- Lepiej od Harrego! - krzyknął Zayn
- Ej! - oburzył się Loczek.
- Nie bój się, nie zabiorę ci twojej posady, to jest boysband, z resztą śpiewasz najlepiej na świecie. - Powiedziałam z udawaną powagą.
- A my?! - zapytała reszta zespołu.
- Zaraz po Loczku na drugim miejscu egzekwo. - powiedziała Annie.
- Właśnie tak. - przytaknęłam.
Wszyscy parsknęliśmy śmiechem. Zeszłam ze sceny i podeszłam do moich przyjaciół.
- Chcecie wejść za kulisy.
- No! - krzyknęła Annie.
- To ja chyba spasuje. Zapomniałam wziąć leki, a jak jutro znowu urządzicie mi biegi rano, to nie mam zamiaru być tak nakręcona jak ostatnio. - zaczęłam się wykręcać.
- A co się stało? - zapytała Annie.
- Wypiła siedem filiżanek kawy, to się stało. - powiedział Niall.
- Czy ty jesteś zdrowa psychicznie? - zapytała Annie.
- To jest pytanie retoryczne. - powiedziałam. - To ja się żegnam i miłej zabawy.
Powiedziałam i wyszłam z parku i pomaszerowałam do domu.
Wieczór spędziłam w miarę fajnie. Przebrałam sukienkę na spodnie i koszulkę, wlazłam na drzewo i oglądałam z góry cały koncert. Stronię od takich imprez, bo z moją hemofilią, wszytko jest możliwe. Podbite oko- szpital, rozwalony nos - szpital, nuż w nodze - szpital. Wszytko co powoduje sińce, lub duży krwotok - szpital.
Teraz była już noc z wtorku na środę. Siedziałam nad rzeka oglądając nocny Londyn. Położyłam się na trawie a głowę oparłam o mój plecak. Spoglądałam na różne konstelacje, aż znalazłam gwiazdę polarną. Założyłam słuchawki i puściłam po cichu muzykę i podpierając się rękami, siedziałam z zadartą głową do góry.
- Cisza, spokój, i piękne gwiazdy czego chcieć więcej? - westchnęłam do siebie.
- Fakt, te gwiazdy są piękne. - usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harrego, który usiadł koło mnie. Szturchnęłam go mocno w ramię.
- Aaa, chodzi Ci o te gwiazdy. - powiedział wskazując na niebo.
- Wiesz, te show biznesu, mnie specjalnie nie kręcą.- oznajmiłam.
- Ale co ja ci zrobiłem.
- Ty, jeszcze, podkreślam jeszcze, nic. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - A tak w ogóle co ty tu robisz, to moje małe miejsce.
- Mógłbym, powiedzieć to samo. - odparł.
- Wyprostuje ci kiedyś te loki. - stwierdziłam.
- Ale za co?
- Za nic, chcę zobaczyć jak wyglądasz. - wytłumaczyłam i wzruszyłam ramionami.
- Bardzo zabawne, ataków na moje loki było już wiele, ale ile jeńców za to miałem. - powiedział i posłał mi szelmowski uśmiech.
- Ze mną byś nie wygrał. - powiedziałam i pociągnęłam go za jeden loczek.
- Jakoś ci nie wieżę.
- Chcesz zobaczyć?
- Lepiej nie!
- Cykor! - powiedziałam i zaśmiałam się głośno.
Wieczór minął mi wspaniale w towarzystwie mojego nowego przyjaciela. W końcu położyliśmy się na kocu i spoglądaliśmy w gwiazdy.
Obudziłam się na kocu. Słońce było już wysoko na niebie. Harry jeszcze spał więc wstrzyknęłam sobie leki w brzuch i połaskotałam mojego przyjaciela po brzuchu. zaczął się śmiać. Zaburczało mi w brzuchu a potem jemu. Parsknęliśmy śmiechem.
- Zapraszam na śniadanie.
- Ale ty stawiasz.
- Ależ oczywiście.
Weszliśmy do jakiejś restauracji i zamówiliśmy po kawie i naleśnikach. Wypiłam potem jeszcze dwie szklanki wody, bo tak jak mówiłam, po lekach mam kaca. Kiedy skończyliśmy, zapłaciliśmy i wyszliśmy z kawiarni.
- To co? Teraz kino? - zapytał Loczek.
- Mam na sobie wczorajsze ciuchy, najpierw zahaczymy o mój dom. - powiedziałam stanowczo.
- Jak chcesz.
- A potem ty idziesz się przebrać do siebie. - oznajmiłam.
Poszliśmy do mojego domu. Weszłam do sieni i zdjęłam mój żakiet.
- Poczekaj tu. - poprosiłam i pobiegłam do siebie do pokoju. Założyłam czarny, luźny top, czerwone rurki i czarne koturny. Poprawiłam włosy nawilżając je. Chwyciłam szminkę i zaczęłam malować sobie usta.
- Zaraz, po co mi to?- zapytałam sama siebie i zmyłam szminkę z ust. Zeszłam do mojego przyjaciela, który rozmawiał za Carly.
- To co? Idziemy? - zapytałam.
- Alice... - zaczęła Carly. - Musimy o czymś pogadać...
- Czy ty jesteś zdrowa psychicznie? - zapytała Annie.
- To jest pytanie retoryczne. - powiedziałam. - To ja się żegnam i miłej zabawy.
Powiedziałam i wyszłam z parku i pomaszerowałam do domu.
Wieczór spędziłam w miarę fajnie. Przebrałam sukienkę na spodnie i koszulkę, wlazłam na drzewo i oglądałam z góry cały koncert. Stronię od takich imprez, bo z moją hemofilią, wszytko jest możliwe. Podbite oko- szpital, rozwalony nos - szpital, nuż w nodze - szpital. Wszytko co powoduje sińce, lub duży krwotok - szpital.
Teraz była już noc z wtorku na środę. Siedziałam nad rzeka oglądając nocny Londyn. Położyłam się na trawie a głowę oparłam o mój plecak. Spoglądałam na różne konstelacje, aż znalazłam gwiazdę polarną. Założyłam słuchawki i puściłam po cichu muzykę i podpierając się rękami, siedziałam z zadartą głową do góry.
- Cisza, spokój, i piękne gwiazdy czego chcieć więcej? - westchnęłam do siebie.
- Fakt, te gwiazdy są piękne. - usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harrego, który usiadł koło mnie. Szturchnęłam go mocno w ramię.
- Aaa, chodzi Ci o te gwiazdy. - powiedział wskazując na niebo.
- Wiesz, te show biznesu, mnie specjalnie nie kręcą.- oznajmiłam.
- Ale co ja ci zrobiłem.
- Ty, jeszcze, podkreślam jeszcze, nic. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. - A tak w ogóle co ty tu robisz, to moje małe miejsce.
- Mógłbym, powiedzieć to samo. - odparł.
- Wyprostuje ci kiedyś te loki. - stwierdziłam.
- Ale za co?
- Za nic, chcę zobaczyć jak wyglądasz. - wytłumaczyłam i wzruszyłam ramionami.
- Bardzo zabawne, ataków na moje loki było już wiele, ale ile jeńców za to miałem. - powiedział i posłał mi szelmowski uśmiech.
- Ze mną byś nie wygrał. - powiedziałam i pociągnęłam go za jeden loczek.
- Jakoś ci nie wieżę.
- Chcesz zobaczyć?
- Lepiej nie!
- Cykor! - powiedziałam i zaśmiałam się głośno.
Wieczór minął mi wspaniale w towarzystwie mojego nowego przyjaciela. W końcu położyliśmy się na kocu i spoglądaliśmy w gwiazdy.
Obudziłam się na kocu. Słońce było już wysoko na niebie. Harry jeszcze spał więc wstrzyknęłam sobie leki w brzuch i połaskotałam mojego przyjaciela po brzuchu. zaczął się śmiać. Zaburczało mi w brzuchu a potem jemu. Parsknęliśmy śmiechem.
- Zapraszam na śniadanie.
- Ale ty stawiasz.
- Ależ oczywiście.
Weszliśmy do jakiejś restauracji i zamówiliśmy po kawie i naleśnikach. Wypiłam potem jeszcze dwie szklanki wody, bo tak jak mówiłam, po lekach mam kaca. Kiedy skończyliśmy, zapłaciliśmy i wyszliśmy z kawiarni.
- To co? Teraz kino? - zapytał Loczek.
- Mam na sobie wczorajsze ciuchy, najpierw zahaczymy o mój dom. - powiedziałam stanowczo.
- Jak chcesz.
- A potem ty idziesz się przebrać do siebie. - oznajmiłam.
Poszliśmy do mojego domu. Weszłam do sieni i zdjęłam mój żakiet.
- Poczekaj tu. - poprosiłam i pobiegłam do siebie do pokoju. Założyłam czarny, luźny top, czerwone rurki i czarne koturny. Poprawiłam włosy nawilżając je. Chwyciłam szminkę i zaczęłam malować sobie usta.
- Zaraz, po co mi to?- zapytałam sama siebie i zmyłam szminkę z ust. Zeszłam do mojego przyjaciela, który rozmawiał za Carly.
- To co? Idziemy? - zapytałam.
- Alice... - zaczęła Carly. - Musimy o czymś pogadać...
musimy o czymś pogadać ... o czym ? :D
OdpowiedzUsuńśniadanko chm... ciekawe ... -,- xdxd