko spokój mnie uratuje. Do jasnej pieprzonej cholery, jak mam być spokojna skoro nie mam się w co ubrać!!! - mówiłam.


     Cały dzień zleciał na przygotowywaniu mnie na koncert. Kiedy dziewczyny mnie malowały cały  czas nawijałam, o tym jak mogli mi powiedzieć o takiej ważnej wiadomości dopiero w dzień koncertu.
 - Zrobię jej mocniejsze loki. - stwierdziła
 - Nie! Umyję włosy, rozczesze je na mokro nałożę specjalny żel i jak je wysuszycie suszarką i ta dam, loki jak się patrzy. - powiedziałam.
 - Masz już makijaż, więc my umyjemy ci włosy. - oznajmiła Perrie.
         I tak spędziłam kolejne pół godziny na myciu, czesaniu i suszeniu włosów. Potem dziewczyny Znalazły mi jak to nazywają, bluzkę nietoperz, krótkie spodenki i jak zwykle czarne koturny. Dodały jeszcze lekkie poprawki i byłyśmy gotowe do wyjścia.
  - O której mają występ? - zapytałam,
 - O 21.00 ale jak zwykle trzeba być wcześniej, bo to, bo tamto i sram to. - odpwoeidziała Dan.
 - Dziewczyny?! Zejdziecie w końcu czy nie?! - usłyszałyśmy Louis'a.
        Zeszłyśmy po schodach, chłopcy zaczęli gwizdać jak nas zobaczyli. Chłopcy wsiedli do limuzyny a my do czerwonego kabrioleta Perrie i pojechaliśmy do Bristol na występ.

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 12

   Minął już równy tydzień. Jakoś moim koleżankom udało się wcisnąć ten fortepian do mojego pokoju. Pomieszczenie wyglądało zniewalająco. Perrie ma świetne pomysły jeśli chodzi o projektowanie wnętrz. Moja garderoba była podzielona na dwie części. W jednej były eleganckie sukienki, buty na szpilkach lub koturnach, normalne ciuchy do chodzenia, a w drugiej części znajdowały się ciuchy sportowe i  buty.
    Moje rzeczy były przywożone stopniowo przeze mnie i Harrego. Codziennie po kilka kartonów ciuchów, rzeczy, książek i w ogóle wszystkiego. Danniele jakimś cudem załatwiła mi prywatną łazienkę i jej zaopatrzenie, suszarka, lokówka, prostownica, falownica, do tego wszystko do manicure i pedicure, wałki do włosów (nie mam pojęcia po co, skoro mam lokówkę).
     Teraz siedziałyśmy w trójkę w salonie i czekałyśmy na chłopców, którzy byli na wywiadzie. Oglądałyśmy jakąś komedie i płakałyśmy ze śmiechu. Komedia opowiadała o dwóch tajnych agentach, którzy zakochali się jednej blondynce. Robili sobie rożne numery na przykład jeden z nich uruchomiła alarm przeciwpożarowy i włączyły się spryskiwacze.
      Podczas jednej z takich scen, płakałyśmy ze śmiechu, chłopcy weszli do salonu.
 - Dzień dobry miłe panie, z czego się tak śmiejecie? - zapytał Zayn.
      Scena była tak śmieszna, że dusiłyśmy się ze śmiechu. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
 - Haha...z....haha ... filmy. - odpowiedziała Danniele.
      Chłopcy dosiedli się do nas. Zayn objął Perrie a Liam, Danniel. Ja siedziałam międz y Harrym a Niall'em. Gdy chłopcy zajarzyli o co chodzi w filmie, śmiali się razem z nami. Potem chłopcy włączyli " The Ring". Wyciągnęłam dziewczyny z pokoju i powiedziałam im co zrobimy po filmie.
       Film był straszny, Harry usiłował się przytulić ale wyręczała go poduszka, która trzymałam na kolanach. Tuż przed napisami końcowymi ogłosiłam wszystkim że idę do ubikacji. Kiedy znalazłam się w pomieszczeniu, wybrałam numer telefonu domowego One Direction.
       Kiedy rozległ się dzwonek telefonu, usłyszałam krzyk chłopców. Wyszłam z łazienki, z telefonem w ręku i wkroczyłam teatralnie do salonu. Wybuchnęłam śmiechem razem z dziewczynami. Chłopcy patrzyli na nas chwilę, i dopiero gdy ujrzeli telefon w mojej ręce, zaczęli się śmiać.
       Potem pozbieraliśmy rzeczy z podłogi, bo Niall i Lou siedzieli na kocu na podłodze. Kiedy salon był czysty, pożegnaliśmy dziewczyny i pobiegłam do mojego pokoju. Weszłam do garderoby i zaczęłam szukać piżamę. Po dziesięcin minutach znalazłam ją na wysokiej szafce. Wzięłam prysznic i przebrałam się. Wlazłam na łóżko. Wyciągnęłam strzykawkę z lekami i zaaplikowałam ją w brzuch. Uruchomiłam laptopa i weszłam na tt. Zobaczyłam zdjęcie dodane przez Danniele. Byli na nim chłopcy którzy się darli w niebo głosy.
 Dodałam komentarz " Ale był fajnie".
        Sprawdziłam jeszcze fb. Po kilku minutach do mojego pokoju wpadli chłopcy. Mieli wesołe miny.        - Co jest? - zapytałam.
- Jutro mamy koncert w Liverpool'u. - oznajmił Zayn.
- Mam rozumieć, że zostaje sama w domu?
- Nie, nie sama, zaopiekują się tobą Danniele i Perrie. - powiedział Liam.
- Fajnie. - ucieszyłam się. - Tyle? To super, a teraz wypad chce spać. - powiedziałam i wypchnęłam chłopców z pokoju.
         Położyłam się w łóżku i  dalej przeglądałam internet. Później położyłam się spać.

        Obudziłam się rano. Zeszłam do salonu i nie spotkałam nikogo. No tak chłopcy byli na koncercie. Zadzwoniłam do Danniele i Perrie. Po pół godziny przyjechały do mnie.Siedziałyśmy w salonie i rozmawiałyśmy o filmach. Zamówiłyśmy pizzę i oglądałyśmy filmy Marvel'a, które znalazłyśmy na półce. Najpierw maraton X-mana, potem spiderman, i tak zeszło nam Ironmena i Avengers. Bardzo lubię takie filmy, dziewczyny tak samo.
- Na ile oni tam pojechali? - zapytałam.
- Na trzy dni, pierwszy rozłożenie sceny i próba, drugi próba i koncert a trzeci powrót. - wyjaśniła Perrie.
- To co babski wieczór? - zapytałam.
- Pewnie! Chłopcy mają karaoke i jakąś matę do tańczenia. - powiedziała Danniele. - Zajmę się maseczkami! - zajęła sobie.
 - Ja jedzenie - szybko krzyknęłam. - mam spust nieco mniejszy od Niall'a.
 - Dobra ja zajmę się sprzętem. - zgodziła się Perrie.
       Rozbiegłyśmy się do swoich zajęć. Zrobiłam górę naleśników, sałatek, gofrów, rozłożyłam na stoliku słodycze i różne owoce. Danniele przyniosła różne kosmetyki i rozłożyła koc w salonie. Perrie przygotowała karaoke i mate do tańczenia.
       Przygotowania nie trwały długo i oglądnęłyśmy kilka długich filmów więc jak skończyłyśmy sie rozkładać była już 20.00.
       Siadłyśmy przed telewizorem w piżamach i włączyłyśmy pierwszą lepszą animowaną baję. Padło na "Jak wytresować Smoka".
 - Jakiego filmu oni nie mają? - zapytałam.
 - Na górze u Zayn'a w pokoju są trzy szuflady wypchane filami. - oznajmiła Perrie.
 - U Liam'a tylko dwie.
  - Wow. - mruknęłam. - dobra to maseczki.
          Danielle wysmarowała nam twarze zieloną breją a potem nałożyła ogórki. Siedziałyśmy tak z maseczką na twarzy przez piętnaście minut, potem Danniele zmyła nam błoto.
 - Niema to jak świeża skóra. - westchnęła Perrie.
 - Oczyszczenie, przydaje się każdemu. -przytaknęłam. - to co karaoke?
 - Okey.
       Uruchomiłyśmy konsole i włączyłyśmy mikrofony. Popatrzyłam na albumy z piosenkami. No tak, jakby nie było, musiał się na płycie znaleźć cały album One Direction. Parsknęłyśmy śmiechem.
 - To co ich piosenki omijamy łukiem? - zapytała Danniele.
 - Zdecydowanie tak. - odpowiedziałam.
        Śpiewałyśmy wszytko co było, oprócz piosenek chłopców. Bawiłyśmy się świetnie. Potem zajęłyśmy się jedzeniem. Pyszne sałatki a potem słodkie naleśniki. Oglądałyśmy filmy zniesione z pokoju Zayn'a i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłyśmy.

         Śniło mi się, że jestem na plaży. Siedziałam na kocu i oglądałam słoneczną tarczę zachodzącą ku czerwonemu morzu. Nagle pojawił się Harry. Jak zwykle miał na swojej twarzy ten piękny uśmiech. Usiadł koło mnie. Wsadził mi kwiatka, którego trzymał w ręce, we włosy.
 - Świetnie wyglądasz. - oznajmił.
 - Ty też. - powiedziałam. - Zaraz, czy ja to powiedziałam na głos? - zapytałam złośliwie.
 - Jak widać? - zapytał.
         Chłopak objął mnie ramieniem . Oparłam głowę o jego tors. Czułam się bezpieczna i szczęśliwa jak nigdy. No i wtedy film się urwał.

        Otworzyłam oczy. Stała nade mną Dan i Perrie. Patrzyły na mnie dziwnym wzrokiem.
 - Co jest? - zapytałam.
 - Mówiłaś przez sen. - oznajmiła Perrie.
 - O nie! Jak was obraziłam to bardzo przepraszam. - zaczęłam jęczeć.
 - Nic się nie działo. Nikogo nie obraziłaś. - uspokoiła mnie Dan.
        Usiadłam na kocu, dziewczyny uczyniły tak samo.
 - To co mówiłam? - zapytałam.
 - Generalnie to mówiłaś na okrągło jedno słowo... - zaczęła Perrie.
 - A raczej imię. - przerwała jaj Dan.
   " Proszę, proszę, tylko nie jego, tylko nie jego" - błagałam w myślach.
 - Harry. - powiedziała Perrie.
 - Szag by to trafił. - warknęłam pod nosem.
 - Co się stało?
 - Śnił mi się dzisiaj w nocy. - wyjaśniłam.
 - Może to jakiś znak? - zapytała Perrie. - Ostatnio dużo czasu z nim spędzałaś. A teraz sen, uuuu nowa miłość w zespole.
 - Wiesz, że mam dobrego sierpowego?  - zapytałam.
 - Już się zamykam. - powiedziała szybko.
 - Ale Perrie ma racje, lubisz go. - do akcji wkroczyła Danniele.
 - A nawet jeśli, to co? I tak nie wiemy czy czuje to samo.- powiedziałam.
 - No właśnie nie wiemy. - powiedziała Perrie. - Jezu jak ja tęsknie za chłopakami.
 - A która z nas nie tęskni? - zapytała Dan.
 - Yyy... ja? - wypaliłam.
     Danniele szturchnęła mnie w ramię. 
 - No dobra, też tęsknię...może...trochę. - zaczęłam się jąkać.
 -  Przyznaj się lubisz go. - nudziła Perrie
 - Nic wam nie powiem. - stałam twardo na swoim.
 - Weź powiedz, my i tak wiemy ale chcemy żebyś nam to powiedziała. - nudziły dziewczyny. - Przyjaciółkom się takie rzeczy mówi.
     Nie miałam juz do nich siły, mogłyby nudzić w nieskończoność, nagle wpadłam na pomysł.
 - Powiem pod jednym warunkiem. - zaczęłam się targować.
 - Jakim? - zapytała Dan
 - Pomożecie mi, wyprostować Hazz'ie loki. - oznajmiłam.
 - Nie zrobisz tego. - powiedziała stanowczo Dan.
 - Zakład?
 - Dobra pomożemy ci. - powiedziała szybko Perrie.
 - Tak, lubię Harrego i to bardzo, a teraz za nim nawet tęsknie, za resztą też, ale za nim najbardziej. - wyrzuciłam jednym tchem.
 - Nie bój nic, on też na pewno ci lubi. - uśmiechnęła się Perrie.
 - Dobra a jak zamierzasz zrobić mu te proste włosy? - zapytała Dan.
 - Zgaduje, ze po koncertach są strasznie zmęczeni. - zaczęłam.
 - I to jak. Śpią wtedy jak zabici. - potwierdziła Danniele.
 - Wykorzystamy to jako przewagę i gdy Harry będzie spać wyprostujemy mu te jego loczki. - powiedziałam.
 - Plan godny mistrza.- zaśmiała się Perrie.
 - To co oglądamy filmy? - zapytała Dan wkładając płytę DVD do odtwarzacza.

środa, 20 lutego 2013

Rozdział 11

   Popatrzyłam na moja przybrana matkę dziwnym wzrokiem mówiącym "co się stało? Ktoś umarł?".
    Carly wygoniła z domu  Harrego i zaprosiła mnie do salonu. Usiadłam na kanapie i poczekałam na maja opiekunkę. Carly przyniosła herbatę i usiadła koło mnie. 
 - James dostał nakaz wyjazdu w delegację, do Dover...
 - To wspaniale! - przerwałam jej. 
 - James chce nas wziąć ze sobą. Wyjazd jest na pół roku. Wynajmiemy nasze mieszkanie i zakwaterujemy się w Dover. Teraz sprawa jeśli chodzi i ciebie. Masz osiemnaście lat. Musisz zdecydować czy chcesz zostać, czy chcesz jechać z nami. - powiedziała.
     Popatrzyłam na Carly. Moja mama  tez miała dziwny wyraz twarzy. 
 - Carly? Ile mam czasu na zdecydowane? - zapytałam.
 - Tydzień, tylko pod słowem zostajesz, kryje się : znajdujesz sobie mieszkanie i prace żeby je opłacić. - oznajmiła.
 - Super. -powiedziałam. - Carly ja muszę to wszytko przemyśleć na spokojnie, teraz idę do chłopców.
 - Do tego zespołu? - zapytała.
 - Tak. - odparłam i wyszłam z domu. 
       Przez cała drogę zastanawiałam się, co ja właściwie mam zrobić. Wyjazd odpada, musiałabym pozostawić w domu moje instrumenty i przyjaciół. Za to pozostanie w domu, też nie jest fajnie, gdzie ja w tydzień znajdę pracę, i mieszkanie.
       Przyszłam pod dom zespołu, stanęłam pod furtka i zadzwoniłam na domofon. Zostałam wpuszczona na posesję. Weszłam do salonu i oprócz chłopców zastałam tam dwie inne dziewczyny. 
       Obydwie wysokie. Jedna brunetka druga blondynka. Jedna ciemna karnacja druga jasna. Gdy wszyscy mnie zobaczyli podnieśli się z kanapy. Dziewczyny podeszły do mnie i przedstawiły mi się po kolei.
 - Jestem Perrie. - przedstawiła się blondi.
 - A ja Danniele. - powiedziała brunetka.
 - Alice. - oznajmiłam i podałam dziewczynom rękę.
 - Chłopcy dużo sie o tobie naopowiadali przez te bite trzy godziny. - uśmiechnęła się Perrie. 
 - Nie zamęczyliście ich? Temat mojej osoby jest strasznie nudny. - powiedziałam w stronę chłopców.
 - Ej, jak przyszłaś miałaś jakąś smętna minę. - przypomniał sobie Niall.
 - Co się dzieje? - zapytali wszyscy razem i usiedliśmy na kanapie.
         Zwęziłam opowieść o opcji przeprowadzki. Wszyscy mieli zszokowane miny. 
 - Nie możesz wyjechać! Miałaś wyprostować Harremu loki! - krzyknął Zayn.
          Popatrzyłam na dziewczyny, one coś szeptały między sobą.
 - Niech, zamieszka z wami. - wypaliła Danniele. 
 - Właśnie, będę mogła zaprojektować pokój. - podchwyciła Perrie. 
 - Nie głupie. - zgodzili się chłopcy. 
 - Ale gdzie będziesz spać? - zapytał Liam.
 - Tato, - zaczął Harry. - Możemy przerobić pokój gościnny. 
 - Ile mamy czasu? - zapytała Danniele.
 - Tydzień. - powiedziałam. - Tylko ja mam fortepian w pokoju, nie wiem jak go przetransportujecie. - powiedziałam.
 - Nie bój nic, to już nasza sprawa jak on tu trafi. - powiedział Lou
         Nagle Perrie poderwała się z kanapy. Pobiegła po torebkę i wygrzebała z niej zeszyt i ołówek. Zaczęła coś rysować. 
 - Mam! - wykrzyknęła. - Ile masz instrumentów w domu?
 - Dwie gitary, skrzypce, fortepian. - wyliczyłam.
 - Supcio. Zaraz zrobię projekt. - powiedziała i powróciła do bazgrolenia w zeszycie.
      Po ilku minutach pokazała mi rysunek w zeszycie. Nic z niego nie rozumiałam.
 - Ja to widzę tak...- zaczęła Perrie. - Ściany koloru kremowego, beżowego i  brązowego. Tutaj - wskazała palcem na róg pokoju. - zrobimy drewniany podest, na nim postawimy łózko. Koło podestu fortepian a na ścianach zawiesimy gitary. Biurko będzie obok drzwi, tutaj, szafa będzie wbudowana w ścianę. - powiedziała.
 - W pokoju gościnnym są drzwi do małego pomieszczenia, można tam zrobić jej garderobę. - wtrącił Lou.
 - Jeszcze lepiej. - klasnęła Perrie. - Zayn, pakuj manatki jedziemy po farby,Danniele, wyślę ci na telefon zdjęcia mebli które masz kupić z Liamem. Sama zajmę się garderobą. Alice pujdziesz ze mną na zakupy ale już po tym jak garderoba będzie gotowa.
 - Kto za to zapłaci? - zapytał Nill.
       Danniele zaczęła mówić jak robot.
 - Zakupy sponsoruje firma One Direction i przedstawiciele. - powiedziała a ja jej przybiłam żółwika.
 - Niech będzie, a parapetówa kiedy? - zapytał Niall. - mogę załatwić jedzenie.
 - Parapetówy nie będzie. - powiedziałam. - Takie imprezy się robi jak mieszka się w nowym domu. A ja się do was wprowadzam, a jak znam życie to parapetówa była. Prawda?
- Prawda.  - odpowiedzieli.
- To może, pójdę poinformować Carly, o tym co wymyśliliście. - oznajmiłam wstając z kanapy.
- Jadę z tobą. - zgłosił się na ochotnika Harry.
- To do samochodów. - zarządziła Danniele. - Niall jedziesz z nami, masz prawko.
- Nieee. - nudził.
     Wybuchliśmy śmiechem. Cały Horan. W końcu udało nam się go wyciągnąć do samochodu. Dziewczyny pojechały do sklepu,a mnie zawiózł Harry.
     Kiedy byliśmy pod domem zapytałam.
 - Wejdziesz?
 - A twoja siostra? - nie był pewny.
 - Mama jest w domu, będzie jej pilnować. - oznajmiłam i wysiedliśmy do domu.
      Weszliśmy do salonu gdzie, gdzie siedziałam moja rodzinka.Zaprosiłam Harrego do salonu. Kiedy zobaczyła go Kira podniosła się z kanapy, a jaj posłałam jej spojrzenie typu " tylko spróbuj"
 Usiadłam na kanapie i pokazałam Harremu, żeby sobie klapnął.
 - Carly, zdecydowałam się. - oznajmiłam.
 - No i co, zostajesz czy jedziesz z nami. - zapytał James.
 - Zostaje. - oznajmiłam.
 - A praca? - zapytała Carly.
 - Nie jest mi potrzebna.
 - To niby jak opłacisz mieszkanie?
 - Nie pobieramy czynszu. - wtrącił Harry.
 - Mieszkasz z One Direction?! - krzyknęła Kira.
 - Jak widać. - mruknęłam. - Harry muszę pozbierać kilka rzecz chodź do mnie do pokoju.
      Wyszliśmy na górę. Kiedy byliśmy w pokoju, zamknęłam drzwi.
 - Dobra, zapakujmy kilka rzeczy. - powiedziałam.
       Wyciągnęłam dwie walizki i kilka kartonów. Podeszłam do szafy z ubraniami i zaczęłam pakować ciuchy do walizki.
  Co mam robić? - zapytał Harry.
 - To samo co ja. - powiedziałam.
        Chłopak podszedł do komody i otworzył pierwszą szufladę.
 - A co my tu mamy? - zapytał podnosząc do góry moje czarne majtki.
 - Zostaw to! - krzyknęłam rzucając się na chłopaka.
      Loczek podniósł wysoko ręce i ja próbowałam skoczyć i wyrwać mu moją bieliznę. Loczek był ode mnie wyższy więc nie miałam szans.
        W końcu nie wytrzymałam. Kopnęłam Hazzę w piszczel, a on syknął z bólu. Jego ręka opadła w dół i zabrałam mu moje majtki. Wróciłam do pakowania moich rzeczy. Tym razem to ja pakowałam moją bieliznę,a Harry zwykłe ubrania.
        Z mojej szafy zniknęła polowa ubrań.
 - To teraz pierwsza tura butów. - oznajmiałam.
 - A ile ich masz? - zapytał Harry.
 - Dużo-  powiedziałam z złośliwym uśmieszkiem.
        I tak minął cały dzień na pakowaniu części moich rzeczy. Zabraliśmy dwa pudełka rzeczy do samochodu Loczka.
       Kiedy przyjechaliśmy do domu chłopców, zastałam tam niezły bajzel. Widac było że odbyła się wojna na żarcie. Harry zaprowadził manie do gościnnego pokoju.
       Zastałyśmy tam Perrie i Danniele.
- Świetne te kolory. - radowała się Perrie.
      Tak jak myślałam. Gdy weszło się w głąb pokoju było widać że dwie ściany były już pomalowana na kolor beżowy i kremowy. 
 - Tak szybko zaczęłyście? - zapytałam.
 - Mamy tylko tydzień, to już musi być coś zrobione. Jutro będzie pomalowany pokój, w wtorek będzie podest, środa, garderoba, czwartek fortepian, piątek meble, w sobotę się wprowadzasz i idziesz z nami na zakupy. - wyliczyła Danniele.
 - Widzę, że wszytko zaplanowane. - zauważyłam.
- Weście ją stąd, pokój ma być niespodzianką. - oznajmiła Perrie. 
      Harry pociągnął mnie za rękę do garażu. Wsiedliśmy do garażu.
 - Gdzie jedziemy? - zapytałam.
 - Wiszę ci kino, prawda?
 - Super! - krzyknęłam uradowana.
        Kiedy byliśmy w kinie stanęliśmy przed repertuarem filmów.
 - To na co idziemy? - zapytałam.
 - Może na Piła II.
 - Takie rzeczy chodzą jeszcze w kinach? Nie, nie lubię takich filmów. Może na... Strażnicy Marzeń. - powiedziałam.
 - To bajka dla dzieci. - powiedział zdegustowany.
 - To co z tego? Idziemy. - powiedziałam.

       Po filmie usiedliśmy w kawiarni. Zamówiliśmy Coca Cole.
 - To był świetny film. - oznajmiłam.  
 - Miałaś racje.
 - " Dawnośmy się nie widzieli. Kiedy to było w 98, pamiętasz śnieżyca w Wielkanoc" " No proszę, wciąż masz mi za złe?" - zacytowałam postacie z filmu.
 - To było dobre. - śmiał się chłopak.
 - Myślisz że nie wiem? - zapytałam.
      Wypiliśmy colę i wyszliśmy z kawiarni i wróciliśmy do domu.

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 10

- No i jak? - zapytałam, kiedy skończyłam śpiewać.
- Lepiej od Harrego! - krzyknął Zayn
- Ej! - oburzył się Loczek. 
- Nie bój się, nie zabiorę ci twojej posady, to jest boysband, z resztą śpiewasz najlepiej na świecie. - Powiedziałam z udawaną powagą.  
- A my?! - zapytała reszta zespołu.
- Zaraz po Loczku na drugim miejscu egzekwo. - powiedziała Annie. 
- Właśnie tak. - przytaknęłam. 
       Wszyscy parsknęliśmy śmiechem. Zeszłam ze sceny i podeszłam do moich przyjaciół. 
- Chcecie wejść za kulisy. 
- No! - krzyknęła Annie. 
- To ja chyba spasuje. Zapomniałam wziąć leki, a jak jutro znowu urządzicie mi biegi rano, to nie mam zamiaru być tak nakręcona jak ostatnio.  - zaczęłam się wykręcać. 
 - A co się stało? - zapytała Annie.
 - Wypiła siedem filiżanek kawy, to się stało. - powiedział Niall.
 - Czy ty jesteś zdrowa psychicznie? - zapytała Annie.
 - To jest pytanie retoryczne. - powiedziałam. - To ja się żegnam i miłej zabawy.
          Powiedziałam i wyszłam z parku i pomaszerowałam do domu.

         Wieczór spędziłam w miarę fajnie.  Przebrałam sukienkę na spodnie i koszulkę,  wlazłam na drzewo i oglądałam z góry cały koncert. Stronię od takich imprez, bo z moją hemofilią, wszytko jest możliwe. Podbite oko- szpital, rozwalony nos - szpital, nuż w nodze - szpital. Wszytko co powoduje sińce, lub duży krwotok - szpital.
           Teraz była już noc z wtorku na środę. Siedziałam nad rzeka oglądając nocny Londyn. Położyłam się na trawie a głowę oparłam o mój plecak. Spoglądałam na różne konstelacje, aż znalazłam gwiazdę polarną. Założyłam słuchawki i puściłam po cichu muzykę i podpierając się rękami, siedziałam z zadartą głową do góry.
- Cisza, spokój, i piękne gwiazdy czego chcieć więcej? - westchnęłam do siebie.
- Fakt, te gwiazdy są piękne. - usłyszałam znajomy głos.
               Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harrego, który usiadł koło mnie. Szturchnęłam go mocno w ramię.
 - Aaa, chodzi Ci o te gwiazdy. - powiedział wskazując na niebo.
 - Wiesz, te show biznesu, mnie specjalnie nie kręcą.- oznajmiłam.
 - Ale co ja ci zrobiłem.
 - Ty, jeszcze, podkreślam jeszcze, nic. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - A tak w ogóle co ty tu robisz, to moje małe miejsce.
 - Mógłbym, powiedzieć to samo. - odparł.
 - Wyprostuje ci kiedyś te loki. - stwierdziłam.
 - Ale za co?
 - Za nic, chcę zobaczyć jak wyglądasz. - wytłumaczyłam i wzruszyłam ramionami.
 - Bardzo zabawne, ataków na moje loki było już wiele, ale ile jeńców za to miałem. - powiedział i posłał mi szelmowski uśmiech.
 - Ze mną byś nie wygrał. - powiedziałam i pociągnęłam go za jeden loczek.
 - Jakoś ci nie wieżę.
 - Chcesz zobaczyć?
 - Lepiej nie!
 - Cykor! - powiedziałam i zaśmiałam się głośno.
             Wieczór minął mi wspaniale w towarzystwie mojego nowego przyjaciela. W końcu położyliśmy się na kocu i spoglądaliśmy w gwiazdy.
       


               Obudziłam się na kocu. Słońce było już wysoko na niebie. Harry jeszcze spał więc wstrzyknęłam sobie leki w brzuch i połaskotałam mojego przyjaciela po brzuchu. zaczął się śmiać. Zaburczało mi w brzuchu a potem jemu. Parsknęliśmy śmiechem.
 - Zapraszam na śniadanie.
 - Ale ty stawiasz.
 - Ależ oczywiście.
               Weszliśmy do jakiejś restauracji i zamówiliśmy po kawie i naleśnikach. Wypiłam potem jeszcze dwie szklanki wody, bo tak jak mówiłam, po lekach mam kaca. Kiedy skończyliśmy, zapłaciliśmy i wyszliśmy z kawiarni.
 - To co? Teraz kino? - zapytał Loczek.
 - Mam na sobie wczorajsze ciuchy, najpierw zahaczymy o mój dom. - powiedziałam stanowczo.
 - Jak chcesz.
 - A potem ty idziesz się przebrać do siebie. - oznajmiłam.
               Poszliśmy do mojego domu. Weszłam do sieni i zdjęłam mój żakiet.
 - Poczekaj tu. - poprosiłam i pobiegłam do siebie do pokoju. Założyłam czarny, luźny top, czerwone rurki i czarne koturny. Poprawiłam włosy nawilżając je. Chwyciłam szminkę i zaczęłam malować sobie usta.
 - Zaraz, po co mi to?- zapytałam sama siebie i zmyłam szminkę z ust. Zeszłam do mojego przyjaciela, który rozmawiał za Carly.
 - To co? Idziemy? - zapytałam.
 - Alice... - zaczęła Carly. - Musimy o czymś pogadać...
          

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 9

- Czemu mówisz mi to teraz, został bym z tobą na dole. - oznajmił Harry.
- Bałam się, ze będziecie się ze mnie śmiać. -  wyznałam.
- Niby z czego? Z tego, że się czegoś boisz?
- Nom. - powiedziałam.
- Głupia jesteś. - oznajmił z złośliwym uśmieszkiem.
- No wiem. - powiedziałam i schowałam głowę z powrotem w kolana.
- Wstawaj. - powiedział Harry.
- No chyba cię pogrzało. - powiedziałam.
- Jak nie to nie.
         Po dwudziestu minutach koło zatoczyło pełne koła a ja, jak z procy wyjechałam z kapsuły. Pojechałam do parku. Usiadłam na ławce. Po chwili zobaczyłam chłopców. Usiedli razem ze mną na ławce.
- Od razu nabrałaś kolorów. - zaśmiał się Zayn.
- Aż tak było widać?
- Byłaś blada jak ściana. - powiedział Louis.
 - Dzięki. - powiedziałam i pokazałam mu język.
 - Co wy na jakąś kawę? - zapytał Niall.
               Popatrzyłam na niego z pode łba.
- Albo lody? - od razu się poprawił.
- Niech będzie.
         Chłopaki zaciągnęli mnie do najbliższej lodziarni. Wszyscy kupili sobie lody tiramisu a ja jako jedyna sorbet truskawkowy. Poszłam do domu a zespół zostawiłam pod lodziarnią.
         Przebrałam się i usiadłam za fortepianem. Grałam utwory klasyczne i jeszcze piosenkę moich przyjaciół  " They don't know about us". Na pianinie bardzo fajnie się ją grało. Po chwili zaczęłam śpiewać.
         Nie powiem, szło mi całkiem nie źle. Kiedy skończyłam weszłam na komp. Kiedy zobaczyłam po raz drugi swoje zdjęcie, śpiącej mnie, wyciągnęłam telefon i wrzuciłam na tt zdjęcia jak śpią chłopcy w salonie. Fotkę zatytułowałam "Zmęczeni po biegach".
          Już po kilku minutach pojawiło się wiele komentarzy, ale nie chciało mi się wszystkich czytać. Wyłączyłam komp i zadzwoniłam do Annie. Odebrała po kilku minutach.
 - Siemka! - przywitałam moją przyjaciółkę.
 - Cześć. Wróciłam z wakacji, masz ochotę gdzieś wyskoczyć? - zapytała.
 - Zakupy?
 - Za piętnaście minut pod Big Ben'em. - powiedziała i rozłączyła się.
          Wzięłam swoją torebkę z pumy i przełożyłam ją przez ramię. Wyszłam z domu i swoje kroki skierowałam w stronę starego zegara. Kiedy tam przyszłam moja przyjaciółka, już tam stała. Przytuliłam ją.
 - Wiesz co? Mam bilety na koncert One Direction, we wtorek -  powiedziała.
 - Super, chodź idziemy na zakupy.
 - Pójdziesz ze mną na ten koncert? - zapytała.
 - No... spoko. - zgodziłam się.
            Pobiegłyśmy do pobliskiej galerii. Kupiłyśmy kilka drobiazgów i dwie wystrzałowe sukienki.
 - To jutro o osiemnastej w parku. - powiedziała.
 - To już jutro?
 - No tak, dzisiaj mamy poniedziałek.
 - Dobra, niech ci będzie.

            Przygotowania do koncertu moich kumpli trwały dość długo. Makijaż, sukienka, fryzura. Była już siedemnasta. Poszłam do Annie. Przygotowałam ją i poszłyśmy do parku.
           Annie wynudziła mnie abyśmy poszły wcześniej i zajęły sobie lepsze miejsca. Gdy weszłyśmy do parku usłyszałyśmy głośne dudnienie muzyki. Ruszyłyśmy w stronę dźwięku.
           Zobaczyłyśmy chłopców na scenie. Mieli próbę. W parku nie było jeszcze nikogo, więc pomachałam im. Annie szybko pociągnęła moją rękę w dół.
 - Co ty robisz? - syknęła.
 - Nic. - powiedziałam i pomachałam zespołowi.
           Kiedy mnie zobaczyli, przestali śpiewać i szedł tylko instrumental. Zeskoczyli ze sceny I podbiegli do mnie.
 - Siema. - krzyknęłam i zostawiłam moją przyjaciółkę w tyle.
 - Co tu robisz? -zapytali chórem.
 - Przyjaciółka mnie przyprowadziła. Jest fanką.
 - To wszystko wyjaśnia. - zaśmiał się Harry. - Współczuję, pewnie biedna znasz wszystkie teksty piosenek na pamięć.
 - No a żebyś wiedział! - zaczęłam się śmiać
 - To co, wyjdziesz na scenę? - zapytał Zayn.
 - Chyba cię pogrzało.
 - To chociaż na próbie, -zaczął nudzić. - mamy ją do osiemnastek, bo pół do siódmej jest koncert.
 - No nie wiem, nie wiem.
 - Nie daj się prosić. - zaczął nudzić Lou.
              Podeszła do nas nieśmiało Annie. Przywitała się z chłopcami, ale było widać, że ledwo powstrzymuje się od pisku.
 - To co idziesz? - zapytał Liam.
 - No dobra. Ale tylko jedną piosenkę.
 - My wybieramy.
 - Co?! Nie!
 - Za późno. - powiedział Harry i wystawił mi język. - Zobaczymy jak wyciągasz wysokie dźwięki. Śpiewamy " Gotta  be you".
- Śmiesz wątpić w mój talent wokalny?
- Trochę. - zaśmiał się Loczek.
                  Pobiegłam na scenę i poprosiłam aby puścili " Gotta be you". Chwyciłam mikrofon i zaczęłam śpiewać. Czysto i gładko. Gdy doszłam do momentu gdzie Harry wyciąga bardzo wysoko jedną nutę, dałam niezły popis. Chłopcom opadły szczeny po samą ziemię. 

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 8

      Obudziłam się, właściwie nie do końca. Nie miałam pojęcia, czym się tak zmęczyłam ale nie miałam siły podnieść powiek oczu. Docierały do mnie, niektóre dźwięki pochodzące z zewnątrz.
  - I co? - usłyszałam Liam'a
 - Może zostać, ale Carly poprosiła przyjechać po jej ciuch. - powiedział Harry. - Niall masz, na tej kartce jest adres, pod którym mieszka Alice. Jej mama powiedziała ze wszytko będzie gotowe jak przyjedziesz, tylko uważaj na jej siostrę bo jest fanką. - Harry zaczął się śmiać.
      Usłyszałam zamknięcie drzwi. Leżałam chwilę i poczułam jak ktoś mnie okrywa kocem.
 - Gdzie ją położymy? - zapytał Zayn.
 - Możemy ją zostawić tutaj, ewentualnie pokoju gościnny, ale tam jest super niewygodna kanapa. - zaczął Liam.
 - Położymy ją u mnie a ja kimnę się w salonie  - zaoferował się Harry.
 - Niech i tak będzie. - zgodził się teatralnie Lou.
         Ktoś wziął mnie na ręce. Zostałam zaniesiona do pokoju Harrego i położona na łóżku. Osoba, która mnie przyniosła do sypialni, wyszła i zamknęła drzwi. Po chwili usłyszałam krzyki Niall'a.
 - Jestem!
 - Zamknij się, obudzisz ją. - Powiedziała chórem reszta zespołu.
         Ktoś wbiegł do mnie, do pokoju i zostawił moją torbę. Wyszedł.
         Zerwałam się z łóżka i przegrzebałam moją torbę. Carly dobrze wiedziała, czego mi trzeba do przeżycia jednej nocy poza domem.
         Dwa jabłka, bielizna, świeże ciuchy, piżama, adidasy, rolki, słuchawki, laptop, ładowarka do telefonu i moja bransoletka. Ta bransoletka nie była zwykła. Kiedy Carly dowiedziała się, że mam hemofilię, zrobiła mi bransoletkę z wypisaną grupą krwi i z nazwą durnej choroby.
         Wyciągnęłam piżamę i poszłam się przebrać do łazienki Harrego. Wróciłam do łóżka i położyłam się spać.
       
          Obudziłam się. Na polu było jeszcze ciemno. Popatrzyłam na zegarek w telefonie.
          2.00
           Wstałam i poszłam po mojego laptopa. Włączyłam laptopa. Weszłam na tt i co zobaczyłam. Zdjęcie mnie śpiącej na kanapie. Wyglądałam całkiem słodko.
            Potem zaczęłam grać w pac mena. Kiedy mi się znudziło, z powrotem położyłam się spać.
       
          Kiedy się obudziłam miałam straszne wory pod oczami, a moje włosy wyglądały jak po jakieś burzy.  Zeszłam na dół. Kiedy chłopcy mnie zobaczyli, parsknęli śmiechem. Zaczęłam masować bolący mnie kark. Podeszłam do stolika przy którym było nakryte. Nalałam sobie kawy i wypiłam ją duszkiem.
 - Jak się spało? - zapytał Zayn.
 - Źle, łóżko było za miękkie. - mruknęłam i  wypiłam kolejną szklankę kawy.
         Wszyscy zaczęli się śmiać, może oprócz Harrego.
 - To u ciebie spałam? - zaczęłam grać jakbym nie wiedziała. - Żartowałam. Super materac. - dodałam i uśmiechnęłam się.
         Chłopakowi poprawił się humor. Zjadłam płatki a potem jajecznicę i poszłam z kawą przed telewizor. To była moja piąta szklanka.
 - Nie przesadzasz? - zapytał Niall wchodząc do salonu. - nawet ja tyle kawy nie piję.
 - Czasami po lekach mam takiego muła. Muszę się rozruszać a kawa to dla mnie energetyk, zacznie działać za jakieś pół godziny. - wyjaśniłam.
                 Do salonu wpadła reszta zespołu.
 - Zbieraj się, musisz zrzucić tą jajecznicę! - krzyknął Zayn.
 - Bo co? - zapytałam.
           W tedy wszyscy przygwoździli mnie do kanapy i zaczęli łaskotać.
 - W tedy to - powiedział Harry i mnie puścili.
           Powlokłam się do pokoju chłopaka i przebrałam się w podkoszulek i spodenki. Ogarnęłam swoje włosy i spięłam je w kucyk. Chwyciłam rolki do ręki. Kiedy zeszłam na dół Zayn wyrwał mi rolki z ręki.
 - Ej miałam zrzucić to śniadanie, oddaj mi moje rolki! - krzyknęłam.
 - Ha, dzisiaj ty będziesz gonić nas. Dajesz nam siedem minut. Widzimy się pod London eye. - powiedział i wybiegł z domu.
           Podczas tych pięciu minut wypiłam dwie filiżanki zimnej kawy.
 - Trzy...dwa...jeden. - odliczyłam co do sekundy.
          Już po chwili byłam na ulicy. Kawa dała mi wielkiego kopa. Tak jak mówiłam. Dopiero po piętnastu minutach poczułam dawkę kofeiny zawartej w pierwszej filiżance kawy. Biegłam strasznie szybko. Wylądowałam na przecznicy i pobiegłam do parku. Zobaczyłam chłopców i wyprzedziłam ich. Wystawiłam język Zayn'owi i pobiegłam pod Big Ben.
           Swoje kroki skierowałam pod London eye. Wielkie koło młyńskie, jak to nazywają. Miałam jeszcze ochotę po biegać. Kofeina robiła swoje. Pobiegłam zobaczyć gdzie chłopcy.
 - Strasznie wolno biegają. - mruknęłam sama do siebie.
           Stali pod Big Benem. Kiedy mnie zobaczyli, zaczęłam biec pod London eye. Stanęłam pod kołem i poczekałam na zespół. Po kilku minutach dołączyli do mnie.
 - Miało być siedem minut. - powiedział oskarżycielsko Zayn.
 - I było. - oznajmił Liam. - kiedy nas minęła było już dziewięć. Co ty zażyłaś?
 - Ja, nic- powiedziałam szybko.
 - Ile ty tego wypiłaś jak nas nie było? - zapytał Niall.
 - Zero. - skłamałam.
 - Na serio. - stał na swoim.
 - No mówię, że żadnej - kłamałam jak z nut.
            Chłopcy popatrzyli na mnie groźnym wzrokiem. Nie wytrzymałam.
 - Dobra jeszcze dwie. - wyznałam.
 - Co?! - Niall był nieźle zaskoczony.
 - Tak, to. Mówiłam po lekach mam takiego jakby kaca. A w związku z tym że nie zażywałam tego przez dwa dni to miałam jeszcze większego. Musiałam go jakoś zabić. - wytłumaczyłam.
 - Ale wiedziałaś że ci przejdzie.
 - No tak. Ale głowa mnie bolała strasznie. - kłóciłam się.
 - Ale o co chodzi? - do akcji wkroczył Zayn.
 - Wypiła z pięć filiżanek kawy. - powiedział spokojnie Niall.
 - Właściwie to siedem.
 - Co?! Wiesz że kofeina szkodzi zdrowiu. - powiedział Harry.
 - Tja, możemy już iść? Muszę coś zrobić w z tym nadmiarem energii. - zapytałam i już miałam kierować się w stronę swojego domu kiedy Harry chwycił mnie za rękę.
 - Co? - zapytałam.
 - Mamy rezerwację na London eye. Idziemy pooglądać Londyn z lotu ptaka. - powiedział uradowany Lou.
 - Yyyy... Okey. - zgodziłam się, mimo iż moim zdaniem to nie był dobry pomysł.
          Stanęliśmy do kolejki. Okazało się że jedna kapsuła, nie wiem jak inaczej to nazwać, był tylko dla nas. Wsiedliśmy i podeszliśmy do okien. Po chwili koło ruszyło. Gdy znaleźliśmy się na wysokości mniej więcej dwudziestu metrów nad ziemią, cała kofeina ze mnie wyparowała a jej miejsce zajął strach. Chwyciłam kurczowo barierkę i skupiłam wzrok na Big Ben'ie. Ręce i nogi, miałam bardzo napięte. Pierwsze kilka minut piekła było w miarę spokojne, niestety teraz zaczynało robić się gorąco. Cały przejazd London eye zajmuje jakieś 40 minut a to był dopiero początek.
       Zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie dawałam za wygraną. Stałam nie ugięta z wzrokiem zwróconym w stronę starego zegara. Niestety kiedy byliśmy na maksymalnej wysokości koła czyli 136 metrów nad ziemią nie wytrzymałam.
       Usiadłam na ziemi i schowałam głowę między kolana. Zaczęłam szybciej oddychać.
 - Już zjeżdżamy. - szeptałam tak aby chłopcy mnie nie usłyszeli.
       No ale cóż, zobaczyć a usłyszeć to dwie różne rzecz.
 - Alice, wszytko okey? - usłyszałam Harrego.
 - Em... tak?
 - No przecież widzę, że nie. Jesteś strasznie blada.
 - To po co pytasz jak widzisz. - jęknęłam.
 - Bo się o ciebie troszczę. - oznajmił.  -Co się dzieje.
 - Mam masakryczny lęk wysokości.
         

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 7

           Staliśmy wszyscy na środku ulicy. Chłopcy wyrobili się w czasie, jeśli chodzi o przebranie się w sportowe ciuchy.
  - No, pani trener, co mamy robić? - zapytał Zayn.
 - Chcesz z nowy wylądować na ziemi? - zapytałam z przekąsem. - Robimy taki, jakby pościg z torem przeszkód. Dajecie mi pięć minut, nie więcej nie mniej, ja w tym czasie biegnę do konkretnego miejsca, mianowicie chodzi o galerię, salon kosmetyczny, mojej... - zawahałam się przez chwilę. - ... mamy.  Jak go znajdziecie? Nie obchodzi mnie to. Macie mnie znaleźć i złapać. Proste, logiczne.
 - A co my z tego będziemy mieć? -zapytał Harry.
 - Satysfakcję że schudniecie?
 - Ale super, tak mi się nie chce. - mruknął Niall.
 - Wymiękacie? Aż tak się boicie przegrać? Macie cykora? - zaczęłam się z nich nabijać.
 - Złapiemy ją chłopaki. - powiedział stanowczo Louis.
 - Pięć minut, nie mniej nie więcej. - przypomniałam i pościłam się biegiem.
              Ulica nie była długa a ja szybko biegałam. Już po chwili wylądowałam na przecznicy. Pobiegłam do parku. Biegłam uliczkami kiedy zauważyłam rozgałęzione drzewo. Bez zastanowienia wlazłam na jego gałąź i zaczęłam patrzeć na wszytko z góry.
               Po kilku minutach nadbiegł zespół. Tak jak myślałam, tor z przeszkodami, nie obejdzie się bez przeszkód. Natrętne fanki, bardzo spowalniały moich kolegów. Zeskoczyłam z drzewa. Zobaczył mnie Zayn. Pokazałam mu język i pobiegłam w stronę galerii. Wyjechałam windą na drugie piętro i pobiegłam do salonu Carly.
 - Dzień dobry. - przywitałam wszystkich.
 - Dzień dobry. - odpowiedzieli klienci.
 - Carly? Nie zostawiłam tu rano plecaka? - zapytałam.
 - Schowałam go na zaplecze. - powiedziała.
                 Poszłam na gabinetu Carly. Stał tam mój plecak. Wyciągnęłam z niego rolki i założyłam je na nogi. Wyjechałam powoli z salonu. Nagle zobaczyłam chłopców pędzących w moją stronę. Szybko pojechałam na rolkach do windy. Gdy zamknęły się drzwi chłopcy właśnie mnie dogonili. Pokazałam im język. Winda zjechała a ja ruszyłam w stronę domu. Dziwne było to, że nigdzie nie widziałam chłopców. Przyśpieszyłam. Jechałam rozglądając się na wszystkie strony. Nagle coś chwyciło mnie w tali i podniosło do góry.
                 Popatrzyłam się na osobę, która mnie podniosła. To był Harry.
 - Dobra, wygraliście. - powiedziałam i w tym momencie zadzwonił mój telefon.
                Spojrzałam na ekran telefonu. Włączył mi się przypominacz, o tym aby dostarczyć organizmowi, koncentrat czynniku VII.
 - Shit! - przypomniałam sobie, że od dwóch dnie nie brałam leków.
                Wczoraj po tym jak Hazza wyszedł z mojego domu, zapomniałam sobie podać czynnik. Szybko wyszarpnęłam się Harremu z objęć.
 - Wy wracacie do domu ja jadę do siebie potem przyjdę. - powiedziałam i szybko pojechałam do domu.
                Wpadłam do mieszkania i pobiegłam do pokoju. Szybko dostałam się do siebie do pokoju. Otworzyłam szawkę nocną. Wyciągnęłam strzykawkę i nabrałam odpowiednią ilość koncentratu czynnika VII. Wbiłam sobie strzykawkę w brzuch.
               Trochę zabolało. Kiedy ból ustał założyłam białą bluzkę z rękawami po łokcie, z resztą była strasznie luźna i cienka, podarte rurki i koturny. Poszłam do chłopaków.
               Droga do zespołu na nogach w normalnym tempie zajęła mi jakieś  pół godziny. Weszłam do domu i zdjęłam buty. Poszłam do salonu. Wszyscy leżeli w salonie i spali. Myślałam ze padnę ze śmiechu.
               Przeszłam między nimi i siadłam na podłodze, tuż przed kanapą. Telewizor był włączony. Leciał jakiś horror. Ściszyłam troszkę dźwięk i wzięłam miskę z popcornem, do której tulił się Niall.
               Film był słaby, ale mogłam się ponabijać z śpiących chłopców. Zrobiłam im kilka zdjęć.
               Dosłownie po tym jak film się skończył, wszyscy się obudzili.
- Ile spaliśmy? - zapytał Liam.
- Nie wiem o której się położyliście. - odparłam.
- Chyba długo, film się skończył. - powiedział Niall. -  Mój popcorn też. Alice!
- Byłam głodna. - wytłumaczyłam.
- A teraz chłopaki, to co ustaliliśmy. - ożywił się Zayn.
              Wszyscy poderwali się jak na zawołanie. Nie wiedziałam o co chodzi więc siedziałam spokojnie. Nagle Zayn chwycił mnie za ręce, a Niall mnie łaskotał. Wykręcałam się na wszystkie strony. Kopnęłam Niall'a w brzuch a on zwinął się z bólu.
 - Sorki, mam takie odruchy. - powiedziałam.
 - To jeszcze nie koniec, zapłaty za trening. - oznajmił Harry i chłopcy podnieśli mnie do góry.
              Wyszliśmy na taras.  No tak basen. Znów zaczęłam się chłopcom wyrywać, ale nic mi top nie dawało bo strasznie mocno trzymali mnie w uścisku.
 - Raz... Dwa...- zaczęli mną huśtać jak hamakiem. - Trzy!
              Krzyknęli i wpadłam do wody.
 - Zabiję was!!! - krzyknęłam i zaczęłam ich gonić.
             Pierwszy do wody wpadł Zayn, polem Horan, Liam, Lou, Niall a na końcu Harry. Gdy wszyscy byli już w basenie, wzięłam rozbieg i wskoczyłam do wody.
 - Na bombę!!! - krzyknęłam.
              Po chwili wszyscy bawiliśmy się jak dzieci.
              Wróciliśmy do salonu i włączyliśmy jakąś komedię. Oparłam się o Harrego i nawet nie wiem kiedy poszłam spać.

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 6


     Był dość wcześnie kiedy usłyszałam budzik uruchomiony w moim telefonie. Komórka leżała na fortepianie, na drugim końcu pokoju więc chcąc nie chcąc, musiałam zwlec się z łóżka. Podreptałam do telefonu i wyłączyłam budzik.
       Wzięłam szybki prysznic. Włosy postanowiłam zostawić dzisiaj zostawić rozpuszczone a grzywkę ułożyć na bok. Ubrałam krótkie spodenki, niebieski podkoszulek i moja białe Nike.
        Zeszłam do kuchni. Wrzuciłam do plecaka butelkę wody, portfel wypchaną pieniędzy i jabłka. Wyszłam przed dom i pobiegłam w stronę galerii. Podrzuciłam Carly jej czerwony notes w kwiatki i pobiegłam dalej.
        Po drodze do chłopaków zjadłam jabłko i wypiłam trochę wody w parku. Gdy wbiegłam na ulicę bogatych ludzi, przyśpieszyłam tępo. Dobiegłam do furtki chłopców i zadzwoniłam na domofon. Po kilku sekundach, wpuścili minie na posesję. Wbiegłam do domu.
        W salonie siedział tylko zaspany Niall. Popatrzyłam zdziwiona na zegarek.
         9.55
 - Reszta śpi? - zapytałam.
 - Tak. - masakryczne z nas śpioch. - uśmiechnął się do mnie blondyn.
 - Choć zrobimy mego dobra śniadanie. - oznajmiłam.
 - Co ty na naleśniki?
 - Umiem tylko je i jajecznicę, innego wyboru nie ma - powiedziałam uśmiechnięta.
   Poszliśmy do kuchni. Ja zrobiłam ciasto na naleśniki a Niall zajął się dodatkami, takimi jak ser, dżem i nutella. Po pół godziny pracy, stała przed nami ogromna taca naleśników z wszystkim. Czekolada, dżem (praktycznie wszystkie smaki), twarożek na słodko, polewa truskawkowa, bita śmietana.
         Nakryliśmy do stołu. Niall już chciał się zabierać za jedzenie kiedy walnęłam go w ręce.
 - Za co?
 - Nie jedz idziemy pobudzić resztę. - powiedziałam i  chwyciłam bitą śmietanę.
 - Dobra.
         Najpierw weszliśmy do pokoju Liam'a. Nałożyłam mu na rękę bitej a Niall połaskotał go w nos. Nie myślałam że to się uda, ale Liam przyłożył sobie rękę pełną śmietany do twarzy.
         Głośna zaczęłam się śmiać. Niall do mnie dołączył. Poszliśmy budzić w ten sposób resztę. Po pięciu minutach byłam ścigana z blondynem przez Harrego, Liam'a, Zayn'a i Louisa.
         Zbiegliśmy z Niall'em do kuchni i usiedliśmy na miejscach. Gdy reszta zespołu weszła do pomieszczenia, stanęli jak wryci.
 - smacznego. - powiedziałam. - Niall, masz moje pozwolenie.
          Chłopak w niesamowicie szybkim tempie nałożył sobie górę naleśników. Szybko dołączyła do nas reszta zespołu. Po pół godziny nie było już naleśników. Były tak dobre, że chyba zjadłam ze dziesięć, Niall z piętnaście a reszta zespołu po siedem.
  -Macie niezłe spusty. - powiedział Zayn.
 - Nom. -powiedziałam z pełnymi ustami. -
 - I nie złą przemianę materii. - dodał Harry.
 - Ja dużo ćwiczę. - powiedziałam.
 - Widać. - powiedział Liam.
             Uśmiechnęłam się do chłopców.
 - Dobra kto sprząta gary? - zapytał Loczek.
              Wszyscy członkowie zespoły popatrzyli na niego.
 - Ja? - był nad wyraz zaskoczony.
 - Dzisiaj twoja kolej. - oznajmił Louis.
 - Ale...
 - Nie marudź - przerwałam mu. - Nie facet, tylko baba. Małemu bobo trzeba pomóc, porobię za niańkę.
              Zaciągnęłam Loczka do kuchni. Posprzątanie kuchni zajęło mniej więcej jakieś pół godziny. Wróciliśmy do salonu. Wszyscy leżeli na kanapie. Popatrzyłam na nich z przerażaniem.
 - Dobra, jazda na górę i przebierać się w sportowe ciuchy bo musicie jakoś zrzucić te naleśniki. - Oznajmiłam zasłaniając im telewizor.
 - Ja ni muszę! - oznajmił uradowany Niall.
 - Ależ musisz, założę się, że twoja kondycja ma poziom zerowy. Macie dziesięć minut. - powiedziałam zadowolona.
 - Bo co? - zapytał Zayn.
                 Nie zastanawiając się, podcięłam chłopakowi nogi. Zayn wylądował zszokowany na podłodze.
 - To, to. - powiedziałam z złowrogim uśmieszkiem.
                  Wszyscy popędzili do swoich pokoi a ja opadłam na kanapę.

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 5

Szliśmy do mnie raźnie i wesoło.
      Gdzieś w połowie drogi znów zaczęło padać.
 - Nade mną wisi jakieś fatum, normalnie.
 - No chyba. - zaśmiał Harry.
 - Ty bo ci wyprostuje te loczki. - powiedziałam złośliwie.
 - To mnie złap. - krzyknął i zaczął uciekać.
        Chłopak zapomniał ze jestem na rolkach. Szybko załapałam go za kaptur.
 - No dobra to nie był dobry pomysł.
 - Mhm.
      Szliśmy raźnie przez jakieś półgodziny kiedy wyszliśmy na główną.
      Harry naciągnął kaptur na głowę i założył okulary. Parsknęłam śmiechem.
 - Sława ma swoje wady. - powiedział i zrobił urażoną minę.
 - Wybaczysz mi? - zapytałam ze słodkim głosikiem.
 - Tak, pod warunkiem że mnie przytulisz. - zaczął się targować.
 - Nie ma co, odważny jesteś. - zaczęłam się śmiać. Przytuliłam go. - Już, wybaczyłeś.
 - Jeszcze buzi w policzek. - dodał.
 - Flirciarze, nie dostają ode mnie buziaków. - powiedziałam, i pojechałam ulicą.
 - Czekaj! -krzyknął.
        Uśmiechnęłam  się pod nosem. - Dogoń mnie!
       Przyśpieszyłam i skręciłam w przecznicę. Zatrzymałam się pod domem. Harry mnie dogonił.
 - Wejdziesz? - zapytałam.
 - Jestem mokry, tak samo jak ty. - uśmiechnął się.
 - To co z tego, wy mnie ugościliście, jak byłam mokra to teraz się muszę odwdzięczyć. Zapraszam. - powiedziałam i otwarłam drzwi. - Carly?!
 - Co?
 - Kira jest w domu?
 - Nie.
 - Super, Harry szybko do mnie do pokoju.
          Pobiegliśmy szybko po schodach i wskoczyliśmy do pokoju. Wyciągnęłam ręcznik z szafy i rzuciłam go koledze. Wzięłam rzeczy z szafy i poszłam się przebrać. W łazience odświeżyłam się i przebrałam w dres. Włosy upięłam w luźnego koka.
          Wróciłam do Harrego. Chłopak siedział na moim łóżku i bawił się gitarą elektryczną.
 - Zastaw - powiedziałam.
 - Robię coś źle?
 - Dotykasz jej a ona jest tylko moja. - powiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem.
 - Wow, kochasz te instrumenty. - powiedział z podziwem. -  zagraj coś na fortepianie.
 - Ale ja umiem tylko utwory klasyczne, z pamięci a nie mam do niczego innego nut.
 - Zagraj cokolwiek
           Podeszłam do instrumentu. Usiadłam na ławie i położyłam ręce na czarno białej klawiaturze. Wzięłam oddech i zaczęłam płynnie ruszać palcami po klawiszach. Grałam utwór Betowena, For Elise. Nuty znałam na pamięć i bardzo lubiłam go grać.
           Gdy skończyłam, Loczkowi opadał szczena. Nagle zadzwonił telefon. To był przypominacz o tym aby wstrzyknąć sobie czynnik VII do krwi. Wyłączyłam telefon i podeszłam do szafki nocnej. Otworzyłam ją z nadzieją, że będzie tam leżeć mój zestaw a tu niespodzianka. Nie było go.
            - Kira, - wycedziłam przez zęby.
 - Co jest?- zapytał Harry.
 - Siedzisz tu i nie wychodzisz z tego pokoju, bo jak zobaczy cię moja siostra do dostanie szaleju. - rozkazałam i pognałam do jej pokoju.
               Gdy weszłam do małego pomieszczenia zobaczyłam Kirę i Sam siedzące na łóżku.
 - Oddaj co moje. - rozkazałam.
 - Jak dasz mi... co ona może mi dać? - zapytała czternastolatka.
                 W tym momencie pojawił się Harry z tajemniczym uśmieszkiem.
 - Jak dam wam autograf to oddacie jej ten badziew? - zapytał.
 - Niech będzie -  zgodziła się Sam.
                  Harry podpisał się dziewczynom na koszulkach, a one oddały mi mój sprzęt. Szybko pociągnęłam Loczka do siebie do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
 - 3... 2..1- Odliczyłam.
 - Alice, wpuść nas! - usłyszałam zza drzwi.
                  Usiadłam na łóżku. Harry zaczął się strasznie śmiać. Po chwili do niego dołączyłam.
- Widzę, że twoja siostra ma niezły zapłon.
- Tak i to jaki. Dobra musisz już iść.
 - Dlaczego?
 - Bo ja tak chcę.
 - A wpadniesz jutro? - zapytał.
 - Może...
             Sprowadziłam Harrego na dół i od drzwi.
 - No wypad, gwiazdeczko.
 - To co wpadniesz?
 - Niech ci będzie. - odpowiedziałam i wypchnęłam go za drzwi.

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 4

       Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam w nich szeroko uśmiechniętą Carly i James'a. Właśnie James'a, mój przybrany tata wrócił z delegacji. Była na niej strasznie krótko.
 - Co jest? - zapytałam.
 - Niedawno miałaś urodziny i  nie dostałaś prezentu...- zaczęła Carly.
 - Ale mi to nie przeszkadza. - przerwałam uśmiechnięta.
 - Ale nam tak. - powiedział James. - Nie byłem w delegacji tylko dwa dni szlajałem się po kraju w szukaniu dla ciebie prezentu, w końcu mi się udało.
         Moi opiekunowie wyciągnęli zza pleców czerwono białe cudo. Gitara elektryczna. Miałam cały arsenał instrumentów. Skrzypce, gitarę klasyczną, fortepian a teraz gitara elektryczna.
         Rzuciłam się rodzicom w ramiona.
 - Jezu, dziękuję. - powiedziałam.
 - Dobra zmykaj do łóżka bo już jest 3 rano. - rozkazała Carly a ja pognałam do pokoju, wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.

***

            Od wypadku z nosem minął już tydzień. Wakacje jak wakacje. Zdążyłam ogarnąć gitarę elektryczną i od tond dawałam nieźle w kość Carly, bo bez przerwy grałam.
             Popatrzyłam pół przytomna na zegarek.
             10.00
             Wstałam i powędrowałam do łazienki i wzięłam prysznic. Włosy upięłam w wysokiego kucyka. Ubrałam krótkie spodenki, koszulkę na ramiączka. Przypięłam telefon do biodra i założyłam moje małe słuchawki. Zbiegłam na dół i chwyciłam rolki. Wyszłam przed dom i ubrałam moje buty na kółkach.
                Popatrzyłam na niebo. Było ciepło ale zapowiadało się na burzę. Nie zastanawiając się ruszyłam przed siebie. Na rolkach, jeździłam po wszystkich zakątkach Londynu.
                Jak zwykle zahaczyłam o salon w którym pracowała Carly. Wzięłam od niej kasę na szejka i pojechałam dalej. Zatrzymałam się przy budce z lodami i poprosiłam szejka waniliowego. Wypiłam zawartość i dalej jeździłam po Londynie.
                 Przejechałam przez galerię, i kupiłam sobie trzy marchewki. Nawet nie wiem kiedy wjechałam na dzielnicę gdzie mieszkali bogaci ludzie. Jechałam spokojnie, bo samochody bardzo rzadko się tu pojawiają podczas dnia.
                 Nagle poczułam kroplę wody na nosie.
 - Świetnie! - warknęłam podirytowanym głosem, i po chwili deszcz lunął jak z cebra. - Tak uroki Anglii.
                 Przyśpieszyłam. Jechałam środkiem drogi szukając schronienia przed deszczem. Po pięciu minutach jazdy zobaczyłam, że ktoś nad furtką ma daszek. Szybko zjechałam na bok i schroniłam się pod daszkiem. Usiadłam na ziemi, wsuwając swoje marchewki.
 - Super! - warknęłam. - Jestem cała mokra, jakieś kilka dobrych kilometrów od domu, tylko z marchewkami, pod obcym domem.
                  Zadzwonił do mnie telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz, Annie.
 - Halo?
 - Siemka co robisz? -zapytała.
 - Utknęłam na ulicy bogatych szczyli, bo leje jak z cebra a do domu trochę mam daleko, a co?
 - Czekaj, bogatych ludzi? Tam mieszkają chłopaki z One Direction. - oznajmiła. - Może...
 - Może lepiej nie? Kilka razy już mi pomogli, a nie chce być jak ta sierota!
 - Jak coś to numer 117. - powiedziała. - Dobra kończę, mama woła na obiad.
                  Moja przyjaciółka się rozłączyła. Deszcz przybrał na sile. Siedziałam dalej pod durną furtką. Zagrzmiało.
 - No to są chyba jakieś jaja! - krzyknęłam i podniosłam swój zadek z ziemi.
                   Rozglądnęłam się, byłam przy numerze 110. Ugryzłam marchewkę i pojechałam w głąb ulicy. Jechałam bardzo szybko szukając na tabliczkach numeru 117.
 - 112... tu jest 114 a tam 115, o jest! 117! - podjechałam szybko do bromy i zadzwoniłam na domofon. Nikt nie odbierał.
                   Podciągnęłam się troszkę na furtce i spojrzałam przez okno. Tak jak myślałam, chłopcy siedzieli przed telewizorem. Zdjęłam rolki z nóg i wrzuciłam je do ogrodu zespołu, po czym sama przeskoczyłam płot. Chwyciłam rolki do rąk i podeszłam do drzwi wejściowych. Zadzwoniłam.
                   Po kilku minutach jeden z członków zespołu raczył mi otworzyć. W drzwiach stanął Harry.
 - Alice?
 - Nie, ciotka Matylda. - mruknęłam. - Nie słyszeliście że odbiera się domofon?
 - Nie słyszałaś że nie wolno włamywać się komuś na posesję? - droczył się ze mną.
 - To nie było włamanie tylko wejście na działkę bez pozwolenia w przypływie potrzeby, znajomych z ulicy.- sprostowałam.
 - Niech ci będzie, wchodź. - powiedział i wpuścił mnie do środka.
 - Zamoczę wam połowę domu. - powiedziałam.
 - Ten dom codziennie jest sprzątany bo robimy z chłopakami taki syf że masakra. - wyjaśnił Loczek.
                     Harry zaprowadził mnie do salonu. Stałam cała mokra z marchewkami w rękach.
 - Kto to? - zapytał Niall nie odrywając wzroku od telewizora.
 - Panowie! - zaczęłam. - Trochę kultury, dama w domu.
                     Wszyscy zerwali się jak na rozkaz. Zlustrowali mnie wzrokiem.
 - Panienka od hemofilii ? - zapytał Louis.
 - Panienka od hemofilii ma imię. - powiedziałam. - Alice.
 - No damą to nie jesteś jak przychodzisz cała mokra do kogoś do domu. - zaczął złośliwie Niall.
 - Dobrze, ale pamiętaj że mam dobrego sierpowego.
 -Zapraszamy na kanapę, jakie filmy lubisz?
 - Horrory.
 - Jezu, powiedz jeszcze że umiesz grać na jakimś instrumencie.
 - No na fortepianie, skrzypcach, gitarze klasycznej i elektrycznej. - wyliczyłam.
 - Gdzieś ty była moje całe życie. - zaczął się śmiać Harry.
 - Wsuwałam marchewki i wyjadłam wszytko z lodówki w moim domu. - uśmiechnęłam się szeroko i zabrałam się do jedzenia mojej trzeciej marchewki.
          Nagle skoczyła na mnie Louis i zabrał moje warzywo z ręki.
 - Ej! Ona jest moja! - krzyknęłam, nagle wpadło mi coś do głowy. - Nie to nie wezmę sobie z lodówki, kilku pomarańczowych zakładników, jak nie oddasz mojego warzywka w mojej paszczy będzie co godzinę znikać jedna twoja ulubienica.- uśmiechnęłam się.
         Louis szybko oddał mi moje warzywo i wrócił na kanapę. Zayn zapodał jakiś horror a ja usiadłam między Niall'em a Harrym.
         Podczas filmu Harry próbował objąć mnie ramieniem ale strzepywałam je bez przerwy. Potem Niall przyniósł trzy miski popcornu. Jedną przywłaszczył sobie, ja zaadoptowałam drugą a trzecia musiała wystarczyć reszcie. 
        W trakcie filmu przestało padać. Kiedy seans się skończył, wstałam z kanapy.
 - No to ja się będę zbierać.
 - Czekaj, nie wyjdziesz z tond do póki nie zapiszesz sobie naszych telefonów. - powiedział Liam.
 - Niech wam będzie. - zgodziłam się i dostałam od każdego wizytówkę.
        Ubrałam rolki i ruszyłam do wyjścia.
 - Czekaj! - zawołał Harry. - Odprowadzę cię.
 - To trochę daleko. - oznajmiłam.
 - I co z tego.
 - Dobra to idziemy.