środa, 20 lutego 2013

Rozdział 11

   Popatrzyłam na moja przybrana matkę dziwnym wzrokiem mówiącym "co się stało? Ktoś umarł?".
    Carly wygoniła z domu  Harrego i zaprosiła mnie do salonu. Usiadłam na kanapie i poczekałam na maja opiekunkę. Carly przyniosła herbatę i usiadła koło mnie. 
 - James dostał nakaz wyjazdu w delegację, do Dover...
 - To wspaniale! - przerwałam jej. 
 - James chce nas wziąć ze sobą. Wyjazd jest na pół roku. Wynajmiemy nasze mieszkanie i zakwaterujemy się w Dover. Teraz sprawa jeśli chodzi i ciebie. Masz osiemnaście lat. Musisz zdecydować czy chcesz zostać, czy chcesz jechać z nami. - powiedziała.
     Popatrzyłam na Carly. Moja mama  tez miała dziwny wyraz twarzy. 
 - Carly? Ile mam czasu na zdecydowane? - zapytałam.
 - Tydzień, tylko pod słowem zostajesz, kryje się : znajdujesz sobie mieszkanie i prace żeby je opłacić. - oznajmiła.
 - Super. -powiedziałam. - Carly ja muszę to wszytko przemyśleć na spokojnie, teraz idę do chłopców.
 - Do tego zespołu? - zapytała.
 - Tak. - odparłam i wyszłam z domu. 
       Przez cała drogę zastanawiałam się, co ja właściwie mam zrobić. Wyjazd odpada, musiałabym pozostawić w domu moje instrumenty i przyjaciół. Za to pozostanie w domu, też nie jest fajnie, gdzie ja w tydzień znajdę pracę, i mieszkanie.
       Przyszłam pod dom zespołu, stanęłam pod furtka i zadzwoniłam na domofon. Zostałam wpuszczona na posesję. Weszłam do salonu i oprócz chłopców zastałam tam dwie inne dziewczyny. 
       Obydwie wysokie. Jedna brunetka druga blondynka. Jedna ciemna karnacja druga jasna. Gdy wszyscy mnie zobaczyli podnieśli się z kanapy. Dziewczyny podeszły do mnie i przedstawiły mi się po kolei.
 - Jestem Perrie. - przedstawiła się blondi.
 - A ja Danniele. - powiedziała brunetka.
 - Alice. - oznajmiłam i podałam dziewczynom rękę.
 - Chłopcy dużo sie o tobie naopowiadali przez te bite trzy godziny. - uśmiechnęła się Perrie. 
 - Nie zamęczyliście ich? Temat mojej osoby jest strasznie nudny. - powiedziałam w stronę chłopców.
 - Ej, jak przyszłaś miałaś jakąś smętna minę. - przypomniał sobie Niall.
 - Co się dzieje? - zapytali wszyscy razem i usiedliśmy na kanapie.
         Zwęziłam opowieść o opcji przeprowadzki. Wszyscy mieli zszokowane miny. 
 - Nie możesz wyjechać! Miałaś wyprostować Harremu loki! - krzyknął Zayn.
          Popatrzyłam na dziewczyny, one coś szeptały między sobą.
 - Niech, zamieszka z wami. - wypaliła Danniele. 
 - Właśnie, będę mogła zaprojektować pokój. - podchwyciła Perrie. 
 - Nie głupie. - zgodzili się chłopcy. 
 - Ale gdzie będziesz spać? - zapytał Liam.
 - Tato, - zaczął Harry. - Możemy przerobić pokój gościnny. 
 - Ile mamy czasu? - zapytała Danniele.
 - Tydzień. - powiedziałam. - Tylko ja mam fortepian w pokoju, nie wiem jak go przetransportujecie. - powiedziałam.
 - Nie bój nic, to już nasza sprawa jak on tu trafi. - powiedział Lou
         Nagle Perrie poderwała się z kanapy. Pobiegła po torebkę i wygrzebała z niej zeszyt i ołówek. Zaczęła coś rysować. 
 - Mam! - wykrzyknęła. - Ile masz instrumentów w domu?
 - Dwie gitary, skrzypce, fortepian. - wyliczyłam.
 - Supcio. Zaraz zrobię projekt. - powiedziała i powróciła do bazgrolenia w zeszycie.
      Po ilku minutach pokazała mi rysunek w zeszycie. Nic z niego nie rozumiałam.
 - Ja to widzę tak...- zaczęła Perrie. - Ściany koloru kremowego, beżowego i  brązowego. Tutaj - wskazała palcem na róg pokoju. - zrobimy drewniany podest, na nim postawimy łózko. Koło podestu fortepian a na ścianach zawiesimy gitary. Biurko będzie obok drzwi, tutaj, szafa będzie wbudowana w ścianę. - powiedziała.
 - W pokoju gościnnym są drzwi do małego pomieszczenia, można tam zrobić jej garderobę. - wtrącił Lou.
 - Jeszcze lepiej. - klasnęła Perrie. - Zayn, pakuj manatki jedziemy po farby,Danniele, wyślę ci na telefon zdjęcia mebli które masz kupić z Liamem. Sama zajmę się garderobą. Alice pujdziesz ze mną na zakupy ale już po tym jak garderoba będzie gotowa.
 - Kto za to zapłaci? - zapytał Nill.
       Danniele zaczęła mówić jak robot.
 - Zakupy sponsoruje firma One Direction i przedstawiciele. - powiedziała a ja jej przybiłam żółwika.
 - Niech będzie, a parapetówa kiedy? - zapytał Niall. - mogę załatwić jedzenie.
 - Parapetówy nie będzie. - powiedziałam. - Takie imprezy się robi jak mieszka się w nowym domu. A ja się do was wprowadzam, a jak znam życie to parapetówa była. Prawda?
- Prawda.  - odpowiedzieli.
- To może, pójdę poinformować Carly, o tym co wymyśliliście. - oznajmiłam wstając z kanapy.
- Jadę z tobą. - zgłosił się na ochotnika Harry.
- To do samochodów. - zarządziła Danniele. - Niall jedziesz z nami, masz prawko.
- Nieee. - nudził.
     Wybuchliśmy śmiechem. Cały Horan. W końcu udało nam się go wyciągnąć do samochodu. Dziewczyny pojechały do sklepu,a mnie zawiózł Harry.
     Kiedy byliśmy pod domem zapytałam.
 - Wejdziesz?
 - A twoja siostra? - nie był pewny.
 - Mama jest w domu, będzie jej pilnować. - oznajmiłam i wysiedliśmy do domu.
      Weszliśmy do salonu gdzie, gdzie siedziałam moja rodzinka.Zaprosiłam Harrego do salonu. Kiedy zobaczyła go Kira podniosła się z kanapy, a jaj posłałam jej spojrzenie typu " tylko spróbuj"
 Usiadłam na kanapie i pokazałam Harremu, żeby sobie klapnął.
 - Carly, zdecydowałam się. - oznajmiłam.
 - No i co, zostajesz czy jedziesz z nami. - zapytał James.
 - Zostaje. - oznajmiłam.
 - A praca? - zapytała Carly.
 - Nie jest mi potrzebna.
 - To niby jak opłacisz mieszkanie?
 - Nie pobieramy czynszu. - wtrącił Harry.
 - Mieszkasz z One Direction?! - krzyknęła Kira.
 - Jak widać. - mruknęłam. - Harry muszę pozbierać kilka rzecz chodź do mnie do pokoju.
      Wyszliśmy na górę. Kiedy byliśmy w pokoju, zamknęłam drzwi.
 - Dobra, zapakujmy kilka rzeczy. - powiedziałam.
       Wyciągnęłam dwie walizki i kilka kartonów. Podeszłam do szafy z ubraniami i zaczęłam pakować ciuchy do walizki.
  Co mam robić? - zapytał Harry.
 - To samo co ja. - powiedziałam.
        Chłopak podszedł do komody i otworzył pierwszą szufladę.
 - A co my tu mamy? - zapytał podnosząc do góry moje czarne majtki.
 - Zostaw to! - krzyknęłam rzucając się na chłopaka.
      Loczek podniósł wysoko ręce i ja próbowałam skoczyć i wyrwać mu moją bieliznę. Loczek był ode mnie wyższy więc nie miałam szans.
        W końcu nie wytrzymałam. Kopnęłam Hazzę w piszczel, a on syknął z bólu. Jego ręka opadła w dół i zabrałam mu moje majtki. Wróciłam do pakowania moich rzeczy. Tym razem to ja pakowałam moją bieliznę,a Harry zwykłe ubrania.
        Z mojej szafy zniknęła polowa ubrań.
 - To teraz pierwsza tura butów. - oznajmiałam.
 - A ile ich masz? - zapytał Harry.
 - Dużo-  powiedziałam z złośliwym uśmieszkiem.
        I tak minął cały dzień na pakowaniu części moich rzeczy. Zabraliśmy dwa pudełka rzeczy do samochodu Loczka.
       Kiedy przyjechaliśmy do domu chłopców, zastałam tam niezły bajzel. Widac było że odbyła się wojna na żarcie. Harry zaprowadził manie do gościnnego pokoju.
       Zastałyśmy tam Perrie i Danniele.
- Świetne te kolory. - radowała się Perrie.
      Tak jak myślałam. Gdy weszło się w głąb pokoju było widać że dwie ściany były już pomalowana na kolor beżowy i kremowy. 
 - Tak szybko zaczęłyście? - zapytałam.
 - Mamy tylko tydzień, to już musi być coś zrobione. Jutro będzie pomalowany pokój, w wtorek będzie podest, środa, garderoba, czwartek fortepian, piątek meble, w sobotę się wprowadzasz i idziesz z nami na zakupy. - wyliczyła Danniele.
 - Widzę, że wszytko zaplanowane. - zauważyłam.
- Weście ją stąd, pokój ma być niespodzianką. - oznajmiła Perrie. 
      Harry pociągnął mnie za rękę do garażu. Wsiedliśmy do garażu.
 - Gdzie jedziemy? - zapytałam.
 - Wiszę ci kino, prawda?
 - Super! - krzyknęłam uradowana.
        Kiedy byliśmy w kinie stanęliśmy przed repertuarem filmów.
 - To na co idziemy? - zapytałam.
 - Może na Piła II.
 - Takie rzeczy chodzą jeszcze w kinach? Nie, nie lubię takich filmów. Może na... Strażnicy Marzeń. - powiedziałam.
 - To bajka dla dzieci. - powiedział zdegustowany.
 - To co z tego? Idziemy. - powiedziałam.

       Po filmie usiedliśmy w kawiarni. Zamówiliśmy Coca Cole.
 - To był świetny film. - oznajmiłam.  
 - Miałaś racje.
 - " Dawnośmy się nie widzieli. Kiedy to było w 98, pamiętasz śnieżyca w Wielkanoc" " No proszę, wciąż masz mi za złe?" - zacytowałam postacie z filmu.
 - To było dobre. - śmiał się chłopak.
 - Myślisz że nie wiem? - zapytałam.
      Wypiliśmy colę i wyszliśmy z kawiarni i wróciliśmy do domu.

3 komentarze:

Czytasz = komentuj, mała rzecz a ciesz