Chłopcy tuż po przyjeździe padli na kanapę i zasnęli. Maiłyśmy szczęście, Harry spał na podłodze a jego włosy były łatwo dostępne. Pobiegłam po prostownice a dziewczyny ułożyły Harrego w wygodnej pozycji do prostowania włosów.
Szybko podłączyłam prostownicę i podłączyłam ją do kontaktu.
- Grzej się, grzej się. - mówiłam szybko.
Po piętnastu minutach prostownica była już ciepła. Podeszłam do chłopaka i chwyciłam kępkę jego włosów. Szybko wyprostowałam je przy pomocy grzebienia.
- Jak on może tak spać, ja bym już dawno wstała. - byłam zaskoczona.
- Faktycznie śpi jak zabity. - potwierdziła Dan.
Przystąpiłam do prostowania reszty włosów. Już po godzinie włosy Harre'go były proste.
- Zaraz padnę trupem.- oznajmiła Perrie, odłączając prostownice od kontaktu.
- On nas chyba zabije. - powiedziała Dan.
- No co ty? Dlatego też idziemy sobie na kawę do miasta. - oznajmiłam.
- Ej ale ja muszę zobaczyć jego minę - nudziła Perrie.
- Ja też, ale to jest niebezpieczna misja. - oznajmiłam.
- Trudno.
Poszłyśmy do mojego pokoju. Nudziło nam się, więc zagrałam coś dziewczynom na fortepianie i gitarze. Chłopcy spali strasznie długo, ale co się tu dziwić jak całą noc nie spali z powodu koncertu.
Około godziny 16.00 usłyszałyśmy śmiech na dole. Zeszłyśmy na dół i zobaczyłyśmy chłopców tarzających się ze śmiechu. Jak się im nie dziwić, Harry w prostych włosach wyglądał komicznie. Loczek stał na środku salony z złą miną. Zaczęłam się śmiać, a potem dołączyła do mnie Dan i Perrie.
- Która mu to zrobiła? - zapytał Niall przez łzy.
- Ja. - przyznałam się szybko.
Przybiłam z wszystkimi żółwika. Gdy już się uspokoiłam i przestałam się śmiać Harry zaczął mnie gonić po domu.
- Wygrałam, masz proste włosy! - krzyknęłam do chłopaka.
- I teraz za to zapłacisz. - powiedział złośliwie. Potknęłam się o własne nogi. Harry na tym skorzystał i wziął mnie na ręce.
- I co teraz? - zapytałam.
- Basen, a co ma być?
Zaczęłam się wyrywać ale chłopak strasznie mocno mnie trzymał.
- Zniszczysz mi fryzurę, moje loki się zniszczą! -zaczęłam się drzeć.
- Oko za oko, ząb za ząb. W tym przypadku loki za loki. - powiedział i spróbował mnie wrzucić do wody, ale chwyciłam go za rękaw i wleciał razem ze mną.
- Masz za swoje. - krzyknęłam i przy topiłam chłopaka.
Kiedy on był pod wodą, chwycił mnie za nogi. Zostałam wciągnięta pod wodę. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na chłopaka pod wodą. Patrzył na mnie i szczerzył zęby. Wypłynęłam na powierzchnię i przytrzymałam chłopaka za głowę pod wodą. Wyszłam z basenu. Chłopak się wynurzył i głośno zaczerpnął powietrza.
- Czekaj, jeszcze nie skończyłem. - powiedział i pociągnął mnie z nogi do wody.
- Zabiję cię! Chlor niszczy włosy! Wiesz o tym?! - zaczęłam się drzeć.
- No to ty też będziesz je miała zniszczone razem z koleżankami. - powiedział. - Zayn, Liam ! dawajcie je tu. - krzyknął loczek w stronę domu.
Po chwili na tarasie pojawił się Liam i Zayn niosący Perrie i Dan.
- Puszczaj! Słyszysz! Ej! - krzyczały dziewczyny.
Po chwili moje przyjaciółki były w wodzie. Chłopcy zaczęli rechotać, stojąc na brzegu.
- Foch czy zemsta? - zapytałam po cichu.
- I jedno i drugie. - powiedziała Perrie.
- Wolę focha, potem będą się strasznie przed nami płaszczyć. - szepnęła Dan.
- Dobra, czyli foch. - powiedziałam.
Zrobiłyśmy poważne miny, wyszłyśmy z basenu, po drodze wepchnęłyśmy chłopców do wody i z powagą opuściłyśmy ogród. Pobiegłyśmy do mnie do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Dałam dziewczynom po dwa ręczniki i powycierałyśmy się.
- Myślałam, że ich zabije jak wrzucili was do wody. - powiedziałam.
- Za ty my miałyśmy ochotę zabić Harre'go jak wrzucił cię do wody.
- No tak ,ale was wrzucili bez powodu. - mruknęłam.
- Dobra argument, za co mamy focha.
- Zniszczyli nam ubrania,
- i fryzury,
- makijaż,
- wad wrzucili bez powodu. - zakończyłam wyliczanie.
Dałam dziewczynom świeże ciuchy, a potem wysuszyłyśmy włosy. Kiedy byłyśmy gotowe, zeszłyśmy do kuchni, gdzie napotkałyśmy tróję naszych oprawców.
- Jak wam się podobała kąpiel? - zapytał Zayn.
- Perrie? - zaczęłam. - Słyszałaś coś?
- Nie, chyba ci się zdawało. - powiedziała.
- Dan podaj mi mleko. - poprosił Liam.
Danniele nawet nie drgnęła. Poszłyśmy na górę i zamknęłam drzwi na klucz, tak aby nikt nam nie przeszkadzał.
- Głupki, jeszcze myślą, że po czymś takim, będą normalnie traktowani. - zaczęła Dan.
- Dwa dni ignorancji doprowadzi ich do szału, potem można przestać. - powiedziała spokojnie Perrie.- Wiecie takie ciche dni.
- No spoko, a teraz zapraszam na kawę i ciastko, na miasto. - powiedziałam.
- Jesteśmy za. - zgodziły się.
Zeszłyśmy na dół po torebki. Natknęłyśmy się na Liam'a i Harrego. Wzięłyśmy torby do rąk.
- Niall jak coś idziemy na miasto! - krzyknęłam.
- Tak późno? - zdziwił się Loczek.
- Okey! - usłyszałyśmy z kuchni Niall'a i wyszłyśmy z domu.
Wstąpiłyśmy do najbliżej położonej kawiarni koło galerii i zamówiłyśmy po kawie i kremówce.
- Ale to jest dobra. - powiedziała Perrie z pełnymi ustami.
- Co wy na to żeby to był, taka nasza kawiarnia. Takie miejsce spotkań. - zapytała Dan
- Spoko, czemu nie. - zgodziłam się.- Dobra, ściemnia się a ja nie chcę mieć tych wariatów na głowie, muszę iść.
- To cześć. - pożegnały mnie i pomaszerowałam do domu.
Był już ciemno, ale latarnie się świeciły. Poszłam najpierw nad rzekę aby zobaczyć jak stamtąd wygląda Londyn. Jak zwykle w moim miejscu nikogo nie było a widok był wspaniały. Zatrzymałam się na piętnaście minut, napawając się pięknym widokiem.
Popatrzyłam na zegarek.
- Już późno, muszę wracać. Nie chce mi się. - mruknęłam.
W końcu udało mi się wyzbierać. Powoli i cicho weszłam do domu. Pobiegłam na górę i wpadłam ja strzała do pokoju. Włączyłam kamerkę i zadzwoniłam przez Skayp'a do Carly. Po kilku sygnałach przed ekranem pojawiła się moja mam.
- Cześć skarbie. - przywitała mnie Carly.
- Hejka , jak w nowym mieście? - zapytałam.
- Super, pogoda dopisuje, ale duży ruch uliczny, mieszkamy na obrzeżach miasta. Kira jutro idzie po raz pierwszy do szkoły i trochę się boi. - powiedziała.
- Ja się niczego nie boję!!! - usłyszałam siostrę w tle. Po chwili Kira wypchnęła mamę poza zasięg kamerki i sama pojawił się na ekranie. - Co u ciebie? Masz jakieś newsy.
- wczoraj chłopcy wrzucili mnie do basenu w moim ulubionym zestawie ubrań do wody, za to że wyprostowałam Harre'mu włosy.
- Masz zdjęcia prawda? - zapytała z nadzieją.
- Nie. Ale następnym razem je zrobi. - obiecałam.
- Jakim następnym razem? - zapytał Harry.
- Po pierwsze - puka się, po drogie - nie podsłuchuje, po trzecie - wyjdź z mojego pokoju- wyrecytowałam.
- Alice... - zaczął
- Abonament czasowo niedostępny, proszę spróbować później. - wyrecytowałam.
- Kira? Mogę wrzucić twoją siostrę do basenu? - zapytał Kirę a ja automatycznie się odsunęłam.
- Pozwalam , ale chyba nie znasz jej gniewu. . - powiedziała.
- Zdrajca!!! - krzyknęłam w stronę siostry.
Harry przerzucił mnie przez ramię. I zniósł na taras.
- Musisz mnie wrzucić? Taką ci to sprawia przyjemność? Jak chcesz to mogę sama wejść do tego basenu. A z resztą, bachory jesteście, wrzucaj se mnie nawet co godzinę, Kira mówi dobrze, nie znacie mojego gniewu. W ogóle co ja się będę obrażać, i tak mnie wrzucisz do tej zajebiście lodowatej wody. - zaczęłam mówić obojętnym głosem. - Przyzwyczaję się.
- Umiesz psuć zabawę. - powiedział i postawił mnie na ziemi.
Szybko wykorzystałam sytuację i popchnęłam chłopaka do wody.
- Raczej nie. - odparłam i pokazałam Loczkowi język.
- Pożałujesz, - powiedział z złośliwym uśmieszkiem. Wskazał palcem za moje plecy.
- Reszta twojej zgrai stoi za mną, prawda? - zapytałam.
- Tak.
Zrzuciłam buty z nóg i wskoczyłam na główkę do wody. Podpłynęłam do Harrego i go przy topiłam.
- Nie dam wam tej satysfakcji wrzucania mnie w ubraniu do wody. - powiedziałam.
Zaraz po tych słowach reszta zespołu wskoczyła do basenu. Odbyła się wielka wojna na pistolety wodne. Ja z Niall'em i Harrym na Louisa, Zayn'a i Liam'a. Wygraliśmy. Potem jakimś cudem wojna przeniosła się do kuchni i w tedy podzieliliśmy się na dwójki. Ja miałam do pary Niall'a.
- Gdzie są te pomidory? - zapytał mój partner.
Aktualnie siedzieliśmy pod stołem w kuchni. Podałam mu kilka pomidorów.
- Ej mąka może być jako zasłona dymna. - podrzuciłam pomysł.
- Okej. Żarłoki górą. - oznajmił i wybiegliśmy z pod stołu.
Rozsypywałam wszędzie mąkę która tworzyła zasłonę, a Niall bombardował przeciwników pomidorami. Nagle znikąd nadleciały pączki.
- Odwrót do bazy! - krzyknęłam.
Zdecydowanie mieliśmy najlepiej. Nasza baza była w kuchni, więc wszelka amunicja była pod ręką. Wyciągnęłam z lodówki opakowanie jajek.
- Przydadzą się. - podałam Niall'owi kilka.
- A ty weź mój Excalibur. - poprosił i podał mi długą marchewkę. - atakuj nią ser Louis'a.
- Dobra, to idziemy na całość?
- Zdecydowanie, zrobiłaś to ciasto? - zapytał o kruche ciasto, które było surowe i gotowe do walki.
- Masz. - powiedziałam i podałam kawałek amunicji. - Co oni tam robią?
- Biją się na żarcie w salonie, więc możemy niepostrzeżenie wślizgnąć się do bazy.
- Kogo?
- Idziemy na Harrego i Zayn'a. - oznajmił. - Siedzą za kanapą.
Chwyciłam kolejne opakowanie mąki. i pobiegliśmy do salonu. Faktycznie Zayn i Harry nas nie zauważyli. Przystawiłam Loczkowi jajko do głowy, Niall postąpił tak z Zayn'em.
- Nie ruszać się, bo jaja wylądują wam na głowie. - powiedziałam szorstko.
- I tak nasze włosy są już wystarczająco brudne. - zakpił Zayn.
- Okey - wzruszyłam ramionami i pieprznęłam swoim jajkiem Zayn'a w głowę.
- Ej! - krzyknął, szybko wyciągnęłam kolejne jajko nad głowę Harre'go.
- Mamy zakładnika. - szybko zaoponował Niall.
- Zrobiłabyś to? - zapytał Harry.
- Wyprostowałam ci włosy, - zauważyłam. - przed niczym się nie cofnę.
- Warto wiedzieć. - powiedział Zayn z szerokim uśmiechem na twarzy.
W końcu po kilku minutach "zabiliśmy" Zayn'a i Harre'go. I pobiegliśmy tuż przed bazę Liam'a i Louis'a. Wybiegli zza fotela.
- Walczcie. - krzyknął Louis i dobył marchewki.
Zaczęłam walczyć z Lou na marchewki. Dostałam w ramię a potem Lou mnie dobił.
Niall został pokonany przez Liam'a.
- TO DO BASENUUUU!!!!!! - krzyknął Harry i wszyscy pobiegliśmy do ogrodu.
Basen zamienił się w jedno wielkie ciasto.
- To co, ekipa sprzątająca? - zapytał Zayn.
- Gdzie ty znajdziesz ekipę sprzątającą o godzinie 23.00 w nocy?! - zapytałam.
- Mamy znajomości. - uśmiechnął się Liam.
Po chwili Lou wykonywał gdzieś telefon. Ja po cichu poszłam do siebie do łazienki. Zrzuciłam brudne ciuchy i wzięłam prysznic. Pod długiej odświeżającej kąpieli, rozczesałam włosy. Narzuciłam na siebie szlafrok i przeszłam do pokoju.
Założyłam moją piżamę i wgramoliłam się na łóżko. Uruchomiłam laptopa i weszłam na Twittera i co zobaczyłam masę moich zdjęć i chłopców w cieście i jedzeniu. Wszystkie fotki był zatytułowane "Wojna na jedzenie i kąpiel w basenie!"
Ktoś zapukał.
- Nie ma mnie! - krzyknęłam.
- Bardzo zabawne. - zakpił Harry, wchodząc do mojego pokoju. - Co tam?
- Mam pytanie. Kto o tej porze sprząta domy?
- Firma sprzątająca jest u nas tak często, że robimy im premię jak posprzątają szybciej niż ostatnio. - wytłumaczył. - Teraz mają 3godziny i 23 minuty.
- Są niesamowicie szybcy, ile to jest osób? - byłam ciekawa.
- Normalnie przyjeżdża aż dziesięć osób ale dzisiaj tylko pięć. -oznajmił.
- Ile już sprzątają?
- Jakąś godzinę półtorej. - uśmiechnął się.
- Em, Harry masz popcorn we włosach. - zauważyłam.
- Pomożesz?
- Ym... nie? A teraz wypad idę spać.
- Wstrzyknęłaś sobie to coś do krwi? - zapytał.
- Dzięki za przypomnienie. - sięgnęłam do szafki i wyjęłam strzykawkę. Nabrałam odpowiednią ilość koncentratu.
Harry przyglądał się uważnie.
- Wynocha! Nie będziesz się gapił jak wbijam sobie igłę w brzuch. - powiedziałam poważnie.
- A jak zamknę oczy?
- Słuchaj od dwunastego roku mojego porąbanego życia nikt nie musiał przy mnie siedzieć jak wbijałam sobie strzykawkę w brzuch, więc z łaski swojej, wyzbieraj swoje cztery litery i wynoś się z mojego pokoju.- zaoponowałam.
- Ale...
- Wyjazd! - krzyknęłam i pokazałam placem na drzwi.
- Dobra, dobra, już wychodzę, nie wpieniaj się. - powiedział z złośliwym uśmieszkiem.
- Bo wstanę. - zagroziłam i w tym momencie Harry trzasnął drzwiami.
Wbiłam sobie strzykawkę w brzuch i wstrzyknęłam zawartość do organizmu. Syknęłam z bólu i wyciągnęłam igłę z brzucha. Od razu położyłam się spać.
Wstałam wcześnie rano. Powlokłam się do łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ułożyłam swoje niesforne loki. Założyłam podarte rurki, czarny golf z krótkim rękawem, i obcasy kremowe.
Zeszłam na dół. Cały zespół siedział na dole i jadł śniadanie. Na mój widok wszyscy się uśmiechnęli.
- Zabieramy cię na koncert. - oznajmił Lou.
- Fajnie. - powiedziałam robiąc łyk wody. - Kiedy?
- Dzisiaj.
Cała zawartość wody jaką miałam w ustach wydostała si na wolność.
- Czemu zostałam poinformowana teraz?! Ja się muszę ubrać, uczesać, wybrać sukienkę... - zaczęłam wyliczać.
- Baby.
- Zamknij się! - krzyknęłam. Szybko wyjęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer do Dan. - Halo? Danniele, mam sprawę.
- Co się stało?
- Ci geniusze, powiedzieli mi dopiero teraz że zabierają mnie na koncert.
- Ja wiedziałam od tygodnia.
- No właśnie a ja nie wiem co mam założyć! - mówiłam szybko idąc do swojego pokoju
- Dobra będę za niedługo u ciebie z Perrie. - oznajmiał i odłożyła słuchawkę.
Wbiegłam jak z procy do garderoby i zaczęłam grzebać w ubraniach.
- Nie, nie, to też nie. Jezu. Mam dużo czasu, prawie cały dzień. Spokój to podstawa, tylko spokój mnie uratuje. Do jasnej pieprzonej cholery, jak mam być spokojna skoro nie mam się w co ubrać!!! - mówiłam.
Cały dzień zleciał na przygotowywaniu mnie na koncert. Kiedy dziewczyny mnie malowały cały czas nawijałam, o tym jak mogli mi powiedzieć o takiej ważnej wiadomości dopiero w dzień koncertu.
- Zrobię jej mocniejsze loki. - stwierdziła
- Nie! Umyję włosy, rozczesze je na mokro nałożę specjalny żel i jak je wysuszycie suszarką i ta dam, loki jak się patrzy. - powiedziałam.
- Masz już makijaż, więc my umyjemy ci włosy. - oznajmiła Perrie.
I tak spędziłam kolejne pół godziny na myciu, czesaniu i suszeniu włosów. Potem dziewczyny Znalazły mi jak to nazywają, bluzkę nietoperz, krótkie spodenki i jak zwykle czarne koturny. Dodały jeszcze lekkie poprawki i byłyśmy gotowe do wyjścia.
- O której mają występ? - zapytałam,
- O 21.00 ale jak zwykle trzeba być wcześniej, bo to, bo tamto i sram to. - odpwoeidziała Dan.
- Dziewczyny?! Zejdziecie w końcu czy nie?! - usłyszałyśmy Louis'a.
Zeszłyśmy po schodach, chłopcy zaczęli gwizdać jak nas zobaczyli. Chłopcy wsiedli do limuzyny a my do czerwonego kabrioleta Perrie i pojechaliśmy do Bristol na występ.
fajne ;p
OdpowiedzUsuńu mnie nowa notka