sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 1

         - Alice zbieraj się jedziemy do miasta! - krzyknęła Carly.
 - Już idę!- odparłam mojej opiekunce.
         Tak, opiekunce. Moje życie nie jest za bardzo kolorowe. No cóż, mam przyrodnią siostrę, młodszą. Mieszkam w rodzinie zastępczej. Carly idealnie nadaje się na mamę i przyjaciółkę, a jej mąż James świetnie spełnia się w roli Ojca.
        Chwyciłam torebkę i pobiegłam na dół.
 - Kobieto ile razy mam cię wołać?- zapytała Carly.
        Nie odpowiedziałam na pytanie.
 - Dobra chodź, muszę cię wziąć na zakupy. Jesteś w ogóle nie przygotowana, na wyjście do tej knajpki. - marudziła.
 - A muszę tam iść? ?Nie mogę zostać z Kirą? - zapytałam.
 - No nie, Kira idzie nocować i Sam. - odpowiedziała. - Poza tym mam okazję kupić ci jakieś ciuchy. - dodała uśmiechnięta.
          Carly zaciągnęła mnie do Londyńskiej galerii. Tak, mieszkam w Londynie. Chodziłyśmy po sklepach i kupowałyśmy różne rzeczy. Carly zaopatrzyła mnie w nowe baletki, rurki, bluzkę z flagą Anglii.
          Po kilku godzinnej męczarni w skalpach wróciłyśmy do domu. Przebrałam się w nowe ciuchy i wróciłam na Carly. Moja opiekunka pomalowała mnie i  uczesała.
 - No nareszcie! - klasnęła w ręce uradowana.
 - Co nareszcie?
 - Wyglądasz jak 18 latka!
 - Wiesz, dzięki. - Podeszłam do lustra.
           Przede mną stała drobna dziewczyna z kręconymi włosami, sięgającymi im po pas, twarz miała obsypaną piegami a oczy były zielone.
          W tedy do pokoju wpadła Kira. Była blondynką i miała 14 lat. Na głowie miała założone duże słuchawki. Były tak głośno ustawione, że  słychać było co aktualnie leci z jej Mp4. Moja siostra uwielbiała One Direction więc z łatwością rozpoznałam ich utwory. Słuchała piosenki " Kiss you"
          Była strasznie zadowolona bo szła do swojej przyjaciółki, Sam na noc.
         Popatrzyłam na nią błagalnie. Zdjęła słuchawki, i poprosiła Carly żeby wyszła.
 - Ratuj, nie chcę iść do żadnego klubu, jeszcze jak będzie karaoke to zemdleje, ze stresu bo Carly mnie na pewno wepchnie do kolejki. - jęknęłam w stronę siostry.
 Kira podeszła do szafy i wyjęła swój inhalator. Wręczyła mi go do ręki.
 - Jakąś godzinę po tym jak wyjdziecie czyli po dwuch godzinach u Sam, zadzwonię do mamy i powiem że zapomniałam inhalatora, na pewno każe ci mnie zabrać od Sam za nie odpowiedzialność, poza tym mama Sam, chciała iść do kina z mężem więc będzie okey. - oznajmiła i mrugnęła do mnie okiem.
- Kocham cię. - powiedziałam i przytuliłam siostrę. - Dobra ja się zbieram i napisz do mnie sms bo Carly na pewno nie odbierze.
          Wyszłam z moimi opiekunami, do jakiegoś klubu. Zajęliśmy stolik i oglądaliśmy jakieś przedstawienie. Grali jezz, więc strasznie mi się nudziło. Włożyłam jedną słuchawkę do ucha i wyczekiwałam na sms od siostry.
        Po godzinie dostałam wiadomość od Kiry.
 - Carly - szepnęłam - Kira nie ma inhalatora.
 - Co?! - szepnęła oburzona. - Jedź tam i zabierz ją z tam tond!
       Wyszłam z klubu i pobiegłam przed dom przyjaciółki mojej siostry. Zadzwoniłam do dzwonkiem. W drzwiach stanęła mama Sam.
 - Mam zabrać Kirę do domu za to że zapomniała inhalatora. - powiedziałam. - I dla tego żeby miała pani wolny wieczór. - mrugnęłam do niej.
 - Dziękuję ci. - szepnęła. - Kira! Zbieraj się siostra po ciebie przyszła!
       Po kilku sekundach Kira zbiegła z rzeczami na dół.
 - Szkoda że musisz iść. - powiedziała Sam.
 - Cześć.
       Wyszłyśmy na ulicę. Byłam niesamowicie szczęśliwa że ni muszę siedzieć z Carly i Jamsem w klubie.
 - Wielkie dzięki że mnie wydobyłaś z tego bagna. Umierałam z nudów.
 - Nie ma za coś, a teraz chodźmy do domu.
       Szłyśmy z jakieś piętnaście minut kiedy jakiś chłopak, biegł, wpadł na mnie i przewróciłam się.
 - Jeny sorki mogę jakoś pomóc? - zapytał.
 - Nie dzięki... - w tedy spojrzałam na ręce. Miałam zdartą skórę na rękach i leciała mi krew. - Właściwie przyda mi się podwózka do szpitala. - mruknęłam.
 - Co do szpitala znowu!- powiedziała podirytowana Kira.
 - Coś zrobiłem? - zapytał zdezorientowany brunet.
 - Mam hemofilię. - oznajmiłam.
 - I ...
 - Krew mi nie krzepnie, muszę jechać do szpitala. - powiedziałam zrezygnowana.
 - Dzwonić po mamę? - zapytała Kira.
  - Nie kolega się zaoferował. - uśmiechnęłam się kpiarsko do chłopaka.
 - Spoko, nie daleko mam samochód, chodźcie. - powiedział i ruszyliśmy  w stronę blisko położonego parkingu.
        Zobaczyłam cudne porsche. Było srebrne.
 - To twój wuzek? - zapytałam.
 - Nom. - odparł.
        Wsiedliśmy do samochodu i zapięliśmy pasy. Kiedy chłopak odpalił silnik, ruszył.
 - A tak w ogóle jestem Harry Styles.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz